sobota, 27 kwietnia 2013

53.

Poranek to nie jest najpiękniejsza pora dnia. Dlaczego? Między innymi dlatego, że trzeba wstać. A najgorsze są zimowe poranki. Kiedy to na dworze jest minusowa temperatura, na ulicach zalega śnieg, a cała ta mróźna aura tylko pogarsza chęć wstania. A gorsze niż najgorsze zimowe poranki są chyba wrzaskr starszego brata, które mają zachęcać do wysunięcia ciała poza obszar cieplutkiej, pierzastej kołderki.
- Miśka do jasnej cholerki wstawaj! - powtarzał monotonie przez minione dziesięć minut.
Kochany Braciszku, wstałabym gdyby powietrze wypełniające mój pokój miała temperaturę wyższą o kilka stopni Celcjusza. Wstałabym, gdyby materac, który kupiłeś nie byłby aż tak wygodny. Wstałabym, gdybyś od samego rana nie darł tej swojej brzydkiej mordki. A przede wszystkim wstałabym gdyby mi się chciało. A przecież mi się tak kurewsko nie chce.
- Doma, bo Piotrek już czeka !
Na te pięć słów, które wypłynęły z ust Karola, zerwałam się z łóżka jak ten wspaniały Jamajczyk przy starcie biegu olimpijskiego na sto metrów. Nie przeszkadzało mi już zimno okalające moje ciało z każdej strony. Nie przeszkadzał mi już mroźny krajobraz za oknem. Liczyło się tylko to aby jak najszybciej dostać się na dół, gdzie czekał już Nowakowski.
- wiedziałem, że wstaniesz - zaśmiał się mój brat opierając się o futrynę drzwi wejściowych do mojego pokoju.
Chwilę zajęło mi przeanalizowanie słów Karola, ale wybaczcie mi, jestem przecież nieogarniętą blondynką latającą z aparatem po siatkarskim boisku.
- czyli Piotrek wcale nie czeka? - zrobiłam minę małego dziecka, które za chwilę miałoby się rozpłakać.
- zaraz pewnie przyjdzie, bo za dwadzieścia minut macie być pod halą - Karol pomachał mi przed nosem swoim mega wypasionym zegarkiem, który kupiłam mu na ostatnie urodziny.
Aż zdziwiłam się, że zaczął go nosić, gdyż na początku stwierdził że mu się nie podoba. No ale co jest złego w pięknym motywie kruków na tarczy?
- weź wyjdź ! - obróciłam go o sto osiemdziesiąt stopni i dosłownie wypchnęłam go za drzwi.
Przypominając sobie, że mam zaledwie jedną trzecią godzinę na poranną toaletę włączyłam swój magiczny superdopalacz pochodzący niczym z najlepszych gier wyścigowych. Błyskawiczny prysznic, lekki makijaż, rurki, koszulka, sweter i byłam gotowa. Złapałam swój wypakowany po brzegi ubraniami i fotograficznym ekwipunkiem torbę i zbiegłam po schodach. Przez balkonowe okno zauważyłam Nowakowskiego wychodzącego ze swojego bloku. Chwyciłam kanapkę leżącą na stole, która za pewne należała do Bogu winnego Karolka, który właśnie wykorzystywał swój poranny limit wody śpiewając piosenki Rihanny pod prysznicem. Zrzuciłam z kromki razowego chleba kawałek chyba najbardziej tłustej szynki jaką można znaleźć u nas w lodówce i zadowalające się kawałkiem sałaty oraz plasterkiem pomidora i ogórka opróżniłam zawartość karolowego talerza. Wypijając malinową herbatę, która również należała do Karola otworzyłam drzwi zanim Piotrek zaczął do nich pukać. Zaśmiałam się widząc podniesioną do góry rękę Pita i złożoną w pięść dłoń. Przywitał się ze mną buziakiem w policzek i podkradając pasującą ciecz z kubka w groszki wprosił się do środka.
- nie ma nic na śniadanie ? - zdziwił się rozglądając po kuchni.
- a no nie ma, bo już zjadłam - odłożyłam pustą szklankę do zlewu.
- liczyłem na jakąś jajeczniczkę, ewentualnie kanapeczki - jego mina zagłodzonego zwierzaka spowodowała u mnie wybuch śmiechu. On pewnie liczył na to, że będę miała wyrzuty sumienia. A tu proszę mały suprajs.
W tym samym czasie do kuchni wpadł prawie całkowicie - nie licząc ręcznika przepasanego na biodrach - roznegliżowany Karol. Rozejrzał się po pomieszczeniu zatrzymując wzrok na pustym talerzu, na którym zostawił swoje śniadanie, z którego pozostało jedynie kilka plasterków wędliny.
- my już chyba musimy iść. Prawda, Piotrek? - rzuciłam szybko widząc, że mój brat już otwiera buzię aby dać mi nieźle kazanie, bo przecież Bozia rączki dała, więc kanapki mogę zrobić sobie sama.
- mamy przecież jeszcze chwilę - odparł środkowy, ale napotykając mój bazyliszkowy wzrok cofnął swoje zdania i już po chwili dzierżył w dłoni moją walizeczkę.
- tylko mi tam grzecznie! I trzymajcie się razem, bez żadnych wypadów tylko we dwoje, romantycznych schadzek i wspólnie spędzonych nocy - upominał nas jeszcze Karol.
Kiwnęliśmy tylko zgodnie głowami i tyle nas widział. Arrivederci kochany braciszku, widzimy się za niecały tydzień.

