wtorek, 26 marca 2013

49.

Stoje przed ołtarzem w białej dopasowanej, długiej sukni. Na głowie przypięty mam welon, którego koniec leży na zimnej biało-czarnej posadzce rzeszowskiego kościoła. Do moich nozdrzy dociera zapach czerwonych róż, które trzymam w rękach i mocne męskie perfumy mojego narzeczonego. Mimo dość wysokich szpilek i tak sporo mi brakuje aby dorównać mu wzrostem. Zadzieram do góry głowę i napotykam jego cudowne spojrzenie. Uśmiecham się mimowolnie i czuję jak pojedyncza łza spływa po moim prawym policzki  Dobiega mnie pytanie księdza o to czy ktoś ma coś przeciwko zawarcia przeze mnie i Piotra związku małżeńskiego. Te kilka sekund stają się dla mnie istną męczarnią. I w końcu gdy jestem już niemal w stu procentach pewna, że już nic i nikt nie zakłóci przebiegu ceremonii z głębi kościoła słychać donośne "nie zgadzam się". Przerażona spoglądam na równie zdziwionego i zszokowanego Piotra. Nie mogę rozpoznać głosu tego, który się sprzeciwia. Ostatecznie decyduje odwrócić się w stronę zgromadzonych w kościele gości.

- Misia.. wstawaj - poczułam jak ktoś delikatnie potrząsa moje ramie.
Otworzyłam niepewnie oczy i podniosłam głowę, która jeszcze chwilę wcześniej leżała na klatce piersiowej Nowakowskiego.
- która godzina? - wychrypiałam
- po siódmej - uśmiechnął się i poprawił palcami moje w każdą stronę powykręcane włosy.
- boże - jęknęłam i ponownie ułożyłam głowę na torsie środkowego.
- spóźnisz się na wykłady - westchnął gładząc dłonią moje plecy
- kij z tym. Rzucam szkołę. Będę tylko spaaaaać - ziewnęłam
- zakochańce! Wstawać na śniadanie ! - doszedł do nas krzyk mojego brata. Gdyby chciał to obudziłby zapewne pół dzielnicy.
- jeszcze pięć minut - mruczałam co chwilę nie zmieniając uprzedniego poleżenia swojego ciała.
- mi jest bardzo wygodnie tutaj z tobą, ale za godzinę muszę być na Podpromiu.
Ponownie podniosłam głowę i spojrzałam na siatkarza "spod byka". Pokiwałam z politowaniem moją blond czupryną i z powrotem przytuliłam się do Piotrka.
- Miśka, bo się spóźnię - jęczał - no weź - nie widząc mojej reakcji zaczął powoli wstawać.
- chcesz żebym spadła ?  - warknęłam podpierając się na rękach, cudem unikając zderzenia czołowego z ciemnymi panelami w moim pokoju.
- skądże Ci taki pomysł wpadł do tej głupiutkiej głowy? - popukał mnie w czoło wciągając mnie z powrotem na łóżko.
- a skąd w tej pustej głowie zjawił się pomysł aby wstać ? - wystawiłam w jego kierunku język, ale po chwili zamilkłam.
Na twarzy środkowego pojawił się ten cwaniacki uśmieszek. Przygryzłam dolną wargę widząc jak Piotrek zbliża się do mnie. Oparłam dłonie na jego klatce.
- no ile można was wołać ?! - do pokoju wpadł mój kochany Karolek i zepsuł magię chwili.
Cicho westchnęłam i rzucając coś w stylu "zaraz przyjdziemy" zniknęłam za drzwiami łazienki.
Chwilę później odświeżona i ubrana siedziałam na wysokim taborecie przy kuchennej wyspie. Szef kuchni zaserwował dzisiaj wysokokaloryczne naleśniki z czekoladą. Wcisnęłam w siebie jedną sztukę, za to chłopaki zjedli w sumie 15.

Po wykładach udałam się na halę, gdzie chłopaki mieli popołudniowy trening. Dzisiaj Kowal ogłosił wszystkie informacje o naszej podróży do Włoch, a to przecież już po jutrze (!).
- Paul, mam taką prośbę.. - "zakręciłam" się wokół amerykańskiego przyjmującego
- no dawaj - westchnął łapiąc nadlatującą piłkę, która miała za pewne trafić we mnie. Dzięki Dobrowolski, że chciałeś mnie zabić!
- pójdziesz ze mną na zakupy... ?
- czy ktoś powiedział zakupy ?! - wtrącił entuzjastycznie Krzysztof. Ten to potrafi się zaczaić, nawet nie wiem kiedy przechodził obok nas.
- zakupy ? zakupy?   - rozniosło się echem po całej sali
- no widzisz wszyscy są chętni - zaśmiał się Lotman klepiąc moje ramię.
- no właśnie widzę..
Zakupy z Resoviakami - podejście drugie. Już widzę tony porozdawanych autografów, miliony przeróżnych min strzelanych do małego okienka w telefonie i decybele pisków... oj tak.. to już lepiej chyba iść samemu.

