czwartek, 31 stycznia 2013

36.

W końcu udało mi się dotrzeć do sali na której dziś miał odbyć się wykład. Usiadłam na samym końcu, gdyż nie miałam chęci słuchać jak profesor mówi w kółko o tym samym. Moją głowę wypełniała całkiem inna persona. Moją głowę wypełniał Piotr. Nawet nie zauważyłam gdy miejsce obok mnie zajął Janek. Uśmiechnął się przyjaźnie, ale ja szybko odwróciłam wzrok w inną stronę.  Tak, widok największej laluni na moi roku do której sliniło się większość facetów, to był zdecydowanie lepszy punkt niż wpatrywanie się w Janka. Szczyt moich nerwów wyczerpał się gdy blond piękność odwróciła głowę w moją stronę. Zebrałam swoje rzeczy i wyszłam z sali trzaskając drzwiami. Czułam tylko jak kilka spojrzeń odprowadza mnie do wyjścia z uczelni. Podłączyłam słuchawki do mojego telefonu i zatracając się w rytmach Lady Panku poszłam w stronę hali Podpromie. Po ponad półgodzinym marszu dotarłam do celu. Akurat kończył się poranny trening na siłowni. Bez słowa weszłam do pomieszczenia. Od razu uderzyła we mnie fala zaduchu i zapachu spoconych męskich ciał. Moje przybycie trochę zdziwiło chłopaków. Co chwilę któryś dopytywał dlaczego przyszłam na ich poranny trening ale zbywałam ich krótkimi odpowiedziami. Całą swoją uwagę poświęciłam zdjęciom. Zrobiłam kilka ciekawych ujęć i opuściłam siłownie.
- Misiuu, co się stało ? - poczułam czyjąś dłoń na prawym ramieniu.
- wszystko w porządku - uniosłam kciuk do góry.
- przecież widzę że coś jest nie tak.. - ciągnął temat
- Piotrek na prawdę wszystko w porządku - mruknęłam
- to dlaczego nie jesteś na wykładach ?  wejdźmy ty szatni  - zaproponował wskazując na drzwi - a teraz mów co tutaj robisz? Dlaczego nie jesteś na uczelni?
- bo nie mogę znieść widoku tego paszczura! Dlaczego to wszystko ciągle mnie prześladuje ?! - oczy zaszły mi łzami, które po chwili zaczęły spływać po moich policzkach.
- Domi co się dzisiaj wydarzyło ? - palcem powycierał moją mokrą twarz. Co i tak nie przyniosło żadnego skutku bo słone krople nieustannie wypływały z moich oczu.
- dlaczego nie jesteś na treningu?
- przecież mam kontuzje - wywrócił oczami - ale ty nie zmieniaj tematu. I odpowiedz na moje pytanie.
- Piotrek, to wszystko mnie przerasta. Sądziłam że wczoraj poukładałam sobie życie. Że zamknęłam rozdział o nazwie Krystian. Ale dzisiaj to wszystko wróciło.
- Krystian Cię nachodził? Zrobił ci coś? - Piter podniósł się z uprzednio zajmowanej ławeczce i kucnął na przeciwko mnie - Miśka...
- to nie Krystian tylko ta jego panienka... czy to życie musi być takie pojebane ?! Że też akurat musi chodzić na ten sam kierunek co ja...
- przecież nie może być aż tak źle - siatkarz położył swoją dłoń na moim kolanie
- a co ty tam możesz wiedzieć.. - rzuciłam i wyszłam z szatni, a później również z hali.

To zdecydowanie jeden z najgorszych dni w moim życiu. Wszystko się sypie. Wczoraj miałam wszystko poukładane. Dzisiaj rano jeszcze tak było. A teraz? Teraz całe moje życie odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, a to z powodu jednej wytapetowanej blond pindy, z którą wróciły wszystkie wspomnienia. Szłam przez zasypany Rzeszów. Przez kilka godzin miasto zmieniło się nie do poznania. W końcu dotarłam do mieszkania i weszłam do środka. Ku mojemu zaskoczeniu w salonie siedział Piotrek.
- gdzie jest Karol ? - spytała zaskoczona - i co ty tutaj robisz ?
- martwiłem się o Ciebie,. wybiegłaś tak nagle. A Karol? Karol maluje swoje studio.
- nie musisz się o mnie martwić - wywróciłam oczami i wbiegłam na górę, po czym rzuciłam się na swoje łóżko.
- jak ty traktujesz gości, młoda damo ? - do pokoju wszedł Nowakowski i usiadł na skraju łóżka
- przecież ty nie jesteś moim gościem. Sam wszedłeś.. nikt Cię nie zapraszał - podsumowałam i wlepiłam wzrok w sufit.
- Miśka nie bądź taka, do jasnej cholery! Zapomnij o nim! Czas się otrząsnąć. Nie możesz ciągle żyć czymś czego już nie ma.
- ale ja inaczej nie potrafię - rozpłakałam się.
- potrafisz. Uwierz mi, potrafisz - przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- dlaczego ja nie spotkałam Cię wcześniej... - mruknęłam pod nosem
- bo teraz nie byłoby już tak samo - uśmiechnął się i delikatnie pocałował mnie w czoło - a teraz chodź odwiedzimy twojego braciszka.
Pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy z mieszkania, uprzednio je zamykając. Piotrowym samochodem dojechaliśmy do centrum Rzeszowa. Środkowy zaparkował soją "dumę" na parkingu i ramie w ramie poszliśmy w stronę karolowego studia. Faktycznie, mój kochany braciszek latał po całym pomieszczeniu z pędzlem i wałkiem ociekającym farbą.
- nie łatwiej było nająć ekipę remontową ? - wyszczerzyłam się
- nie. Wiedziałem, że przyjdziecie mi pomóc - zaśmiał się i wręczył nam po "wałku".
- ty sobie chyba z nas kpisz - mruknął Piter
- no chyba nie - Karol pokazał nam swój język, za co Pit odpłacił mu środkowym palcem
- ja mam trening za godzinkę - Nowakowski próbował się wymigać
- a ja masę zdjęć do zrobienia. Tak, więc widzimy się w domu Karolku - pocałował go w policzek i wyszliśmy ze studia.
- uff.. było blisko - skwitował siatkarz
Pojechaliśmy prosto na halę. Kilkanaście minut spędziliśmy w korkach, ale to i tak dało nam pół godziny czekania na rozpoczęcie treningu. Usiedliśmy z Piotrkiem na szatnianej ławeczce, po czym zapadła dosyć krępująca cisza.
 - nie jesteś na mnie zła ? - spytał przerywając głuche milczenie
- za co niby ? - odwróciłam głowę w stronę środkowego
- tak po prostu pytam.. bo jakaś taka dziwna jesteś..
- no dzięki - uderzyłam go pięścią w ramię
- a to za co ?
- za chęć do życia - mruknęłam
- no już myślałem, że za wygląd. A przecież do mojej urody nie można się przyczepić, gdyż przecież jestem idealny - za pozował niczym najlepsza top model.
- uważaj bo wpadniesz w samozachwyt lub samouwielbienie - znów wymierzyłam mu z pięści w ramie
- a to nie jest przypadkiem to samo ? i dlaczego ty mnie znowu bijesz ?
- no za chęć do życia - powtórzyłam
- ja Ci zaraz dam chęć do życia ! - uśmiechnął się cwaniacko i zaczął mnie łaskotać.
Spadłam z ławeczki i wylądowałam na podłodze, a Piotrek był tuż nade mną i za pewne nawet przez myśl mu nie przeszło aby zakończyć ta głupią zabawę.
- przepraszam, co tutaj się dzieje ?

poniedziałek, 28 stycznia 2013

35.