- no zmień się. Ile można czekać ? - niecierpliwił się Piotrek, gdyż w drodze na Podpromie zatrzymało nas czerwone światło.
Nerwowo stukał palcami o kierownicę. W końcu czerwone kółko zmieniło się w żółte, a Piter z piskiem opon  ruszył z miejsca. Pod halą zaparkowaliśmy z kilkuminutowym spóźnieniem, co nie ubiegło uwadze Kowala i głównego Kierownika Imprezy - Krzyśka.
- a już myślałem, że nie przyjedziecie! Wiecie jak się martwiliśmy! - lamentował Ignaczak, a gdyby mógł za pewne całowałby rzeszowskie chodniki w geście dziękczynnym.
- tylko się nie zdziwcie, ale na pokładzie gościmy jakiegoś studencika, który odbywa u nas straż - zastrzegł Zibi i wspaniałomyślnie zgodził się pomóc Piotrkowi z wsadzeniem naszych bagaży do autobusowego bagażnika.

czwartek, 11 kwietnia 2013

52.

Rozum bił się ze wspomnieniami i chęcią ucieczki jak najdalej od tego niezbyt dobrego dla mnie okresu. Oczy Nowakowskiego świdrowały całe moje ciało, wnikając nawet do duszy, jakby tam mógł się czegośkolwiek dowiedzieć. Już miałam mu powiedzieć, że po prostu nie chcę do tego wracać, ale do zmiany decyzji przekonał mnie jeden gest, jeden ruch. Piotrkowa dłoń zamknęła moją kościste palce w szczelnym uścisku, a jego uśmiech dodawał nadludzkiej siły pozwalającej pokonać wszystkie przeciwności. Strach znikł, jak powietrze z przekutego balonika. Niepewność wyparowała jak kałuża po deszczu. Pozostało tylko pytanie, jak Piotr przyjmie to co mam do powiedzenia i czy nadal będzie chciał być z tak nieidealną mną.
Przełknęłam ślinę i ciągle wpatrując się w niebieskie tęczówki siatkarza zbierałam odwagę, aby w końcu zacząć mówić.
- trzy lata temu.. - zaczęłam niepewnie - a raczej dwa i pół roku temu - poprawiłam się zaglądając dogłębnie w szufladki pamięci - ja.. byłam chora..
Przeniosłam wzrok na balkonowe okno i  mocno zacisnęłam powieki, powstrzymując się od wybuchnięcia niepohamowanym, nie do zatrzymania płaczem. Wspomnienia bolą, cholernie bolą.
- jes... a raczej byłam anorektyczką.
Zebrałam siły aby przenieść wzrok z odległych punktów położonych daleko za linią horyzontu na Nowakowskiego. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a co dopiero mówić o uczuciach. Siedział tak nawet nie poruszając się o milimetr, ba! nawet nanomilimetr. Zero jakiejkolwiek reakcji na moje słowa.
- tak miałam jadłowstręt psychiczny - kontynuowałam, odważnie spoglądając w oczy środkowego - zmagałam się z tym przez dwa miesiące, dopóki Krystian i rodzice nie zorientowali się, że coś ze mną jest nie tak. Zapisali mnie na leczenie. - zrobiłam pauzę - teraz jak ktoś podtyka mi pod nos jedzenie i na siłę zmusza mnie do jego spożycia... wtedy przypomina mi się to wszystko. Zaraz po odkryciu mojej "choroby" moja mama zachowywała się właśnie tak jak ty. Wciskała mi na siłę kanapeczki, kupowała tony słodyczy, abym tylko przybrała na masie.Przepraszam, że tak zareagowałam.