- ładować się do samochodów ! -   zarządził Achrem - kierunek Centrum Handlowe.
Jak kazał kapitan tak zrobiła reszta. Wsiadłam do piotrkowego samochodu i od razu przepasałam się czarną taśmą, czytaj. pasem bezpieczeństwa. W rytmach Lady Panka odjechaliśmy spod hali. Po pokonaniu wszelakiego rodzaju utrudnień, robót drogowych i korków wreszcie środkowy zaparkował auto na podziemnym parkingu.
- ruchome schody ! - krzyknął Perłowski i pobiegł w stronę jeżdżących stopni.
Kilka razy zjeżdżał i wjeżdżał, aż w końcu Bartman i Schops siłą zaciągnęli go na górę. Jak dzieci, normalnie jak dzieci. Brakuje tu tylko Łomacza, który próbowałby wchodzić pod prąd.
- aaaa! - usłyszeliśmy głośny pisk, momentalnie wszyscy odwrócili się w stronę z której ów wrzask dochodził - czy to nie są siatkarze Reski ?!?!
- a mnie to już nikt nie poznaje - jęknęłam i otarłam wyimaginowaną łzę.
- sławnym trzeba się urodzić - odparł dumnie Zibi przeczesując swoje przydługie włosy ręką, po chwili składał już swoje cenne podpisy w notatnikach, pamiętnikach, na plakatach i kartkach.
- to ja sobie pójdę usiąść - oznajmiłam widząc powiększający się łańcuszek czekających kibiców i fanów, a i oczywiście hotek.
Zajęłam jedną z ławeczek w pobliżu i ze zniecierpliwieniem spoglądałam raz na siatkarzy, a raz na zegarek. Minuty upływały, a kolejka wcale się nie zmniejszała.
- pani Dominika ? - nawet nie wiem kiedy przysiadł się do mnie całkiem nieznajomy

czwartek, 21 marca 2013

48.

Zlustrowałam wzrokiem siedzącego obok mnie siatkarza. A może powinnam uciec? Rozpamiętując minione wydarzenia ta opcja wydawała mi się najbardziej rezolutna. Ale co tam, przecież Zbigniew Bartman nawet muchy by nie skrzywdził, co nie ?
- chyba jeszcze za wcześnie to oceniać - westchnęłam - jesteśmy ze sobą niecały dzień..
- kochasz go ?  -wypalił ni stąd ni zowąd.
Popatrzyłam na niego zmieszana. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Czy go kocham? 
- na to chyba też jest jeszcze za wcześnie - ucięłam krótko - a teraz chyba musisz już iść na rozgrzewkę.
Wskazałam na schodzących się siatkarzy. Bartman długo nie reagowała, więc wstałam ze swojego miejsca i podeszłam bliżej zawodników uwieczniając ich persony w kadrze.
Zdjęcie po zdjęciu zbliżaliśmy się do końca treningu. Kilka minut przed zakończeniem poszłam do kwatery rzeszowskich informatyków. Przekazałam im plik z wszystkimi zdjęciami, zamieniłam przysłowiowe dwa słowa i wróciłam na sale. Niestety tam nie zastałam nikogo oprócz pani sprzątaczki wrzucającej żółto-niebieskie Mikasy do kosza na kółkach. No tak, bo przecież naszym "Resoviankom" korona z głowy by spadła, gdyby po sobie posprzątali. Zabrałam z krzesełka swoją kurtkę i ubierając ją zmierzałam ku wyjścia z Podpromia. Z parkingu dobiegły mnie "odgłosy" wydawane przez chłopaków. Jak zwykle śmiali się z głupich tekstów Ignaczaka, bo co oni mogą robić innego ?
- hahahahahahaha - zaśmiał się po chwili przerwy Buszek.
- nie nie mów, że dopiero teraz zajarzyłeś ? -  źrenice Dobrowolskiego momentalnie się powiększyły i przypominały.. o takie coś :  O.O.
- Rafał ma długie nerwy.. zanim dojdzie z ucha do mózgu to trochę trwa - błysnął swoją inteligencją Kosok.
- kurwa, zamek mi zamarzł   - jęknął Lotman.
Stojąc kilka kroków od nich z uśmiechem na ustach przypatrywałam się ich poczynaniom, w których to Bartman chciał pokazać wszystkim, że swoją siłą uda mu się otworzyć drzwi lotmanowego samochodu.
- co robicie ? - zapytałam niczym Izabela z "Fineasza i Ferba".
- otwieramy drzwi - machnął ręką Tichacek - ale to zadanie dla prawdziwych facetów, a nie dla dziewczyn.
- więc prawdziwy facecie poczekaj chwilkę, a zaraz otworzę te przeklęte drzwi. Piotrek rzuć klucze od swojego samochodu.
Nowakowski lekko zdziwiony rzucił mi jedną z najcenniejszych rzeczy w jego życiu. Otworzyłam drzwi do strony pasażera i ze schowka wyjęłam spray odmrażający. Wróciłam do grupki "prawdziwych facetów" i przepychając się między nimi dotarłam do tych nieszczęsnych drzwiczek. Kilka razy spryskałam zamarzniętą klamkę i po chwili Paul mógł wrócić do domu.
- proszę bardzo - wyszczerzyłam się o gestem ręki zaprosiłam Amerykanina do środka.
- gdybym nie miał żony, a ty nie byłabyś z Pitem.. to brałbym Cię oj brałbym - zaśmiał się przyjmujący
- ale masz żonę, a ona jest ze mną - Piotrek objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. Czy ktoś tu właśnie jest zazdrosny ? 
- dzięki Miśka ! - Lotman uścisnął mi dłoń i odpalił silnik auta.
Wszyscy porozchodzili się do swoich samochodów i  rozjechali do domów. Usiadłam z pitowym samochodzie i czekałam aż środkowy pożegna się jeszcze z Kovacevićem. Zaczęłam majstrować przy przyciskach, szukając tego, który włączy ogrzewanie. Na dworze było nie za ciekawie i strasznie przemarzłam.
- chcesz mi wszystko poprzestawiać ?
Nawet nie zauważyłam kiedy do auta wsiadł Nowakowski. Spojrzał na mnie tym swoim karcącym wzrokiem, ale po chwili szeroko się uśmiechnął.
- ogrzewanie ? - spytał rozbawiony.
Kiwnęłam głową, a on przycisnął jakiś bliżej nieokreślony mi guzik i już po chwili poczułam jak przyjemne ciepło wypełnia wnętrze samochodu.