- porozmawiajmy w jakiejś kawiarence. Sami - zaproponował Krystian.
Niepewnie zgodziłam się. Gdańszczanin podniósł się i schował czerwone pudełeczko do kieszeni, po czym weszliśmy do pobliskiej kawiarni. Straciłam z oczu Piotrka i Mateusza. Zajęliśmy mahoniowy stoliczek w rogu pomieszczenia, a po chwili podszedł do nas kelner. Krystian bez pytania mnie o zdanie zamówił dwie waniliowe latte. I znów zrobił coś co strasznie zmąciło moje wszystkie myśli. Wciąż pamiętał mój ulubiony gorący napój. Gdy tylko otrzymaliśmy swoje zamówienia z powrotem wyjął pudełeczko z pierścionkiem i postawił je tuż przede mną.
- chciałbym Ci to wszystko wytłumaczyć - zaczął ciągle głęboko patrząc w moje oczy  - nie mogę powiedzieć, że to Jolanta mnie uwiodła, bo nie byłbym do końca z Tobą szczery. To był impuls. Byłem zły, że dałem Ci tak po prostu wyjechać i nie walczyłem o to abyś została choć jeszcze jakiś czas w Gdańsku. To był jeden jedyny raz. Brakowało mi wtedy Ciebie, tęskniłem... Kochając się z nią nie mogłem przestać o Tobie myśleć. Tak bardzo przypominała mi Ciebie
- nie porównuj mnie do jakiegoś plastiku ! - uniosłam się.
- to nie miało tak zabrzmieć. Przepraszam - ułożył swoją dłoń na mojej - Ja chciałem żebyś ty nią była. Chciałem mieć Ciebie przy sobie. Tylko że jak zwykle spieprzyłem sprawę. Dominika, kocham Cię i nie potrafię już żyć bez Ciebie. Definitywnie zakończyłem znajomość z Jolą, bo po tym jak uświadomiłem sobie jak głupi byłem zdradzając Ciebie i jak egoistycznie się zachowałem, zrozumiałem że bez Ciebie moje życie jest puste. Że to na Ciebie czekałem cały czas. Miśka, czy wybaczysz mi to wszystko i przyjmiesz moje oświadczyny? Czy możemy zacząć wszystko od nowa?
Przez dobre kilka minut nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Wodziłam wzrokiem z pierścionka na twarz Krystiana i tak w kółko.
Tak moi drodzy, macie rację, jestem najgłupszą osobą na świecie. Odpowiedź mam na wyciągnięcie ręki a jeszcze się zastanawiam.
- wybacz mi, ale ja nie potrafię na nowo Ci zaufać. Nie potrafię żyć ze świadomością tego co zrobiłeś, jak potraktowałeś mnie i moich znajomych. Krystian przepraszam ale nie zostanę twoją żoną, nie przyjmę twoich oświadczyn. Więc żegnaj, Kris.
Wstałam i delikatnie ucałowałam jego policzek, po czym w pośpiechu opuściłam kawiarenkę. Po przeciwnej stronie ulicy spostrzegłam siedzącego na ławeczce siatkarza. Obróciłam się jeszcze by ostatni raz rzucić okiem na niewątpliwie pierwszą prawdziwą miłość w moim dorosłym życiu. Siedział przygnębiony wpatrzony w złoty pierścionek z diametem. Nawet nie wiem kiedy po moim policzku zaczęły płynąć łzy, a obok mnie stał Piotrek.
- hej, mała proszę cię nie płacz - otarł moją wilgotną twarz - podjęłaś dobrą decyzję.
- wiem. Ale jest mi tak pusto na sercu. Bez niego to nie to samo
- nie staraj się ratować czegoś co Cię niszczy.
- wracajmy do domu. Przecież ty nie możesz przemęczać kostki - uśmiechnęłam się niepewnie i powoli ruszyliśmy w stronę naszego osiedla - a gdzie jest Mateusz?
- był tutaj tylko na chwilę. Pojechał gdzie do ciotki do Krakowa. Powiedział że Krystian jest swoim samochodem więc na pewno poradzi sobie z dotarciem do Gdańska. A! I jeszcze kazał Cię przeprosić za to że się z tobą nie pożegnał, ale strasznie się śpieszył.
- jakoś przeżyje - machnęłam ręką.
W trakcie naszego powrotu do Pita zadwonił Karol z informacją że dzisiaj wybywa z naszego gniazdka, a środkowy ma się zająć jego młodszą siostrzyczką. Fajne mam życie prawda? Własny brat zamiast dzwonić do mnie dzwoni do kolegi. Z resztą mam przypuszczenia że to całe dzisiejsze wyjście Karola była zaplanowane.
Weszliśmy do mieszkania i zdjęliśmy mokre od śniegu kurtki.
- napijesz się czegoś? - spytałam wychylając się zza kuchennego blata.
- może być jakiś sok.
- okej. To ja sobie strzele lampke wina - uśmiechnęłam się wyjmując z barku zakorkowaną butelkę.
Postawiłam przed Pitem szklankę soku pomarańczowego, a przed sobą kieliszek czerwonego wina.
- twoje zdrowie Piotrze - zaśmiałam się wskazując szkłem na siatkarza. Zamoczyłam usta w winie, ale widząc pytające spojrzenie Nowakowskiego odstawiłam lampkę od ust - muszę jakoś uczcić zakończenie pewnego etapu w moim życiu.
Zmusiłam Piotrka do wypicia ze mną choć jednej lampki czerwonego wina.
- za wszystkich dupków którzy ranią takie piękne dziewczyny - wyniósł toast i odstawił pusty kieliszek na szklany blat salonowego stolika - Szkoda, że przed poznaniem go, nie spotkałaś takiego Huberta Urbańskiego, który milion razy by się cię spytał, czy jestem na pewno, definitywnie, w 100% pewna, że chcsz go  poznać. Odechciałoby ci się na samym początku.
- skąd ty bierzesz te teksty ? - uniosłam brew do góry
- z internetu - wyszczerzył się.
- internet jest bowiem rzeczą wyjątkową - podsumowałam.
Zabrałam brudne naczynia i szklaną butelkę. Pozmywałam w kuchni i postanowiłam zrobić coś na kolację. A jako iż nie miałam najmniejszego pojęcia co taki dwumetrowy facet lubi jeść zrobiłam stos kanapek. Postawiłam talerz przed siatkarzem, a sama zajęłam miejsce obok niego. Nowakowski pochłonięty był oglądaniem jakiegoś arcy ciekawego programu motoryzacyjnego więc nawet nie zauważył jak podałam mu kolację. Po długich próbach udało mi się odciągnąć go od telewizji i wspólnie zjedliśmy kanapki.
Później znów wróciliśmy do oglądania wyżej wymienionego programu a gdy tylko się skończył oglądaliśmy kolejny bardzo podobny do poprzedniego. Gdy tylko udało mi się przejąć pilot znalazłam jakąś komedię.
- ja już się będę zbierał - oznajmił. Spojrzałam na zegarek. Było tuż przed dwudziestą trzecią - jak chcesz odwiozę cię jutro na zajęcia a potem na trening.
- z miłą chęcią.
Odprowadziłam go do drzwi, po czym mocno się do niego przytuliłam.
- dziękuje że byłeś dzisiaj ze mną - wyszeptałam ocierając łzę spływającą po moim policzku
- ja zawsze będę - uśmiechnął się calując mnie w czoło - śpij dobrze.
Zamknęłam za nim drzwi na cztery spusty. Ogarnęłam parter mieszkania i po metalowych schodach weszłam na pierwsze piętro. Od razu udałam się do łazienki i wzięłam relaksującą kąpiel. Zajrzałam jeszcze do notatek i przypomniałam sobie co nieco z poprzednich wykładów. Sprawdziłam pocztę i wydrukowałam kolejne porcje wiedzy z lekcji na których mnie nie było, a jedna z milszych dziewczyn z roku zgodziła się na skanowanie i wysyłanie ich mi. Podziękowałam jej. Przejrzałam wszystkie zdjęcia i najciekawsze wrzuciłam na fan page'a Resovii na Facebooku oraz na oficjalną stronkę klubu. Było grubo po północy gdy zdołałam dogrzbać się do łóżka.

Następnego dnia wstałam równo z budzikiem. Szybko się ogarnęłam i wyszłam z mieszkania. Przed blokiem czekał już Nowakowski. Otworzył przede mną drzwi od swojego samochodu, po czym zajął swoje miejsce kierowcy i odwiózł mnie pod samą uczelnię.
- a kto mi podziękuje? - złapał mnie za rękę i chciałam opuścić jego sportowe autko
- ależ dziękuje ci Piotrze - uśmiechnęłam się
- za mało - mruknął
- bardzo bardzo bardzo ci dziękuje - kontynuowałam
- ej no postaraj się bardziej - nalegał
Bez zastanowienie musnęłam wargami kącik jego ust i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć opuściłam jego samochód i biegiem udałam się po schodach do budynku. Dopiero gdy drzwi się za mną zamknęły pozwoliłam sobie spojrzeć w jego kierunku. Piotrkowy samochód nadal stał w tym samym miejscu gdzie kilka sekund temu go zostawiłam. Dyskretnie wyglądałam przez okno, a odeszłam dopiero wtedy gdy auto zniknęło za najbliższym zakrętem.
Przyłapałam samą siebie na niewielkim uśmiechu a mój mózg dziwnie cieszył się z zaistniałej sytuacji. Próbowałam sobie to jakoś tłumaczyć. Przecież to był tylko zwykły przyjacielski całus, jako forma podziękowania. Nic więcej. Dopiero po chwili zorientowałam się że oszukuje samą siebie. Istotnie, niejaki Piotr Nowakowski z każdą minutą stawał się dla mnie coraz bliższy i ważniejszy.

sobota, 26 stycznia 2013

34.