Zamilkłam dając mu czas do oswojenia się z zaistniałą sytuacją.
Przed oczami stanęły mi obrazki sprzed blisko trzech lat, gdy codziennie stawałam na łazienkowej wadze, a wynik wcale mnie nie zadowalała, wręcz przeciwnie, motywował mnie jedynie do zrzucenia kilku, a raczej kilkunastu kilogramów rzekomej nadwagi. Wieczorami podciągałam koszulkę do góry i w lustrze dokładnie obserwowałam każdą fałdkę na brzuchu. Każdy mankament mojego ciała sprawiał, ze brnęłam w anoreksję coraz bardziej. Jadłam coraz mniej, całkowicie wyłączyłam z mojego menu wszelakiego rodzaju pokarmy mięsne. Porcje posiłków zredukowałam do minimum. Każda modelka, aktorka, zwykła kobieta na ulicy o perfekcyjnej budowie ciała, idealnych kształtach, bez zbędnych kilogramów utwierdzała mnie w przekonaniu, że powinnam schudnąć. Media zrobiły mi pranie mózgu, zmieniły moje życie w piekło, zmanipulowali, a raczej nadal manipulują tysiące dziewczyn na całym świecie. Rozpowszechniają obrazek kobiety-marzenie, która tak na prawdę nie istnieje. Zrozumiałam to dopiero po kilku wizytach z psychologiem. Spotkałam się z dziewczynami mającymi ten sam problem co ja. Z pomocą rodziców, a przede wszystkim Łomacza i po części również Krisa wyszłam z tego.
Poczułam jak Nowakowski jeszcze mocniej ściska moją dłoń, a po chwili przygarnął mnie do siebie i przyległam do jego klatki piersiowej.
-  to ja przepraszam - wyszeptał zaciskając swoje ręce w okręg okalający moje ramiona - nie wiedziałem.
Uniosłam głowę do góry i musnęłam wargami kącik jego ust, po czym z powrotem wtuliłam się w jego tors. Wiecie jaka to cudowna sprawa mieć obok siebie osobę, którą darzy się tak nadzwyczajnym uczuciem jakim jest miłość, a ona odwzajemnia naszą miłość w stu procentach, udowadniając to każdego dnia i na każdym kroku, poprzez dotknięcie "niechcący" twojej dłoni, czy policzka, poprzez nieśmiałe przytulenie, niepewny pocałunek?
Czasem warto zaufać i choć odrobinę pomóc miłości mówiąc jedno krótkie "tak", które zazwyczaj zmienia nasze życie diametralnie wywracając je o sto osiemdziesiąt stopni.

piątek, 5 kwietnia 2013

51.


Tylko noc, noc, noc, płoną światła ramp,
nocny reflektor teren przeczesuje,
owo światło to jak ja dobrze znam,
nigdy nie gaśnie ktoś zawsze obserwuje.
Nie wiem czy wierzę jej czy nie wierzę,
wierzę jej czy nie wierzę.