Kilka minut później byliśmy już na naszym osiedlu. Jako "wzorowa dziewczyna" zaprosiłam swojego chłopaka na tradycyjną kawę. Choć czarny napój zmienił się oczywiście w kolacje. Akurat trafiliśmy na Karola i Adę. Razem z nimi zjedliśmy posiłek, po czym zaszyliśmy się w mim pokoju. Położyliśmy się na łóżku i przez chwilę wpatrywaliśmy w sufit.
- wszystko zaczyna się układać - szepnął Piotrek splatając nasze palce ze sobą.
Przez moje serce przeszedł pojedynczy impuls. Było mi cholernie dobrze. Z nim.
- to wcześniej się nie układało ? - zaśmiałam się
- układało, ale nie tak jak powinno - sprostował  - teraz już będzie.. zajebiście. Tak będzie zajebiście. Bo my jesteśmy zajebiści.
- skromność to podstawa - wyszczerzyłam się układając głowę na jego torsie
Rytmicznie unosiłam się wraz z jego klatką piersiową w górę i w dół. Nawet nie wiem kiedy gdy jego oddech ukołysał mnie do snu.

sobota, 16 marca 2013

47.

Jego skruszony głos powoli docierał do moich uszu. Łomacz miał w sobie to coś, co nie pozwalało mi dłużej na niego się gniewać. Był moim przyjacielem i znał mnie na wylot.
~Grzesiu już wszystko okej - przerwałam mu jego przeprosinowy monolog, który już trochę zaczynał mnie nudzić.
~na prawdę ? - wyczułam jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.
~tak Łomacz, tylko następnym razem...
~tak wiem, mam nie wchodzić z butami w twoje życie  - dokończył za mnie - po prostu martwię się.
~dobrze Grzesiu, ale teraz daaaj spać - jęknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam  tylko chichot rozgrywającego.
~dobranoc, ale pamiętaj, że w razie czego moja pięść może obić twarzyczkę tego Nowakowskiego - zaśmiał się.
Odburknęłam tylko jakimś cichym "okej" i zakończyłam rozmowę.
Padłam twarzą w poduszkę, po czym szybko usnęłam.

next day. 

Kolejny dzień  rozpoczął się dość nieoczekiwanie i  nie była to miła pobudka, ani nawet Karol nie przyniósł mi śniadanie do łóżka. Westchnęłam i podreptałam do głównych drzwi, aby otworzyć spragnionemu mego widoku.U progu powitał mnie szeroki uśmiech Piotrka.
- jak się spało ? - spytał obdarowując mój policzek buziakiem.
- wspaniale, a Tobie ? - gestem ręki zaprosiłam go do środka
- nie było Cie obok mnie, więc nie zbyt fajnie - spuścił kąciki ust w dół
- Nowakowski takie teksty to ty możesz gimnazjalistkom puszczać - trzepnęłam go w ramię - a tak w ogóle to co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze ?
- no na trening Cię zabieram  - pociągnął mnie za sobą na kanapę.
- ja dzisiaj na uczelnię idę - wystawiłam mu język - na popołudniowy dopiero wpadnę.
Spojrzałam na zegarek. Nieubłaganie szybko zbliżała się godzina ósma. Zostawiłam więc środkowego w salonie, a sama poszłam do swojego pokoju. Związałam włosy w koka, a z szafy wygrzebałam dżinsy i ciepły sweter. Zaopatrzona w ubrania weszła do łazienki, gdzie w mgnieniu oka włożyłam je na siebie. Pociągnęłam jeszcze rzęsy tuszem i byłam gotowa na podbój rzeszowskiej uczelni.
W kuchni czekało już na mnie śniadanie. Z uśmiechem na ustach usiadłam na krześle i konsumowałam moje kanapki.
- podwiezieeeesz mnie ? - zrobiłam maślane oczy kota ze Shreka. To przecież zawsze działa.
- no nie wiem, nie wiem - drażnił się - jeszcze mi śniadanie nie podziękowałaś.
Podeszłam do niego i stojąc na palcach starałam się dostać do jego policzka. Na próżno! Tak więc inteligentne komórki panny Toborkowej zaczęły pracować. Przysunęłam sobie krzesełko i stanęłam na nim. Tera to ja byłam wyższa niż Piotrek! Bez problemu pocałowałam go w policzek. Jednak na tym się nie skończyło. Siatkarz chwycił mnie w pasie i ściągnął z mojego podwyższenia. Trzymając mnie bardzo blisko siebie postawił na ziemi i wpił się moje usta. Napawałam się jego bliskością i obecnością.
- kocham Cię - wyszeptał tuląc mnie do siebie.
Wiedziałam, że czeka aż powiem mu te dwa słowa, ale ja ciągle nie byłam tego pewna. Podobał mi się, czułam się z nim dobrze, czułam, że odnalazłam szczęście, ale po prostu nie byłam przekonana do tego czy to to uczucie.
- jedźmy już, bo się jeszcze spóźnisz - oznajmił zmieszany.
W milczeniu doszliśmy do samochodu Nowakowskiego. W ciszy również dojechaliśmy pod uczelnię. Nie wiedziałam jak się zachować wychodząc z auta. Spojrzałam na niego. Był jakiś nieobecny. Czułam jak serce pęka mi na drobne kawałeczki. Wyszłam z samochodu i czym prędzej zniknęłam za drzwiami UR.