- Jezu, Dośśśkaa, to na prawdę ty ? nie mogę uwierzyć, że znów się widzimy. Nie zmieniłaś się w ogóle od naszego ostatniego spotkania. Kiedy to było ? - no tak zawsze wygadany londyński turysta
- jakiś rok temu - westchnęłam i znów latałam kilka centymetrów nad ziemią.
W końcu poczułam stały grunt pod nogami. Stanęłam naprzeciw niemu i dokładnie przyjrzałam się staremu znajomemu.
- nic się nie zmieniłaś. Ciągle ta sama pyzata twarzyczka - uszczypnął mój policzek.
Dyskretnie spojrzałam w stronę oszołomionego siatkarza. Wyglądał na prawdę komicznie. Zmarszczył czoło i uniósł brwi do góry, wyginając swoje usta w bliżej nie określony grymas.
- Mateusz, poznaj Piotrka Nowakowskiego. Piter, poznaj mojego starego, dobrego przyjaciela Mateusza Jakóbka - panowie od razu podali swoje dłonie obdarowali się szczerymi uśmiechami.
- a właśnie Dosiek, prawie bym zapomniał. Przywiozłem coś dla Ciebie - przesunął się na bok, a zza rogu wyszedł Krystian. Tak, ten Krystian.
Mój były chłopak podbiegł do mnie jak gdyby nigdy nic. Podniósł do góry i kilka razy obrócił wokół własnej osi, po czym próbował mnie pocałować. W ostatniej chwili wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam koło również zszokowanego Pita.
- Misia, kochanie, tak bardzo za Tobą tęskniłem - rzucił się na mnie, ale środkowy skutecznie go zatrzymał.
Teraz to Mateusz wyglądał na zaskoczonego obrotem sytuacji. Biedak dał się zmanipulować Krisowi, który nawet nie raczył powiedzieć swojemu przyjacielowi, że zdradził swoją dziewczynę, tylko teraz odpierdala tą całą szopkę. Gratuluje, chłopie!
- przepraszam bardzo chłoptasiu, ale odwal się od mojej dziewczyny - Krystian wystawił zaciśniętą pięść w stronę Nowakowskiego.
- z tego co wiem, to ona już nie jest z Tobą - wypalił Piter.
- ale jak to ? - wtrącił się Mateusz
- ten o to tu osobnik, który uważa się za chłopaka Dominiki, ostatniego czasu zdradził ją z jakąś tlenioną blondynką.
- ale to nie tak - mój były zaczął się wypierać zaistniałej kilkadziesiąt dni temu sytuacji - to ona mnie uwiodła i zmusiła do tego wszystkiego. Dominika, nie rozumiesz, że Cię kocham? I myślę, że jestem gotowy na poważny krok w moim, w naszym życiu - uklęknął przede mną na jedno kolano i z kieszeni kurtki wyjął czerwone pudełeczko - Dominiko Toborek, czy zostaniesz moją żoną?
No jemu chyba do końca odbiło. Popatrzyłam w jego czekoladowe oczy, w których niegdyś potrafiłam zatonąć i którymi zawsze potrafił zahipnotyzować. Coś na dnie serca ciągle pałało uczuciem do Krystiana. Jakiś cichy głos podpowiadał mi, że przecież mogę mu wybaczyć ten jeden raz i że mogę spróbować stworzyć z nim szczęśliwą rodzinę. Z drugiej strony, może to nie był tylko jednorazowy wybryk ? Może on w trakcie naszego związku zdradził mnie nie raz, ale kilka razy? W głębi duszy wiedziałam, że prawdziwa miłość może pokonać wszelkie trudności. Wiedziałam również, że nie potrafiłabym ponownie zaufać Krystianowi. Nie po tym co się wydarzyło.
- chłopie skończ już tą szopkę - krzyknął Piotrek próbując podnieść nadal klęczącego Krisa.
- mógłbyś się nie wtrącać? Nie rozmawiam z Tobą, tylko z miłością mojego życia! - warknął
Mateusz ciągle stał zszokowany i z wytrzeszczonymi oczami analizował zaistniałą sytuację. A Krystian bardzo dobrze wiedział co robi. Mówiąc, że jestem miłością jego życia był niemal w stu procentach przekonany, że coś we mnie pęknie, że mu ulegnę i wrócę do niego. I miał racje. Uczucie, które tliło się gdzieś w głębi mojego serca odkąd przyłapałam go na zdradzie nie chciało wygasnąć, jakby czekało na dzisiejszy wieczór.
Śnieg prószył coraz bardziej, a Gdańszczanin nawet nie myśl o podniesieniu się. Nadal klęczał przede mną z otwartym pudełeczkiem, w którym znajdował się pierścionek zaręczynowy. Nadal świdrował mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami, a na serce zaczęło robić mi się coraz cieplej. Zaczęłam już sobie układać życie bez niego, bez Gdańska. Poznałam nowych, wspaniałych ludzi, a on tak po prostu pojawia się i zaburza dopiero co powstałą harmonię. Czułam się rozdarta na dwie połowy. W podstawówce, pani przez kilka godzin wałkowała nam, że połowy zawsze są równe. Ale te moje nie były. A najgorsze jest to, że nie wiem, która z nich jest większa.
- Miśka proszę Cię wracajmy - wyszeptał Piotrek
- powiedziałem Ci, że masz się nie wtrącać. Myślisz, że jak jesteś znanym siatkarzem to Ci wszystko wolno ? I tu się chłoptasiu mylisz. Dominika nie jest taka głupia i twoje sztuczki nie sprawią, że wpadnie Ci w ramiona. A teraz posłuchaj mnie uważnie : odejdź i nie próbuj już mieszać w naszym życiu.
Czasem jego logika mnie przerażała. Dobrze wiedział, że sam stosuje różne manipulacyjne triki abym tylko nie odeszła i abym zgodziła się za niego wyjść. Spojrzałam na Piotrka i wymownym spojrzeniem dałam mu do zrozumienia, że ma pozostać, że potrzebuję go teraz przy sobie, bo bez niego mogę popełnić jakieś głupstwo. A Mateusz ? Mateusz nadal stał wpatrzony w nas jak w najlepszy film i próbował jakoś nadążyć nad toczącymi się wydarzeniami.
Ponownie spojrzałam na Krystiana. Chciałam to zrobić ostatni raz, ale znów przytrzymał mnie swoim wzrokiem. Wiedział jak jego przeszywające spojrzenie działa na moje ciało, serce, rozum i duszę. Wiedział to doskonale, dlatego nie zaprzestawał wykorzystywać swojej tajnej broni.
- Miśka, chodźmy już - nalegał środkowy
- Mówiłem Ci, że masz się nie wtrącać. I nie wiem do cholery jasnej, po co ty tu jeszcze stoisz?! Przecież Dominika nigdy nie będzie twoja, przenigdy - wysyczał Kris
- Ona nie jest jakimś przedmiotem, że ma z góry należeć do kogoś - Mateusz wstawił się w mojej obronie. Pierwszy raz odkąd dziś się zobaczyliśmy powiedział coś sensownego.
- nie wtrącaj się. Najlepiej zniknij mi z oczu! - wysyczał Krystian.
Mateusz stał chwilę za jego plecami, po czym bez słowa ominął go i stanął tuż za mną mocno obejmując mnie ramieniem.
- nie dotykaj jej! ona jest moja! - wrzeszczał mój były na tyle głośno, aby zwrócić uwagę kilku przechodniów, których na szczęście dzisiejszego wieczoru nie było wielu.
Teraz doszło do mnie jaki na prawdę jest mój Krystian. Dla niego byłam tylko rzeczą. Zabawką, którą gdy tylko mu się znudzi odstawi w kąt wymieniając ją na lepszy model. Ale coś nadal nie dawało mi spokoju. Moje serce miękło widząc jego skruszoną postać klęczącą u moich stóp.
I znów nie byłam pewna jaką decyzję powinnam podjąć. Próbowałam w głowie oddzielić wszystkie plusy i minusy, ale szybko gubiłam się z ich liczeniem, gdy napotykałam jego wzrok. Wzrok, którym kiedyś rozpalał moje ciało. Wzrok w którym kiedyś się zakochałam.
Jak echo w mojej głowie odbijały się jego słowa 'Dominiko Toborek wyjdziesz za mnie?'. 
Poczułam jak Piotrek nie pewnie dotyka mojej głowy szepcąc ledwo słyszalne "pamiętaj, zawsze jestem z Tobą". Poczułam się pewniej i mój mózg znów zaczął funkcjonować po staremu, a 'urok' Krystiana coraz mniej na mnie działał.
- Dominiko, powiedz tak, a będziemy już na zawsze razem. Przeprowadzę się do Ciebie, do Rzeszowa. Misia, proszę, daj mi jeszcze jedną szansę..

czwartek, 24 stycznia 2013

33.