A co jeśli On przejął się tą całą sytuacją tylko wtedy, w tym cholernym Centrum Handlowym, a teraz już sobie wszystko przemyślał i nie chce już dalej tego wszystkiego ciągnąć, nie chce ze mną być? W głowie huczało mi od miliona myśli. Tysiące scenariuszy przewinęło mi się przed oczami.
Serce biło mi jak szalone, a każda sekunda stawała się wiecznością.
- Miśka, przecież Cię kocham. Więc nie mam wyboru. Wierze Ci z miłości, głuptasie - rozczochrał moje włosy
- nawet takie rzeczy potrafisz przemienić w żart - spojrzałam na niego "spod byka".
- i dlatego właśnie siedzisz tu ze mną. Potrzebujesz mnie - pstryknął mnie w nos
- widzę, że masz bardzo duże mniemanie o sobie - westchnęłam
- no bo mi przerwałaś - jęknął - Ja jestem potrzebny Tobie, a ty jesteś potrzebna mi.
Wymierzył we mnie palcem, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Cały Nowakowski, jak już coś powie to potem dwa dni będę się zastanawiała o co tak na prawdę mu chodziło. 
- romantyk z Ciebie - zaśmiałam się, ale On potrafi nawet śmiech stłumić, a wszystko te Jego usta. 
Całkowicie oddałam się pocałunkowi. Pozwoliłam nawet aby piotrkowe dłonie błądziły gdzieś pod moją koszulką, przyprawiając całe moje ciało o nikłe, ale jednak występujące, dreszcze. 
Jego dotyk mnie paraliżował. Ciepło, które biło od Niego biło mogłoby mnie rozgrzać nawet w czasie pobytu na zimnej Syberii. Przy nim wiem to co szczęście, a twierdzenie "ciesz się chwilą" nabrało kolejnego znaczenia. 
"Obudziłam" się dopiero gdy poczułam jak Piotrek rozpina mój biustonosz. W głowię pojawiła mi się czerwona lampka Stop!. Błyskawicznie odsunęłam się od niego na odległość kilkunastu centymetrów. Jedno spojrzenie w Jego oczy wystarczyło.
- przepraszam - wyszeptał, składając na moim policzku niepewny pocałunek - przygotuję jakąś kolację. 
Kiwnęłam tylko głową i obserwowałam jak Piter dzielnie maszeruje w stronę kuchni. Ponad dwumetrowy siatkarz swobodnie poruszał się po niewielkiej przestrzeni pomiędzy rzędem szafek i kuchenną wyspą. 
Po chwili stanął przede mną talerz po brzegi załadowany apetycznie wyglądającymi kanapkami
- musisz jeść - powtarzał co chwila Nowakowski wpychając do mojej buzi kolejną kanapkę. A przecież zjadałam już jedną! co i tak jak dla mnie jest mega wyczynem.
- nie jestem już głodna - mruknęłam i odepchnęłam jego rękę.
- ale Miśka, zjadłaś dopiero jedną kanapeczkę.. chcesz się zagłodzić ? - nalegał i nie zważając na moje usilne prośby próbował zmusić mnie do jedzenia.  
- ja nie jestem sportowcem, aby jeść tyle co ty - złapałam się już chyba ostatniej deski ratunku.
- ale to nie pozwala Ci się głodzić - ciągnął dalej.
- głodzę się tylko według ciebie - wymierzyłam w niego palcem - nie jestem głodna. Miło było, wracam do domu.
Zerwałam się z kanapy i zabierając z wieszaka swoją kurtkę zaczęłam wkładać buty. Błyskawicznie w głównych drzwiach pojawił się Piotrek, skutecznie uniemożliwiając mi wyjście z mieszkania.
- strasznie łatwo wyprowadzić Cię z równowagi - zaśmiał się.
- taka już jestem, panie Nowakowski - przelotnie spojrzałam w jego oczy zasuwając zamek kurtki.
- dziś z tego mieszkania nie wyjdziesz, panno Toborek.
Zamknął drzwi na klucz, który potem wylądował na dnie kieszeni jego spodni. Jednym ruchem odsunął moją kurtkę, a z głowy ściągnął czapkę. Ściągnęłam buty i trzymana przez Piotrka za rękę zostałam "doprowadzona" do salonu. Środkowy sprzątnął niezjedzone kanapki, po czym usiadł obok mnie na kanapie.
- a teraz odpowiesz mi na jedno pytanie - oznajmił zabierając mi pilot, którym zamierzałam włączyć telewizor.
- mój serial zaraz leci - skłamałam.
- nie oglądasz seriali - westchnął, chowając pilot pod jasnożółtą poduszkę, na której się opierał.
- nie udawaj, że tak dobrze mnie znasz - pokazałam mu język
- nawet nie wiesz jak bardzo. Nie zapominaj, że Karol to mój przyjaciel.
No faktycznie, oj głupia Ty.
- a teraz pytanie - posłał w moim kierunku złośliwy uśmiech - dlaczego tak zareagowałaś, gdy chciałem abyś zjadła kanapkę?
Serce ukuło mnie na samo wspomnienie "powodu" takiej reakcji.
Czyżby przyszedł czas na wyśpiewanie Piotrkowi jednego z najgorszych przeżyć w całym moim dwudziestotrzyletnim życiu?
Czy właśnie teraz muszę wracać to tego feralnego okresu?
- to jest dość długa historia - potarłam dłońmi o uda.
- mamy czas - odparł spokojnie, chwytając mój podbródek. Nie miałam wyboru.. musiałam spojrzeć w jego oczy, w których był cały mój świat - mi możesz zaufać. 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