Na wykładach w ogóle nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam o tej chorej sytuacji z dzisiejszego poranka. Powinien mnie zrozumieć.. ja muszę dojrzeć do tego uczucia. Zamieniłam w czasie przerwy dwa słowa z Adą , po czym znowu biłam się z własnymi myślami na wykładach z fotografii.
Punktualnie o 14 wyszłam z budynku. Jakie było moje zaskoczenie, gdy na parkingu dostrzegłam dobrze znany mi samochód. Po chwili wyszedł z niego Piotrek i opierając się o maskę obracał między palcami kluczyki. Powoli podeszłam w jego stronę. Serce łomotało mi jak flaga na wietrze.
- przepraszam - wyszeptał podchodząc do mnie. Zza pleców wyciągnął pojedynczą czerwoną różę.
- dziękuję - gdy tylko się nachylił pocałował go w policzek.
Prosto spod uczelni pojechaliśmy na hale. Gdy wchodziliśmy Piter złapał mnie za dłoń, co wywołało burze "uuuuuu" wśród idącego za nami Ignaczaka i Bartmana.
Rozstałam się z środkowym i każdy poszedł w swoją stronę. Usiadłam na krzesełku koło boiska i przeglądałam zdjęcia zapisane na karcie pamięci w aparacie.
- widzę, że dobrze wam się układa - siatkarz przysiadł się obok mnie i upił łyk wody z butelki.

wtorek, 12 marca 2013

46.