- chyba nie mamy o czym rozmawiać - westchnęłam bawiąc się smyczą od aparatu
- poświęć mi pięć minut po treningu - nalegał
- równie dobrze możemy porozmawiać tutaj, teraz.
- zaraz zaczynam trening - wskazał na zbierających się na płycie boiska Resoviaków
- ale nie ma jeszcze trenera. Mów co masz mówić.
- dobra niech Ci będzie - wziął głęboki oddech, po czym wypuścił powietrze - ja Cię chciałem przeprosić za moje zachowanie. Nie panowałem nad tym. Ostatnio rozstałem się z dziewczyną i to mnie trochę podłamało.
- co ma do twoich propozycji nieszczęśliwy związek? Ja nie jestem jakąś dziwką, żebyś mi przyjacielski seks proponował.
- wiem głupio zrobiłem i teraz tego żałuję. Ale Ja nie chce zniszczyć naszej przyjaźni. Myślę że nie jest jeszcze za późno żeby odbudować naszą przyjaźń - spuścił głowę na dół - zapomnijmy o tym wszystkim co było. Proszę.
Popatrzył na mnie swoimi zielonymi tęczówkami, które zawsze pałały entuzjazmem i radością, teraz były jakieś przygaszone, pełne smutku. Widząc było że na prawdę żałuję tego co powiedział. Kiwnęłam głową na znak zgody.
- Bartman na trening ! - krzyknął Kowal - koniec tych romansideł
Chłopaki zaczęli swoje montonne, nudne, zwyczajne ćwiczenia. Biegałam między ich kilometrowymi nogami i pstrykałam zdjęcie za zdjęciem.
- hej Miśka! Leży profil mam lepszy! No tak! Teraz pstrykaj! - instruował mnie Ignaczak
Zrobiłam mu kilka wypasionych zdjęć. Po czym zmęczona moją żmudną pracą usiadłam na plastikowym krzesełku. Odnalazłam butelkę Piotrka i pozwoliłam sobie skosztować jego wody z jakimiś witaminami.
- pamiętacie że pojutrze jedziemy do Kielc i gramy mecz z  tamtejszym Effectorem - poinformował trener zbierając swoich podopiecznych wokół siebie
- pojutrze? Ale ja się już umówiłem ! - mruknął niezadowolony Achrem
- no to Alek musisz odwołać randkę z tą śliczną niewiastą - zaśmiał się Schöps.
- panowie ogarnijcie te swoje buzujące hormony i słuchać mnie dalej - kontynuował pan Andrzej - w przyszłym tygodniu wylatujemy do Włoch na kolejny mecz w Lidze Mistrzów.
- do Włoch?! I znowu się nie umówie ! - jęczał Achrem
- co to za drużyna która nie wie kiedy i z kim gra - przybiłam sobie facepalma
- a ty niby wiesz? - Lotman zmierzył mnie wzrokiem
- i tu cię zaskocze. W pokoju mam cały terminarz - wystawiłam w jego stronę język
- trenerze my też chcemy terminarze !! - błagał Ignaczak
- to idźcie po treningu do pani Zosi na recepcje i poproście, a teraz dzielić się na dwie drużyny, ale to migiem! - zarządził Kowal
Zanim chłopaki zaczęli się kłócić o to w jakich drużynach zagrają rzucili się na mnie i prosili żebym poszła im po te zasrane rozpiski. I jak tu nie ulec trzynastu umięśnionym facetom i Igle?
- dla mnie weź dwie, bo lubie gubić rzeczy - rzucił jeszcze Kovacević.
- jasne bejbe - krzyknęłam i zniknęłam za drzwiami sali
Od razu przypomniał mi się Kubiak i Jastrzębianie. Niby znam ich od kilku dni, a już nie mogę bez nich żyć. Tak, Dominiko, tęsknisz za tymi pomarańczowymi wariatami.
Wtoczyłam się po schodach i odnalazłam biuro pani Zofii. Niestety  została jej tylko jedna kopia terminarzt, więc musiałam iść to skserować. Dostałam wskazówki i chwilę później dotarłam do pomieszczenia, na którego drzwiach widniał napis "KSERO". Weszłam do środka i czym predzej odkserowałam rozpiski dla siatkarzy. Co z tego że kilkanaście razy wciągnęło mi papier i musiałam wymieniać tusz. Zeszłam po schodach i z powrotem znalazłam się na sali.
- Boże święty! Co tu się stało ?! - rzuciłam papiery na podłogę i podbiegłam do leżącego na Pita
- Miśka nie panikuj - środkowy wywrócił oczami - to tylko nie duża kontuzja.
- Piotrek niestety nie zagrasz w meczu z Kielcami. Jutro zamiast na trening zgłoś się do mnie na masaż - oznajmił jeden z fizjoterapeutów.
- ale z włoskim klubem już zagram? - dopytywał się
- prawdopodobnie tak - uśmiechnął się i odszedł.
Pomogłam Nowakowskiemu usiąść na krzesełku, po czym zajęłam miejsce obok niego. Lotman rozbierał porozrzucane terminarze i mi je oddał, po czym wrócił na boisko i pięknie przyjmował zagrywki Bartmana.
- poczekaj pięć minut pod szatnią potem możesz wejść - Piter uśmiechnął się tajemniczo i zniknął za czerwonymi drzwiami.
Z papierami pod pachą wpatrywałam się w wyświetlacz telefonu i dokładnie odliczyłam pięć minut. Schowałam LGika do kieszeni spodni i ostrożnie otworzyłam drzwi. Resoviaccy Debile zwariowali do końca. Załatwili sobie wielki transparent z napisem "Miśka kochamy Cię. Już nigdy nie uciekaj". Z uśmiechami przyklejonmi do twarzy stali pod nim, a gdy tylko zobaczyli moją zaskoczoną minę rzucili się na mnie i gnietli do swoich przepoconybi ciał.
- pojebani jesteścuie - westchnęłam - ale i tak was kocham.- my Ciebie bardziej. Nas jest więcej i nasza miłość się kopuluje - wyszczerzył się Ignaczak.
- dobra panowie darze was uczuciem ale zmiatajcie pod prysznic - popchnęłam ich w odpowiednią stronę.
Sama rozsiadłam się na szatnianej ławce i wpatrywałam się w transparent. Mimowolnie z moich oczu popłynęły łzy. Doszło do mnie, że nareszcie mam kogoś komu na mnie zależy. Pierwszy 'czysty' wyszedł Piotrek.
- porywam Cię potem na spacer. Ale najpierw odwiozę Cię do domu, bo Karol czeka z naleśnikami.
Krzyknęłam tylko 'narka panienki' i wyszłam z środkowym na korytarz a potem na parking. Po dwudziestu minutach znalazłam się już w mieszkaniu i razem z środkowym i moim bratem zajadaliśmy się naleśnikami z nutellą. Mniejsza o to że to ma z miliard kalorii, jak jest takie pyszne. Posiedzieliśmy jeszcze przed telewizorem, po czym poszłam z Pitem na spacer. Nie wiem nawet dlaczego się na to zgodziłam. Może po prostu brakowało mi obecności kogoś bliskiego. Spacerowaliśmy rzeszowskimi uliczkami bawiąc się przy tym jak para nastolatków. Nagle poczułam jak coś mokrego ląduje na moim nosie.
- śnieg? - mruknęłam pod nosem podnosząc głowę do góry
- przecież mamy już początek listopada - zaśmiał się - a co nie lubisz śniegu?
- uwielbiam - uśmiechnęłam się i wystawiłam język aby 'złapać' kilka płatków.
Nagle poczułam jak uderzam o coś twardego. Spojrzałam do góry i zaniemówiłam.
- Dośka, to ty? - usłyszałam jego melodyjny głos i tak po prostu wskoczyłam mu w ramiona. 

wtorek, 22 stycznia 2013

32.