50.


Zlustrowałam mężczyznę wzrokiem szukając w pamięci czy aby na pewno gdzieś go nie spotkałam. Na marne. Mężczyzna był ponad dwa lata starszy ode mnie. Spokojnie mógłby być moim ojcem. Na nosie miał okulary z dość grubymi szkłami, a na głowie zakola.
- tak - odpowiedziałam po chwili na jego pytanie - czy my się znamy?
- ja o panience słyszałem, ale panienka o mnie chyba jeszcze nie. No chyba, że syn coś wspominał - nieznajomy tajemniczo się uśmiechnął.
- syn? - zmarszczyłam brwi.
- mój syn, a pani chłopak.
- mój chłopak stoi.. - nie dane mi było skończyć bo mężczyzna wciął mi się w wypowiedź.
- o Janek właśnie idzie - wskazał na zbliżającą się postać tego Janka, który pierwszego dnia wskazał mi sale, tego który skrzywdził Adę, tego którego unikałam.
Chłopak jak gdyby nigdy nic podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Odsunęłam się na bezpieczną odległość dwóch metrów.
- jak ładnie ze sobą wyglądacie - skwitował ojciec Janka po uprzednim przyjrzeniu się nam.
Ukradkiem spojrzałam na Resoviaków, którzy ciągle stali w tym samym miejscu, a kolejka fanów jakby nie uległa zmianom.
Janek podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
- co wy wyprawiasz ? - syknęłam próbując się uwolnić z jego uścisku.
- nie rób scen, kochanie - mruknął całując mnie w czubek głowy.
- wybierzmy się na obiad, lepiej się poznamy - zaproponował ochoczo dotychczasowy nieznajomy.
- przepraszam bardzo,  nie wiem co panu powiedział Janek ale my nie jesteśmy razem - podniosłam głos, a kilku siatkarzy przeniosło na nas wzrok.
- nie słuchaj jej tato. Coś jej się uroiło, pewnie nie wzięła tabletek rano - blondyn ujął moją twarz w dłonie i już miał mnie pocałować ale przeszkodził mu w tym Piotrek.
- przepraszam pana ale ta dziewczyna chyba nie chce aby pan jej dotykał - oznajmił ze spokojem w głosie choć wewnątrz za pewne gotował się ze złości.
Zaraz za Pitem pojawiła się cała reszta siatkarzy z Bartmanem i Lotmanem na czele. Zdezorientowany ojciec Janka siedział praktycznie w niezmienionej pozycji co chwilę przenosząc wzrok to na mnie, to na syna, aż w końcu na Resoviaków.
- Dominika to moja dziewczyna - odpowiedział równie pewnie co środkowy
- chyba coś panu się pomyliło - wtrącił się Ignaczak - proszę więc zostawić Dominikę w spokoju.
- synu co tutaj się dzieje ? - dopytywał pan Kownacki.
- nic tato. Zaraz to załatwię  Tym panom coś się ubzdurało - uśmiechnął się w stronę ojca i na oczach wszystkich siatkarzy na siłę wsunął język do mojej jamy ustnej - to moja dziewczyna - rzucił pogardliwe spojrzenie w stronę Nowakowskiego.