W ostatniej chwili chwyciłam opadający ręcznik. Do mojej buzi wleciałoby stado rozwścieczonych much. Ale co byście zrobiły gdyby przed waszymi oczami widniał ogromny bukiet czerwonych róż? Do moich nozdrzy dotarł zapach tych cudownych kwiatów.
- bukiet przeprosinowy dla pięknej pani - jego udawany poważny ton wzbudził u mnie wybuch chichotu - z czego się panienka śmieje?
Zza bukietu wyłoniła się jego roześmiana twarz.
- z ciebie Głuptasie - odparłam poprawiając biały materiał okalający moje ciało.
- chyba przyszłem nie w pore - wyszczerzył się lustrując moje ciało wzrokiem - ale co tam - machnął ręką - chyba mieliśmy porozmawiać.
Powiedział już całkiem poważnie głęboko wpatrując się w moje oczy. Jego wzrok działał na mnie uspokajająco, jednocześnie sprawiając że pragnęłam jego spojrzenia jeszcze bardziej niż czegokolwiek innego.
- tak więc mogę wejść? Tak ładnie proszę.. - wręczył mi bukiet.
- dziękuje.
Wpuściłam go do środka i zamknęłam z impetem drzwi. Piotrek rozsiadł się na kanapie, a ja włożyłam kwiaty do wazonu.
- pójdę się tylko ubrać - zaczęłam zmierzać w stronę schodów.
- dla mnie możesz tak zostać - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego spod byka i posutkałam się w czoło. Niespodziewanie podszedł do mnie i chwytając mnie za nadgarstek zaprowadził na sofe.
- porozmawiajmy teraz. Proszę.. - trzymał moją dłoń w swojej delikatnie głaszcząc ją kciukiem.
- tak więc.. - wypuściłam głośno powietrze z ust
- tak więc.. - powtórzył
- boże Piotrek przejdź do sedna - ponagliłam go
- nawet nie wiesz jak trudno jest mi zebrać słowa. Siedzisz tu przede mną jedynie w ręczniku..
- mówiłam, że lepiej pójdę się ubrać - westchnęłam
- Miśka no kocham cię! Cholernie cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.
Spuścił wzrok. Właśnie usłyszałam najpiękniejsze słowa świata od chłopaka, który również i mi nie jest obojętny.  Położyłam dłoń na jego policzku, a jego głowa momentalnie podniosła się do góry. W jego pełnych nadziei oczach dostrzegłam te cudowne iskierki. Motyle zaczęły szaleć w moim brzuchu, obym tylko nie dostała motylicy wątrobowej. Uniosłam kącik ust do góry. Nasze twarzy sekunda po sekundzie zbliżały się do siebie. Czułam jego przyśpieszony oddech na moich nagich ramionach. Byliśmy już tak blisko do naszego kolejnego pierwszego pocałunku, który miał uwięczyć dzisiejszy dzień pełen niespodzianek,  gdy usłyszeliśmy trzask drzwi. Piter odsunął się i zrezygnowany oparł swoje plecy o zagłówek kanapy.
- ja wam chyba przeszkodziłem.. - zaśmiał się mój brat.
- chodźmy na górę - zaproponowała Ada wyłaniając się zza sylwetki Karola.
Cała budowana magia znikła. W duchu byłam zła na tą parę gołąbków śmiejących się na górze za pewne z zaistniałej sytuacji. No ale kto by się nie śmiał. Karol widząc mnie w samym ręczniku na pewne już wyobrażał sobie jakieś niestworzone historie.
Za to w mojej głowie narodził się cudowny plan i nie miał on na celu zrzucenia z siebie ręcznika. Przysunęłam się do środkowego i położyłam głowę na jego ramieniu. Usta od razu wykrzywiły mu się w uśmiech a ręką powędrowała za moje plecy.
- Nowakowski.. - zaczęłam, ale szybko skończyłam gdyż poczułam jak jego telefon wibruje w kieszeni dżinsów - telefon ci dzwoni.
Wstałam z kanapy, aby nie krępować ruchów ręki Piotrka, który bez problemy wysunął z kieszeni swój nowoczesny model dotykowego telefonu bliżej mi nieokreślonej marki.
Korzystając że Piotrek pochłonięty jest rozmową przez telefon pobiegłam do swojego pokoju. Z szafy wyjęłam bieliznę i luźne spodnie dresowe, a dodatkowo męską koszulkę, którą podwędziłam bratu. W błyskawicznym tempie ręcznik zamieniłam na owe ubrania.
- tu mi uciekłaś - ręce Piotrka powędrowały na moje biodra, a głowę oparł na ramieniu - chyba chciałaś mi coś powiedzieć zanim jeden z siatkarzy przerwał ci swoim telefonem.
- a kto dzwonił? - obróciłam się do niego przodem nie pewnie kładąc swoje dłonie na jego klatce piersiowej.
- a jak ci powiem to co będę z tego miał? - śmiesznie poruszył brwiami
- moją dozgonną wdzięczność.
- mhh.. zastanowie się
- Piotrek no !
- powiem Ci jak zgodzisz się oficjalnie być moją dziewczyną - znów spuścił wzrok. Ach ta jego wrodzona nieśmiałość.
- to jest szantaż !
- tak więc jaka jest twoja odpowiedź ?
- zgadzam się - uśmiechnęłam się - a teraz mów kto dzwonił !
- Holmes. Pytał się czy już z tobą rozmawiałem.
- zdradjca. Niech ja go tylko dorwe to..
Nie dane mi było dokończyć mojej błyskotliwej wypowiedzi, gdyż Piotrek zamknął moje usta swoimi.
Szczęśliwa wtuliłam swoją głowę w jego tors i upajałam się jego bliskością.
- to jest najszczęśliwszy dzień mojego życia - wyszeptał.
- oj Nowakowski, Nowakowski nie wiedziałam że aż taki romantyk z ciebie - zaśmiałam się nie odsuwając twarzy od jego klatki piersiowej.
- oj Toborkowa, Toborkowa ty jeszcze wiele rzeczy o mnie nie wiesz..
Cały wieczór spędziliśmy oglądając film na laptopie. Około dwudziestej pierwszej Piotrek wrócił do siebie i choć mieszkał w bloku obok czułam jakby pojechał na drugi koniec miasta. Wzięłam więc długi prysznic i wskoczyłam pod kołdrę. Leniuchowaniem nie dano mi się nacieszyć, gdyż moja kochana Aduśka postanowiła przeprowadzić ze mną wywiad miłosny.
- więc, powiedz mi że w końcu jesteście razem bo inaczej pójdę do tego całego siatkarza i mu wygarne - Ada zacisnęła dłonie w pięści
- oj słońce - westchnęłam
- a więc mam gratulować przyszłej pani Nowakowskiej czy nie ?
Kiwnęłam tylko głową, po czym tonęłam w ramionach przyjaciółki, która przepowiadała mi niczym wróżka przyszłość.
Wreszcie udało mi się jej pozbyć i w spokoju mogłam pójść spać.
Przymykałam już oczy i wędrowałam w stronę krainy Morfeusza, gdy mój inteligentny telefon dał o sobie znać. Nie patrząc nawet na to kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
~ śpisz?
~ no wyobraź sobie, że normalni ludzie o tej godzinie śpią! - syknęłam rozpoznając jego głos
~ bo ja bym chciał cię przeprosić...

sobota, 9 marca 2013

45.