Jako iż żadna z jastrzębskich "panienek" nie pofatygowała się aby otworzyć drzwi musiałam zrobić to ja. Z przyzwyczajenia przeczesałam włosy przed russellowym lustrem.
- bejbe weź się tak nie poprawiaj i tak Cię nikt nie zechce - zaśmiał się Kubiak
- nie bądź taki hop do przodu Michałku - pokazałam mu język i otworzyłam drzwi za którymi stał... cholera jasna! Jak oni mnie tutaj znaleźli. Stałam jak słup soli wpatrzona o dwóch mężczyzn stojących na klatce.
- Karol.. - wydusiłam przez łzy.
- ciii Miśka nie mów nic - przytulił mnie i delikatnie głaskał po włosach. W końcu z salonu wyłonił się Kubiak i Holmes.
- Michał chciałbym Ci bardzo podziękować za to że powiedziałeś nam gdzie ta moja mała siostrzyczka się ukrywa.
- Kubiak - wysyczałam przez zęby - nie żyjesz!
- Miśka spokojnie. Nie bulwersuj się tak słoneczko - Russell przytulił mnie do siebie. Kątem oka spojrzałam na Pita. Zauważyłam w jego oczach żal który jakoś dziwnie mieszał się z troską.
- Domi wracaj z nami do Rzeszowa. Póki rodzicie nie dowiedzieli się o twojej ucieczce - namawiał mnie Karol
- to jest szantaż! - oburzyłam się
W końcu im uległam i postanowiłam wrócić do Rzeszowa. Podziękowałam amerykańskiemu środkowemu za wszystko co dla mnie zrobił.
- Miśka pamiętaj że zawsze możesz do mnie dzwonić. Nawet w środku nocy - Russell mocniej mnie przytulił i pocałował w czoło.
- no chodź tu do mnie bejbe - Kubi przyciągnął mnie do siebie dosłownie wyrywając moje ciało z objęć Holmesa.
- i tak Ci nigdy tego nie wybacze - zaśmiałam się jednocześnie przytulając się do przyjmującego
- przepraszam. Musiałem to zrobić. Gdy Piotrek do mnie zadzwonił musiałem mu powiedzieć że tutaj jesteś. On się na prawdę martwił. Miśka posłuchaj mnie i zapamiętaj sobie moje słowa: Pitowi bardzo na tobie zależy. Obiecaj mi że postarasz się zapomnieć o tym co było, weźmiesz się w garść i poważnie zastanowisz się nad Nowakowskim.
- obiecuje - pocałowałam go w policzek
- a ja to co? - jęknął Russell i nastawił swój policzek. Stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam ustami lico środkowego
- dzięki Russi. Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.
- friends forever - zaśmiał się, po czym przybiliśmy sobie głośną piątkę.
Poobciałam jeszcze Jastrzębianą i zeszliśmy schodami na sam dół a potem opuściliśmy blok.
- Ja będę prowadził, a Pit usidzie z tobą z tyłu. Przynajmniej się zdrzemniesz. Co ty na to? - zaproponował mój brat.
Zgodziłam się i wsiadłam z Nowakowskim na tylne siedzenia, a Karol pakował jeszcze moją walizkę do bagażnika.
- Dominika, bo ja Cię chciałem przeprosić za wszystkoo - zaczął Piotrek.
- to chyba ja Cię powinnam przeprosić.. ale po prostu to wszystko mnie już przerosło. Najpierw Krystian, potem Zbyszek - po moim policzku spłynęła pierwsza łza
- a później ja - westchnął środkowy i oparł swoją głowę o szybę.
Czułam jak ogarnia mnie smutek i wyrzuty sumienia. W końcu Karol uporał się z moim bagażem, usiadł za kierownicą i odpalił silnik swojego czerwonego peugeota. Niepewnie oparłam swoją głowę o ramię Pita. Siatkarz spojrzał na mnie lekko zdezorientowany, delikatnie uniosłam kabili swoich ust do góry, po czym poczułam piotrkową rękę która obejmuje moje ciało i mocniej przytula do swojego.
- przepraszam - wyszeptałam dyskretnie wycierając rękawem swoje mokre już od łez policzki.
- nie płacz. Wszystko się ułoży.
Nawet nie wiem kiedy usnęłam. Obudziłam się trzymana na rękach przez siatkarza. Mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Wniósł mnie do bloku i odstawił dopiero w mieszkaniu, gdzie od razu zaatakowała mnie Ada. Mocno mnie przytuliła, a ja jeszcze lekko zaspana odwzajemniłam jej uścisk. Wspólnie zjedliśmy przygotowaną przez nią kolację. Podziękowałam za posiłek i poszłam na górę do swojego pokoju targając za sobą swoją walizkę.
- daj pomogę Ci - usłyszałam za sobą piotrkowy głos, a po chwili poczułam jego dłoń na mojej.
Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. A z każdą nadchodzącą sekundą co raz bardziej pragnęłam dotyku jego cieplej dłoni. Obdarowałam siatkarza promiennym uśmiechem i zaczęłam wyjmować z walizki swoje ubrania.
- idziesz jutro na nasz trening? - spytał podając mi równiutko poskładane spodnie.
- myślę że się pojawie. Rano?
- niestety popołudniu - odparł bez przekonania
- więc rano wpadne jeszcze na zajęcia oddać fotorelacje.
- gdzie to? - pomachał mi przed nosem moim miętowym swetrem.
- druga szuflada - uśmiechnęłam się.
Poszłam do łazienki odnieść kosmetyczkę, a gdy wróciłam zastałam Piotrka siedzącego na łóżku i czytającego mój pamiętnik!
- na prawdę w wieku ośmiu lat uciekłaś z domu? - spytał nie odrywając wzroku od moich gryzmołów
- jak widzisz uciekanie mam we krwi - zaśmiałam się
- i to uciekłaś przez chłopaka - kontynuował studiowanie mojego pamiętnika
- oddaj to ! - wyrwałam mu z rąk mój stary zeszyt i schowałam go do zamykanej na klucz szuflady w biurku. Klucz wrzuciłam do zamykanej na kod szkatułki.
- ciekawe jakie sekrety tam trzymasz..
- mam dokładny opis wszystkich moich ucieczek.
- a dużo ich było?
- nie martw się jeszcze więcej będzie - uśmiechnęłam się szukając pod kołdrą mojej piżamy.
- nie pozwolę Ci już zniknąć - powiedział niepewnie ciągnąc moje ciało w swoją stronę - jesteś dla mnie zbyt ważna - poczułam jego ciepłe usta na swojej skroni - dobranoc - dodał i opuścił mój pokój, a później również mieszkanie.
Wzięłam prysznic i przebrana w strój do spania udałam się do mojego osobistego łóżeczka. Spojrzałam na zegarek. Było już grubo po północy. Zmusiłam mój umysł do wyłączenia się, po czym zamknęłam ciężkie powieki i zasnęłam.

Następnego dnia tak jak sobie zaplanowałam poszłam na zajęcia. Przesiedziałam wykłady z kubkiem kawy. Strasznie chciałam skupić się na słowach wykładowcy, jednak Piotrek mi to doskonale uniemożliwiał. Cały czas myślałam nad słowami Kubiaka i z minuty na minutę coraz bardziej myślałam nad poważną rozmową z środkowym. Z ledwością przeżyłam wykłady, po czym szybko oddałam projekt i wyszłam z budynku uczelni. Autobusem dostałam się na Podpromie. Wyciągnęłam lustrzankę i zajęłam swoje miejsce na plastikowym krzesełku.
- przejdziemy się po treningu?

sobota, 19 stycznia 2013

31.