Janek ciągle bardzo mocno trzymał moje ciało w swoich objęciach. Moja szarpanina na nic się nie przydała. Nie miałam nawet odwagi spojrzeć żadnemu ze sportowców w oczy.
- ty sukinsynie ! - Piotrek złapał go za ramiona, co spowodowało, że Janek puścił mnie i upadłam na podłogę.
Achrem i Kovacević odciągnęli Piotrka od Jana za nim ochrona Centrum zdążyła pojawia się w pobliżu. Delikatnie podniosłam się z podłogi od razu wpadając w otwarte ramiona środkowego.
- już wszystko w porządku - uspokajał mnie. Choć jego zapewnienia praktycznie nic nie dawały, bo po moich policzkach ciągle spływały słone krople.
- przepraszam - wychlipałam.
- nie masz za co. To nie twoja wina - zapewniał nie wypuszczając mnie ze swoich objęć.
Kątem oka widziałam jak reszta siatkarzy rozmawia z Janem mocno gestykulując przy tym rękoma. Postanowiliśmy zakończyć i tak nie udane zakupy i rozjechać się do domów. Perłowski próbował rozśmieszyć resztę towarzystwa piszcząc jak baba na widok ruchomych schodów, ale najwidoczniej i jemu nie sprawiało to przyjemności bo szybko przestał jarać się zastępnikiem windy. Podziękowałam wszystkim za pomoc i wsiadłam razem z Piotrkiem do samochodu.
- jedźmy do ciebie. U mnie pewnie jest Ada.. i ja nie chcę aby.. - niepewnie spojrzałam na siatkarza.
- jak sobie życzysz - delikatnie się uśmiechnął i odpalił silnik.
 Żółwim tempem dotarliśmy pod blok środkowego. Gdy tylko weszliśmy do mieszkania poprosiłam Piotrka, aby wskazał mi łazienkę. Szybko udałam się do pomieszczenia i stanęłam przed lustrem. Dłonią dotarłam swoje usta, na których ciągle czułam wargi Janka. Chciałam jak najprędzej pozbyć się uczucia pocałunku, kilka razy wypukałam dokładnie jamę ustną, jednak skaza psychiczna ciągle ciążyła na moim organizmie. Cały czas zastanawiałam się po co Mu było to wszystko? Po co odstawiał przed ojcem tą całą szopkę? 
Nawet nie zauważyłam jak do łazienki wszedł Piotrek. Dopiero gdy jego odbicie pojawiło się w lustrze odwróciłam się w jego kierunku. 
- już wszystko będzie dobrze - zapewniał przytulając mnie.
Poszliśmy do salonu, gdzie czekała już na nas ciepła herbata. Nowakowski nalegał abym opowiedziała mu kim był ten chłopak. 
- spotkałam go pierwszego dnia na uczelni. Wskazał mi klasę. Wyglądał na prawdę na miłego. Potem Ada powiedziała mi, że to jak wygląda i zachowuje się to tylko pozory. Była z nim, a on ją skrzywdził. Od tej pory unikałam go jak diabeł święconej wody. A teraz.. nie wiem co mu odwaliło.. Wierzysz mi prawda ? - niepewnie uniosłam głowę i pierwszy raz od dłużej chwili spojrzałam na siatkarza