Znów zatopiłam się w jego magnetycznych tęczówkach, które tak bardzo przypominały mi błękit nieba nad naszym bałtyckim morzem. Gdzieś w głębi serca podświadomie liczyłam na to, że kiedyś zada mi takie pytanie i wywróci moje życie o 180 stopni.
- Boże, Cichy.. - Ignaczak ponownie wepchał swoją głowę między nasze siedzenia - przecież nie tak prosi się dziewczynę o chodzenie..
- słuchaj Igły, on już doświadczony w tych sprawach - Bartman sprzedał środkowemu cios w ramie.
- a jak? Oświećcie mnie ! - prychnął Nowakowski.
Oparłam się o szybę i z uwagą wysłuchiwałam jak to Ignaczak, Kovacević, Schops i Dobrowolski wyznawali miłość swoim ukochanym.
- mówię Ci najlepiej zrób jej kolację niespodziankę - wtrącił Perłowski
- Łukasz, gdybyś nie wiedział to ja tutaj siedzę ! - wstałam i pomachałam w jego kierunku. W odpowiedzi zaszczycił mnie swoim jakże zawsze idealnym uśmiechem.
- przepraszam cię za nich - szepnął Piotrek, a jego twarz przybrała mine biednego pieska - tutaj nie da się normalnie rozmawiać, więc chyba będziemy musieli naszą pogawędkę przesunąć na potem.
Kiwnęłam głową, a po chwili znów przysypiałam wtulona w siatkarza. 
Kilka kilometrów przed Rzeszowem siatkarze znowu się ożywili i jak małe dzieci cieszyły się, że wreszcie opuszczą autokar. No tak, przebywając ze sobą często nawet po dwadzieścia cztery godziny na dobę, więc nie ma się czemu dziwić, że chcą jak najszybciej zasiąść w spokoju w miękkim fotelu przed telewizorem.
Gdy tylko autobus zatrzymał się przed Podpromiem chłopaki jak na skrzydłach wyszli z pojazdu, odebrali bagaże i pognali do swoich domów.
Na końcu wyszłam ja i Piotrek. Jakoś nie spieszyło nam się aby zrobić do swoich mieszkań. Spokojnie zaczekaliśmy, aż reszta odbierze torby, a na końcu uczyniliśmy to i my.
- Dośkaa ! - odwróciłam się na pięcie i dopiero po chwili odnalazłam wzrokiem stojącego przy samochodzie Łomacza - Dośka ! - ponowił swoje nawoływania.
Dla świętego spokoju podeszłam do niego, ale nie sama. Podeszłam do niego razem z Piotrkiem. Odkąd dowiedziałam się, że gdański rozgrywający za moimi plecami ustawia moje życie byłam na niego wściekła, a jego pogodny ton głosu cholernie działał mi na nerwy.
- myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi - wysyczałam jak najszybciej. Czułam jak łzy wypełniają moje gałki oczne - a ty wchodzisz z butami do mojego życia niby dla mojego dobra. Myślisz że wszystko o mnie wiesz? Myślisz się! Gówno o mnie wiesz! - ostatni raz spojrzałam w jego przerażone oczy - wracam z Piotrkiem.
Wykonałam obrót i za środkowym podążyłam do jego samochodu, który w czasie naszego pobytu w Kielcach grzał miejsce parkingowe pod halą.
- nie musiałaś aż tak na niego najeżdzać - westchnął Nowakowski, gdy siedzieliśmy już w samochodzie.
Prychnęłam i oparłam głowę o zimną szybę. Gdy dojeżdżaliśmy na nasze osiedle dostałam SMSa od Łomacza.

"Przepraszam... Nie chciałem aby to tak wyszło. Wracam de Gdańska. Trzymaj się Mała"

- Grzesiek ? - spytał Pit parkując samochód
- Grzesiek - westchnęłam chowając telefon do kieszeni.
- nie odpiszesz ? - dopytyał
- nie teraz - mruknęłam otwierając drzwi samochodu
- poczekaj - siatkarz złapał mnie za rękę powodując że z powrotem bezwladnie opadłam na siedzenie - co z naszą rozmową?
- nie wiem... do jutra Nowakowski - oddechem podrażniłam jego policzek, po czym delikatnie musnęłam go swoimi wargami.
Nie dając mu ponownie dojść do słowa wybiegłam z samochodu i czym prędzej  zniknęłam za drzwiami prowadzącymi do klatki schodowej mojego bloku.
W mieszkaniu nie było nikogo. Karol za pewne siedział u Ady, a akurat teraz cholernie jej potrzebowałam. Teraz, gdy moje życie legło w gruzach, straciłam najlepszego przyjaciela, a Piotrek pewnie się na mnie obraził. Została mi tylko jedna osoba, która mogłaby mi pomóc. Jeden numer. Jeden telefon. Jeden jedyny siatkarz.
~ możesz rozmawiać? - zapytałam gdy tylko odebrał.
~ z Tobą zawsze - odparł optymistycznie
~ mam problem. Moje życie to jedno wielkie bagno - oznajmiłam i rozpłakałam się
~ znowu Bartman ?? Niech ja go tylko spotkam! - uniósł się mój rozmówca
~ Russell proszę bin uspokój się.. ty nie Zbyszek - otarłam mokre policzki - straciłam przyjaciela, a osoba na której mi zależy za pewne nie chce ze mną rozmawiać.
~ ale jak to? O kim ty mówisz?
Opowiedziałam jastrzębskiemu środkowemu co mi leży na sercu. Rozmowa z nim dała mi dużo do myślenia i dzięki niemu zrozumiałam jak bardzo zależy mi zarówno na Grześku jak i na Piotrku
~ powinnaś przeprosić Nowakowskiego - rzucił
~ wiem.
~ ale tego nie zrobisz - słusznie zauważył. Rozgryzł mnie
~ zobaczę jak to będzie..
~ dobra Miśka ja muszę lecieć na trening. Trzymaj się tam w tym Rzeszowie i pamiętaj, że moje mieszkanie stoi dla ciebie otworem.
~ dzięki. Będę pamiętała.