Obudziłam się na beżowej, skórzanej kanapie, przykryta ciepłym, pluszowym kocem, w objęciach wysokiego, wysportowanego Amerykanina. Sypie epitetami. Oj źle ze mną, źle. Lekko podniosłam głowę budząc przy tym siatkarza.
- przepraszam. Nie miałem serca Cię wczoraj budzić - delikatnie pogładził moje włosy
- w porządku. Tylko przeze mnie ty się nie wyspałeś.
- jestem przyzwyczajony do ciągłej niewygody i braku miejsca. Dużo godzin spędzam w autobusie lub samolocie. Do USA przecież nie jest aż tak blisko - zaśmiał się - przygotuje śniadanie i uciekam na trening. Może chcesz iść ze mną?
Chwila zastanowienia i zgoda. Pomogłam Russellowi przygotować omlety i zaraz po posiłku ponownie znalazłam się w mercedesie środkowego. Po półgodzinnej podróży, która upłynęła nam przy dziełach RMF FM dotarliśmy do hali widowiskowo-sportowej. Holmes przemycił mnie na trybuny. Usiadłam w ostatnim rzędzie aby nie rzucać się zbytnio w oczy. Trening Jastrzębian praktycznie niczym nie różnił się od tego rzeszowskiego. Rozciąganie, ćwiczenie stałych fragmentów, a później krótki meczyk. Po blisko trzy godzinnych męczarniach sztab szkoleniowo-medyczny opuścił salę, a siatkarze zostali jeszcze i na płycie boiska wykonywali ostatnie ćwiczenia rozciągające. Russell jednym ruchem ręki dyskretnie przywołał mnie na boisko. Jak najciszej mogłam weszłam na parkiet. Kilku zawodników mnie zauważyło ale nakazałam im powstrzymać wybuch entuzjazmu. Chciałam zrobić niespodziankę niejakiemu Kubiakowi. Stanęłam za nim i zakryłam jego oczy swoimi dłońmi. Morderczy refleks Michała wziął górę i już po chwili leżałam na pomarańczowej części boiska z wykręconą ręką, a Dziku szczerzył nade mną swoje kły.
- Kubiak pojebało Cię? - wydarłam się na przyjmującego
- Miśka?! To ty?!
- no raczej. Jak nie poznajesz to sobie kup.
- i tu cię zaskoczę. Mam bionkle w domu, bo na trening wkładam soczewki - ukazał rządek swoich ząbków - a ty co tutaj robisz?
- yyy leże? - ach ta moja błyskotliwa odpowiedź. Dyskretnie spojrzałam na rozbawionego Holmesa - mógłbyś już mnie puścić? Nie chcę wylądować w szpitalu.
- jasne bejbe - podniósł mnie, po czym razem z innymi samcami udał się do szatni, a ja czekałam na nich na korytarzu.
Jastrzębianie są jeszcze wolniejsi niż Rzeszowianie. Czekałam dobre pół godziny, aż w końcu zdenerwowana weszłam do środka. Od razu zakryłam oczy palcami.
- Russ, długo jeszcze? Głodna jestem - oznajmiłam i zrobiłam minę biednego pieska.
- Russi czy ja czegoś nie wiem? - odkryłam oczy i ujrzałam Łasko w samym ręczniku owiniętym wokół bioder.
- co sugerujesz Michale? - uniosłam brew do góry i spojrzałam na atakującego
- no chyba sugeruje że ty i Russell jesteście razem - wyjaśnił Czarnowski
- no co ty nie powiesz.. geniusz z ciebie - wywróciłam oczami
- możecie mówić po angielsku? Bo nie za bardzo rozumiem - oburzył się Matteo - już nie proszę zaś o włoski tylko o głupi angielski. Czy ja oczekuje aż tak wiele?
- jasne bejbe. Już się robi - tym razem Kubiak Michał pojawił się w samym bawełnianym ręczniku.
- ja nie wytrzymam natłoku tych gołych klat - mruknęłam cicho pod nosem a stojący obok mnie Gierczyński parsknął śmiechem.
- możemy już iść - powiadomił Amerykanin i pożegnał się z klubowymi przyjaciółmi
- wpadnę dzisiaj do was - rzucił jeszcze Misiek.

Wyszliśmy z hali i od razu skierowaliśmy się do srebrnego mercedesa. Utknęliśmy w dość długim korowodzie samochodów. Mój wzrok  zatrzymał się na jakiejś białej chmurce za szybą. Była nadwyraz ciekawym urozmaiceniem kilkudziesięciu minut spędzonych w bezruchu. Odwróciłam głowę w stronę jednego z jastrzębskich chodników. Były godziny szczytu. Ludzie wracali z pracy lub dopiero do niej szli. W oczy rzuciła mi się jakaś zakochana para. Spacerowali trzymając się za ręce. Byli tacy szczęśliwi. Ten widok od razu przywołał mi mnie i Krystiana. Z oka poleciałam mi pierwsza łza. Szybko ją otarłam aby Russell nie widział że płacze.
- Di co się dzieje? - czyli jednak zauważył.
- wszystko w porządku - uśmiechnęłam się nikle. 
- Miśka przecież widzę ! - podniósł głos.
- Russ wszystko okej.. jedziemy, bo zaraz zaczną trąbić.

Przez następne pół godziny przemierzaliśmy zatłoczone ulice miasta. W końcu udało nam się dotrzeć pod blok siatkarza. I o dziwo był tam już Kubiak.
- wreszcie. Już powoli zaczynałem zamarzać - żalił się Michał.
- ale skąd ty tu? Przecież były korki.
- spacerek moi kochani, spacerek - wyszczerzył się przyjmujący - wpuścilibyście mnie wreszcie do środka. No hello. Ja tu czekam..
Holmes wpisał kod otwierający drzwi główne a potem windą wjechaliśmy na bodajże piąte piętro. Rozsiedliśmy się w salonie. I jak to już Kubi ma w zwyczaju nie dał za wygraną i musiałam mu wszystko wyśpiewać. Opowiedziałam mu wszystko tak jak wczoraj środkowemu.
- ja nie wiem co mam robić - schowałam twarz w dłonie
- Miśka wszystko się ułoży. Zbyszek jest rasowym podrywaczem, a teraz dodatkowo chce jeszcze dopiec Piotrkowi - tłumaczył Michał.
- Piotrkowi ? - zmarszczyłam brwi
- tak. Nie widzisz że on do Ciebie coś czuje?
Oniemiałam. W tym samym czasie zadzwonił telefon Dzika. Misiek wyszedł na klatkę schodową aby spokojnie przeprowadzić rozmowę.
- Russell i co ja mam zrobić? - spojrzałam na środkowego ze łzami w oczach. Holmes jednym ruchem ręki przybliżył mnie do siebie i mocno przytulił.
- to co podpowiada ci serce - wskazał na miejsce gdzie pod grubymi powłokami złości i urazu do mężczyzn znajduje się ten sławny ogran bez którego nie mb życia.
- i właśnie w tym tkwi problem. Bo tam mam jeszcze większy mętlik niż w głowie.
- to ty masz pod tą czaszką jakiś mózg ? - leciutko popukał pięścią w moje czoło.
- Russell głupku. Nie pomagasz! - krzyknęłam na niego a on zaczął mnie łaskotać.
Opamiętał się dopiero słysząc chrząknięcie Kubiego, który zastał nas w dość dwuznacznej pozycji. Siatkarz leżał nade mną i wbijał mi palce między żebra.
- zostawić was na chwilę, a wy już takie rzeczy. Nie wyżyte erotomany - śmiał się Kruszyna - pornosa sobie lepiej obejrzyjcie i zaspokojcie te swoje potrzeby. Bo ja żadnym wujkiem, dziadkiem czy tam babką nie chce być.
- jasne Michaś, jasne. To jakiego tego poronsa chcesz obejrzeć? - Russell wyszedł a po chwili wrócił z laptopem. Usiadł na kolanach i zaczął przeglądać jakieś foldery.
- Holmes? - spojrzałam na niego spod byka.
- no przecież żartuje - strzelił smile'a.
- kamień spadł mi z serca - odetchnęłam z ulgą
- a mi nie. Ja bym sobie obejrzał - Kubiak rozbudził swoje fantazję erotyczne a jego niewielki mózg, wielkości orzeszka zaczął pracować.
- tak w ogóle to ja głodna jestem - mruknęłam czując nadchodzące burczenie w brzuchu
- na lodówce jest ulotka pizzerii. Zamów co chcesz. Tylko nie zapomnij o nas - dodał szczerząc się jak głupi do sera.
Poszłam do kuchni i zamówiłam dwie duże porcję klasycznej pizzy. Nalałam jeszcze soku do szklanek i wróciłam do chłopaków.
- Russi my chyba sobie ją chyba zostawimy tutaj w Jastrzębiu - westchnął Michał i wystawił prawą dłoń w celu otrzymania szklanki napoju
- a ty co sprawdzasz czy deszcz pada? - zaśmiałam się i przybiłam głośną piatkę z Holmesem - żarcie będzie za jakieś dwadzieścia minutek.
Po upływie jednej części godziny zjawił się dostawca. Zaczęliśmy zajadać się pizzą i oglądać jakieś thillery w tv.
Około dwudziestej znów rozdzwonił się dzwonek do drzwi.

piątek, 18 stycznia 2013

30.