Zakończyłam połączenie i z kubkiem gorącej czekolady usiadłam na kanapie.
Przydałoby się przeprosić Piotrka i poważnie z nim porozmawiać. Ale mam taką niepisaną zasadę : nie wyciągam pierwsza ręki do chłopaka. Wiem, że to jest głupie i niedojrzałe, ale inaczej nie potrafię. Nie mam na tyle odwagi. Przykryłam się pluszowym kocem i delektując się gorącym napojem oglądałam polską edycję Top Model. Chociaż na chwilę oderwałam się od przykrej rzeczywistości. Z drugiej strony każda z tych kandydatek na następną top model utwierdzała mnie w przekonaniu że na modelkę na pewno się nie nadaje, więc na dziewczynę Nowakowskiego również. Szczupłe, ładne, z długimi nogami i nieziemskimi rysami twarzy przysparzały mnie o jeszcze więcej kompleksów.
Po obejrzeniu całego odcinka i kilka epizodów cudownych "Trudnych Spraw" zajęłam się szykowaniem sobie jakiejś kolacji. Z kilkoma kanapkami na talerzu znów usiadłam przed telewizorem. Wzięłam do ręki telefon i wystukałam numer do Gregora. Długo zastanawiałam się nad tym czy nacisnąć zieloną słuchawkę. Ostatecznie zablokowałam telefon i rzuciłam go na stolik. Nie jestem gotowa na rozmowę z Łomaczem, za dużo żalu jeszcze do niego czuje.

Kilka minut po dziewiętnastej postanowiłam wziąć relaksującą kąpiel z wszelakiego rodzaju okejkami i solami. Ze stanu odprężenia wyrwał mnie dzwonek do drzwi roznoszący się po całym mieszkaniu.
- pewnie Karol nie wziął kluczy - mruknęłam - już otwieram !
Okręciłam się ręcznikiem, a bose stopy wsunęłam w moje ulubione kapcie z głową Tygryska.
Otworzyłam drzwi, a przez to co za nimi zobaczyłam o mało co nie straciłam ręcznika, który powoli zjeżdżał z mojego ciała.

poniedziałek, 4 marca 2013

44

- gdy patrzę w twe oczy zmęczone jak moje.. to kocham to miasto zmęczone jak ja.. - zanucił Piotrek powodując że na moją twarz wpełzł uśmiech - wietrzysz zęby.. to dobrze
- czy ty nie możesz być choć raz poważny? Przed chwilą przyznałeś że jestem dla ciebie kimś bardzo ważnym a teraz zachowujesz się jakbyś tych słów w ogóle nie powiedział..
- chciałem jakoś rozluźnić atmosferę, bo to taki trochę ciężki temat
- ty to nawet stype rozruszasz - wysiliłam się na uniesie kącików warg do góry.
- widzę, że i ty masz dobry humor - strzelił palcami i puścił oczko w moją stronę.
- wiesz chyba musimy już iść bo teraz na pewno nie spóźnimy.
- nie uciekniesz od tego tematu - złapał moją dłoń przez co spowolnił moje wstanie z krzesełka
- nie mam zamiaru uciekać. Chce po prostu pomyśleć.
Poklepałam delikatnie jego policzek, po czym odsunęłam trochę krzesło i wstałam.
Tak, nasza rozmowa na poważny temat jakim jest miłość nie wyglądała zbyt poważnie. Ale może my po prostu tak mamy? Może my jesteśmy jacyś inni? Nienormalni? A może to inni są nienormalni a my to ci normalni? Niezła rozkmina, co nie? Bo pytania retoryczne to coś co Dominiki lubią najbardziej. Piotrek jak cień podążał za mną. Choć może jak cień to nie jest zbyt dobre określenie. Spacerował ku mojego boku niczym rasowy spaniel. Nie no zlewam się. Był raczej jak taki przywatny ochroniarz. Gdy tylko przechodzący obok nas chłopak zmierzył mnie wzrokiem i szeroko się uśmiechnął, u Piotrka włączała się czerwona lampka alarmowa, a przy wzroście Nowakowskiego mój potencjalny adorator znikał jak Igła przed Iwoną, gdy przeżywa kobiece dni. A uwierzcie mi na słowo, że ostatnio koczował pięć dni u Dobrowolskiego.

Z recepcji odebraliśmy nasze bagaże. To znaczy Piotrek odebrał, a ja cieszyłam się promieniami zimowego słoneczka, szczerząc swoją ładną buźke (bo skromność to podstawa, ot co !) do ledwo widocznej blado żółtej kuli na niebie.
- zastrzegam sobie prawo do siedzenia z tobą w autokarze - oznajmił Piter na tyle głośno aby gromadzący się przed autobusem siatkarze go usłyszeli i na tyle poważnie aby wbili to sobie do tych swoich pustych głów.
- ej to ja chciałem z nią siedzieć.. - Kosa otarł tylko jemu widoczną łzę.
- przykro mi Grzesiu, ale ja jestem ładniejszy - zaśmiał się Nowakowski przeczesując swoją blond czuprynę dłonią. A tak na marginesie to przydałby mu się już fryzjer, bo za niedługo to będzie wygląd jak Giba, Kadziu i Winiar razem wzięci.
- takie brawo dżungli - skwitował Ignaczak - dalej młodzieży.. i staruchy wchodzimy do autokaru.
Po wysłuchaniu prychnięcia Kosoka i bartmanowego rasowego rżenia niczym koń również weszliśmy do naszego zawsze sprawnego i nigdy nie psującego się autobusu. Czujecie ironię w mym głosie?
Ciągnęta za nadgartek znalazłam się na siedzeniu koło Pita. Wybłagałam u niego miejsce pod oknem, więc po zamianie mogliśmy spokojnie ruszyć w drogę powrotną. Ale oczywiście tak się nie stało, gdyż trener musiał sprawdzić listę i okazało się że jednego z Resoviaków brakuje.
- gdzie ten ciul się podziewa? - jęczał Ignaczak łądując swoją słowem w dziurę między oparciami naszych foteli
- jak Bóg Kubie tak Kuba Bogu - zaśmiałam się
- ale z tego co mi wiadomo - wtrącił się Lotman klęcząc na miejscach przed nami - to przecież Alek nie przyszedł, a Woś siedzi o tam - wskazał na rząd foteli obok
- boże czy w tej Ameryce to sami idioci się rodzą? - Nikola przybił sobie facepalma choć to bardziej był facezagłóweksiedzenia.
- a w Serbii barany! - odgryzł się Paul.
Po jakiś piętnastu minutach pojawił się jaśniej hrabia Achrem w towarzystwie trzymającego go za ucho  Kowala. Cóż to za piękny widok, aż musiałam go udokumentować. Karta pamięci mojej lustrzanki pękała w szwach. Za karę Alek musiał spędzić podróż w kozie, czytaj: na siedzeniu obok trenera.
- należało mu się ! Za to że mnie obudził tak wcześnie. Teraz jestem śpiąca - przeciągnęłam się i głośno ziewnęłam
- i temu zaradzimy - uśmiechnął się siedzący obok mnie środkowy i w mgnieniu oka ułożył moje nogi na swoich kolanach. Następnie podał mi swoją bluzę, którą złożyłam między swoją głowę a miejsce styku fotela i szyby.
Mruknęłam z zadowolenia, po czym przymknęłam ociążałe powieki. Czułam jak ręce Piotrka błądzą po całej długości moich nóg. Przyjemne ciepło jego dłoni jeszcze bardziej pogrążało mnie w morfeuszowych otchłaniach.

Obudziły mnie dopiero "turbulencje" spowodowane polskimi dziurawymi drogami. Podskoczyłam kilka razy na miękkiej sprężystej gąbce wypełniającej mój fotel, uderzając przy tym czubkiem głowy w niezbyt miękką i przyjemną szybę.
- rozmasuje - zaproponował, a raczej stwierdził Piotrek, po czym okrężnymi ruchami masował mojego rosnącego guza.
Czułam jego oddech na skórze pokrywającej moją twarz. Ciepło jego pocałunku było na wyciągnięcie ręki. Smak jego ust, których udało mi się dotknąć swoim nosem. To wszystko było tak blisko, a z drugiej strony tak daleko. Nie wytrzymałam. Łamiąc postawione sobie wcześniej zasady, nie licząc się z żadnymi konsekwencjami mojego czynu, znalazłam jego utęsknione wargi. Nie sprzeciwił się mojemu pocałunkowi. Wręcz przeciwnie: przejął inicjatywę. Jego dłoń z moich osób wylądowała na moim policzku, a druga spoczywała na biodrze wprawiając moje ciało w dreszcze emocji i podniecenia.
- UUUU, a oni się całują ! - wykrzyczał Ignaczak składając swoje usteczka w dzióbek.
Jak o było do przewidzenia oczy wszystkich zgromadzonych znalazły się na naszej czerwonej niczym dwa buraki dwójce. Dostaliśmy nawet garstkę braw i kilka gramów gwizdów.
- pieprzyć to - mruknął Piter i narzucając na nasze głowy swoją bluzę wpił się w moje usta.
Ten pocałunek był całkiem inny. Nie był przepełniony nieśmiałością i delikatnością. Był całkowitą odwrotnością wyżej wspomianego. Przepełniała go zachłanność i chęć sprawdzenia kto "wymięknie" pierwszy.
- bo wam tlenu braknie ! - zaśmiał się nasz kochaniutki zawsze skory do pomocy libero. Ciekawe czy będzie taki uczynny jak każe mu przegrać mecz ze Skrą. Tak więc wracając do uczynnego Krzysztofa, zdjął z nas ciepły polar i z głupkowatym uśmieszkiem, go którego już nas przyzwyczaił klapnął na swoje siedzenie.
- Dzięki Igła. Bez ciebie zapomniałbym o oddychaniu - Piter uniósł kciuk w górę
- przecież dla ciebie teraz to Miśka powinna być jak tlen i woda razem wzięte - błysnął swoją internetową mądrością siedzący na jednym z pobliskich miejsc Bartman - przynajmniej dla mnie by była - dodał ściszając głos i siląc się na nikły uśmiech.
Nowakowski przeniósł swój wzrok z atakującego na mnie. Wzruszyłam tylko ramionami i z powrotem chciałam oprzeć głowę o szybę, ale Piotrek mnie uprzedził i przysuwają się do mnie, wręcz zmusił moją głowę do wylądowania na jego ramieniu. Swoją ręką objął górną cześć mojego ciała, a ja odruchowo objęłam go swoją w pasie. Gdy zrozumiałam swój błąd było już za późno, bo gdy tylko chciałam cofnąć swoją rękę Piotrek skutecznie mi to uniemożliwiał.
- zostaniesz moim tlenem i wodą razem wzięte? - wyszeptał mi wprost do ucha.

______________________________________
Moja kochana SKRA... moja wspaniała, najukochńsza, jedyna taka drużyno... zawaliliście sprawę.
Ale i tak jestem z wami.. do końca, na zawsze.. nie ważne co by się działo.. możecie na mnie liczyć.
KTO JEST MISTRZEM, MISTRZEM? TYLKO SKRA.
Dziękuje chłopakom za walkę do samego końca.