Obudził mnie zapach świeżej kawy. Otworzyłam oczy i przeciągnęłam mięśnie. Czułam jak głowa mi pęka. Delikatnie podniosłam głowę i ujrzałam rozpromienionego Piotrka siedzącego na skraju łóżka.
- Pit, czy my.. ? - spytałam zszokowana widząc go w samych bokserkach. Nie pamiętałam nic z minionej nocy. Kompletnie nic.
- nie. Do niczego między nami nie doszło. Pamiętasz Karol zrobił impeze, graliśmy w butelkę i ty mnie musiałaś pocałować - zaczął przypominać mi zaistniałe wydarzenia.
- Piotrek ten pocałunek. On dla mnie nic nie znaczył. Byliśmy pijani. A to była tylko zabawa.
- Miśka, nie poczułaś tego?
- ja nie chce się w nic angażować. Nie potrafię. Zapomnijmy o tym.
Wstałam, ale moje nogi odmówiły posłuszeństwa i zachwiałam się. Nowakowski lekko podtrzymał moje ciało. Poczułam jego ciepłą dłoń na moich plecach. Drugą przejechał po linii mojego boku. Przeszedł mnie dreszcz. Przez chwilę przeszło mi na myśl, że mogłabym spróbować ułożyć sobie życie z Piotrem. Ale z drugiej strony ciągle miałam przed oczami ostatni związek z Krystianem. Nie mogłam przeboleć tego, że mnie zdradził.
- Piotr..
Nie dokończyłam. Siatkarz zbliżył swoją twarz do mojej i niepewnie musnął moje usta swoimi.
- Piotrek.. proszę cię, ja tak nie mogę - krzyknęłam i wybiegłam z pokoju.
Oparłam się o ścianę i zsunęłam po niej. Po chwili obok mnie pojawił się Nowakowski. Nic nie mówiąc usiadł obok mnie i objął moje kruche ciało swoim ramieniem.
- przepraszam. Zachowałem się podle. Nie jestem lepszy od Bartmana. Ale po prostu nie mogłem się powstrzymać. Ja nie chce cię stracić.
Wtuliłam się w jego tors. Ja potrzebowałam go jako przyjaciela nie jako chłopaka. Po prostu nie potrafiłam odwzajemnić tego co on czuł, prawdopodobnie czuł do mnie.
W kuchni wydzielił mi dawkę tabletek przeciwbólowych, które szybko popiłam niegazowaną wodą. Ubrałam swoje wczorajsze ubrania i tak po prostu wyszłam z mieszkania. Można by powiedzieć że uciekłam, korzystając z chwili gdy Piotrek brał prysznic.
W przytulnym mieszkanku mojego brata panował niemiłosierny bałagan. Puszki po piwie, butelki po wódce, papierowe opakowania po pizzy. Obecnie widziałam same minusy.. a nie sory jeden plus. Siatkarze już nie wylegiwali się na moim łóżku. Resoviacy zniknęli. Jak również mój brat. Sama wzięłam się za sprzątanie. W niecałą godzinę ogarnęłam pozostałości wczorajszej balangi.
Wzięłam przysznic i ubrałam się w jakieś dżinsy i koszule. Napotkałam wzrokiem holmesową bluzę. Podniosłam ją i przystawiłam do swoich nozdrzy. Ciągle pachniała jego męskimi perfumami. Uśmiechnęłam się pod nosem na samo wspomnienie siatkarzy z Jastrzębia. Ubrałam jeszcze michałową czapkę i chwytając aparat wyszłam z mieszkania. Miałam jeszcze sporo czasu do treningu chłopaków więc postanowiłam przejść się spacerkiem pod hale. Po drodze weszłam do Mc Donald'a na szybki obiad. Około szesnastej stanęłam w progach Podpromia. Od razu rzucił się na mnie Ignaczak i wyrwał mi z rąk aparat. Zaczął przeglądać zdjęcia z wczorajszej impezy nie mogąc przy tym powstrzymać wybuchu śmiechu. Odebrałam od niego moją lustrzankę i wysłałam go do szatni. Sama usiadłam na plastikowym krzesełku przy płycie boiska. Podzieliłam uprzedni zapał libero i samą zaczęłam przeglądać aparatową kartę pamięci. No muszę przyznać że nieźle się bawiliśmy. W końcu natrafiłam na zdjęcie z mojego zadania. Coś mnie tknęło i przejechałam po ekranie opuszkiem palca.
- co tam oglądasz ? - obok mnie usiadł Bartman
- zdjęcia - uśmiechnęłam się blado próbując potajemnie zmienić fotografie na inną
- mogę zobaczyć ? - podałam mu lustrzankę - widzę że ostro było. Dużo mnie ominęło - zaśmiał się ironicznie i pokazał mi to zdjęcie które chciałam przed nim ukryć. Tylko dlaczego chciałam aby on go nie widział?
- właśnie wtedy modliłeś się nad moim kiblem - wystawiłam w jego stronę mój zacny język chcąc trochę rozluźnić atmosferę
- gdybym tam był nigdy nie pozwoliłbym ci na takie zadanie - niepewnie ścisnął moją dłoń.
- Bartman daruj sobie te podchody - wyrwałam mu dłoń - ja nie chcę się angażować. Ja nie potrafię zaufać już facetowi
- kto tu mówi o zaangażowaniu? Kilka nic nieznaczących randek. Przyjacielski seks. Czy Ja proszę o tak wiele.
- Bartman jesteś dupkiem - strzeliłam mu z liścia i wybiegłam z sali. Przepchnęłam się w drzwiach z resztą Resoviaków. Wybiegłam z hali i złapałam najbliższą taksówkę. Zapłaciłam kierowcy należytą sumę. Weszłam do mieszkania i od razu wbiegłam po schodach na górę. Wyciągnęłam walizkę i wrzuciłam do niej pierwsze lepsze ubrania. Włączyłam laptopa i sprawdziłam najbliższy pociąg. Miałam jeszcze godzinę. Napisałam kilka słów wyjaśnień dla brata i zapewniłam go że wrócę za kilka dni. Zadwoniłam też do prezesa i wzięłam urlop. Taksówka zawiózła mnie na sam dworzec centralny w Rzeszowie. Zakupiłam bilet i oczekiwałam na pociąg. Modliłam się o to aby nie wpadł tutaj ani Karol ani żaden z siatkarzy. W końcu spiker ogłosił że pociąg przyjechał. Wsiadłam do wagonu i znalazłam pusty przedział. Wyciągnęłam z walizki russellową bluzę i znów zaciągnęłam się zapachem jego perfum.
Kilka godzin później byłam już w Jastrzębiu-Zdrój. Głupia ja! przecież nawet nie wiem gdzie on mieszka. Odszukałam jego numer i bez wahania nacisnęłam zieloną słuchawkę.

//
- musisz mi pomóc - wyszeptałam lekko zachrypniętym głosem
- Dominika? - spytał lekko zaskoczony
- tak. Jestem na stacji PKP w Jastrzębiu.
- będę za dwadzieścia minut.
//

Tak jak obiecał po upływie dwudziestu minut ujrzałam Jego wysoką personę w tłumie śpieszących się ludzi. Ale czemu ja się dziwię. Jest późno, ciemno i zimno, a jutro czeka ich kolejne nudny, zwykły dzień. Mój telefon kolejny raz dał o sobie znać. Odrzuciłam już setne połączenie od brata. Usunęłam kolejne SMSy od poniektórych zawodników Asseco. Odstawiłam walizkę i rzuciław się w objęcia jastrzębskiego siatkarza. Zabrał mój bagaż i doprowadził do swojego samochodu. Nie czekając nawet na to aż sam otworzy mi drzwi od swojego nowego mercedesa zajęłam miejsce pasażera. Po chwili on usiadł za kierownicą i odpalił silnik.
Dojechaliśmy do Jego mieszkania. Otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Wskazał ręką na salon, a sam pozostawił moją walizkę w którymś z pokoi. Później zrobił dwa kubki gorącej czekolady i usiadł obok mnie na kanapie.
- Miśka co się stało ? - spytał z troską w głosie.
Ze szczegółami opowiedziałam mu wydarzenia, które wydarzyły się w przeciągu tej ponad doby przez którą się nie widzieliśmy.
- rozpierdole kiedyś tego Bartmana - krzyknął.
Wtuliłam się w Jego ciepłą polarową bluzę i zasnęłam. Zasnęłam z przekonaniem że tutaj jestem bezpieczna i że w Jego ramionach nic mi nie grozi.  

środa, 16 stycznia 2013

29.

- co oni wszyscy tu robią? - wydarłam się na witającego mnie brata
- opijają - odpowiedział sącząc jakiś kolorowy napój
- wczorajszą przegraną? - zaśmiałam się ironicznie
- każdy powód do świętowania jest dobry.
Weszłam w głąb mieszkania i rzuciłam krótkie 'cześć'. Wzięłam z kuchni słoik nutelli i pognałam na piętro do swojego pokoju po drodze życząc im dobrej zabawy. Usłyszałam jeszcze jakieś sprzeciwy ze strony imprezowiczów ale puściłam ich jęki obok ucha.
Weszłam do swojego małego królestwa i odpaliłam laptopa. Usiadłam przy biurku na obrotowym krześle i przeglądałam zdjęcia z wczorajszego meczu. Wrzuciłam kilka na stronkę, po czym zajęłam się swoją fotorelacją. Pół godziny później moja praca była już skończona, a czekoladowy krem praktycznie zniknął.
Usłyszałam pukanie do drzwi.
- nikogo nie ma - krzyknęłam.
- oj dziewczyno mnie na to nie nabierzesz - przyjmujący zaśmiał się i już po chwili kręcił moim fotelem dookoła.
- Lotman, zakało losu! Mógłbyś przestać?
- też cię kocham - uśmiechnął się i dalej kręcił moim siedzeniem
- PAUL ! Przestań bo ta nutella zaraz wyląduje na twoich spodniach.
- przestanę jak powiesz że się na mnie już nie gniewasz - uśmiechnął się cwaniacko. Pozostawiłam go bez odpowiedzi, a on jeszcze szybciej zaczął kręcić fotelem.
- dobra już przestań. Już się nie gniewam - wypiszczałam i poczułam jak słodki krem podchodzi mi do gardła.
- no i nie mogłaś tak od początku ?
- mogę? - do pokoju lekko zajrzał nie kto inny jak Piter.
- oł maj gasz - mruknęłam pod nosem.
- jasne, wchodź - inicjatywę gospodarza mojego królestwa przejął Amerykanin - a ja zmykam na dół. Trzymaj się kochanie - dodał i cmoknął mnie w czoło, po czym wyszedł.
- kochanie ? - zaskoczony Piotrek usiadł na moim łóżku - mam być zazdrosny ? - śmiesznie uniósł do góry brawą brew - ale nie po to tu przyszedłem. Ja cię chciałem przeprosić za tą całą sytuację wczoraj.
- dobra Pit już jest okej - przysiadłam się do niego i posłałam mu swój najpiękniejszy uśmiech.
- chodź na dół - pociągnął mnie za rękę i zeszliśmy po schodach.
Od razu uderzył we mnie odór alkoholu. Trochę zwaliło mnie to z nóg ale próbowałam się trzymać. Goście byli już nie źle wstawieni. W końcu nie wytrzymałam i zrobiło mi się słabo. Wzięłam z wieszaka skórzaną kurtke i wyszłam się przejść. Poszłam do pobliskiego parku i usiadłam na jednej z drewnianych ławeczek. Przesiedziałam blisko piętnaście minut w spokoju póki nie poczułam obok siebie ciepła drugiej osoby. Obróciłam głowę w kierunku mojego towarzysza, ale chwilę później żałowałam już mojej decyzji. Koło mnie siedział nie kto inny jak znienawidzony przeze mnie rzeszowski atakujący, niejaki pan Bartman.
- miło tu - podsumował rozglądając się na boki - Miśka.. bo ja cię chciałem..
- tak wiem chciałeś mnie przeprosić - przerwałam mu - Tylko na to jest już chyba za późno..
Wstałam i ruszyłam w drogę powrotną do mieszkania. Zbyszek szedł za mną jak cień. Krok za krokiem przybliżaliśmy się do domu. Niespodziewanie siatkarz obrócił mnie w swoim kierunku i trzymając w swoich wielkich dłoniach moje ramiona wpatrywał się we mnie tymi swoimi zielonymi oczami. Przez chwilę przeszło mi przez myśl że fajnie byłoby spróbować, ulec urokowi atakującego. Ale z drugiej strony bałam się znowu sparzyć.
- Miśka, bo ty mi się bardzo podobasz.. - zaczął swoje jakże urocze wyznania.
- Zbyszek ale ja nie jestem na to gotowa.
Wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do mieszkania. Resoviacy byli już nieźle nietrzeźwi więc ci chwilę jeden z nich odpadał i pokładał się gdzieś w salonie lub na piętrze. Usiadłam między nimi w salonie z kieliszkiem w ręku i kazałam sobie polać. Karol trochę krzywo na mnie spojrzał, ale po chwili miałam już pełen kieliszek. Jednym ruchem przechyliłam go i wlałam przezroczysty płyn do swojego przełyku. Nie powiem było mocne. Lekko wstrząsnęłam ciałem ale szybko położyłam kieliszek na stoliku i czekałam aż gospodarz poleje kolejną kolejkę.
- moja krew - Achrem dumnie wypiął pierś.
W międzyczasie w mieszkaniu pojawił się również Bartman. Przysiadł się do nas i również poprosił o napełnienie kieliszka.
- grajmy w butelkę - zaproponował jedyny w miarę na umyśle Piotrek.
Usiedliśmy w kole i jak małe dzieci zaczęliśmy kręcić opróżnioną butelką czystej. Na pierwszy ogień poszedł Perłowski, który zaprezentował nam swoje atuty wokalne. Później czas przyszedł na Zibiego.
- masz tak zbajerować Dominikę aby uwierzyła że ją kochasz - zarządził Ignaczak.
Posłałam mu mordercze spojrzenie.
Bartman wziął łyk alkoholowej wody i wziął się do roboty. Niby jego wyznania zadziałałyby na pierwszą lepszą ale ja tak szybko nie dam za wygraną. Zbyszek nie wykonał zadania więc czekała go kara. Karol na szybko przygotował śmiertelną mieszkankę w kuchni i podał ją atakującemu. Zbyszek wziął głęboki oddech i za jednym tchem wypił całą szklankę. Równie szybko jak mieszanka zniknęła w jego przełyku tak samo zniknęła w toalecie.
- kręcimy dalej - zaśmiał się Igła.
Kilka kolejnych osób się wykruszyło- a butelka jak na złość zatrzymała się na mnie. Tym razem wyznanie dla mnie wymyślał mój kochany braciszek, a więc mam przerąbane.
- Domi, kochana siostrunio moja - czknął - masz pocałować Pita.
Miałam ochotę zrezygnować z zadania ale wtedy podzieliłabym los Bartmana. Wzięłam do ręki butelkę z trunkiem, z której upiłam dość dużego łyka. Nowakowski również nie szczędził sobie alkoholu. Za to Buszek przypędził z moim aparatem i zaczął uwieczniać moje poczynania. Ze szklanej butelki alkohol szybko przeszedł przez mój przełyk. Usiadłam Piotrkowi okrakiem na kolanach i tak po prostu bez niczego wpiłam się w jego usta. Poczułam jego dłonie na moich biodrach. Wplotłam swoje palce w jego blond włosy. Nasz pocałunek mogłyby trwać wieki ale przerwał nam Karol.
Ponownie zakręciliśmy butelką. Co chwilę wymieniałam wesołe spojrzenie z Pitem aż w końcu zrobiłam się senna i poszłam do siebie. Niestety na moim łóżku w głębokim śnie pogrążył się Lotman i Kovacević. Wyglądało to megahiper komicznie.
- w razie czego mogę cię przenocować .
Zgodziłam się na propozycje siatkarza i cichaczem opuściliśmy mieszkanie. Nie upłynęło może pięć minut a ja stałam już w skromnych czterech kątach Nowakowskiego. Środkowy wskazał mi drogę do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic. Owinięta ręcznikiem opuściłam pomieszczenie i wtargnęłam do sypialni Pita aby pożyczyć od niego jakąś koszulkę. Siatkarz lustrował mnie wzrokiem. Cicho chrząknęłam i dopiero się ocknął. Rzucił mi jedną ze swoich koszulek. Wskazał mi pokój w którym mogę przenocować. Od razu się tam udałam i zapadłam w kamienny sen.

niedziela, 13 stycznia 2013

28.

- chyba nie mamy o czym - warknęłam
- Miśka proszę - nalegał.
- nie Miśkuj mi tu. Śpieszę się.
- musisz mi uwierzyć.
- nic nie muszę - wtrąciłam
- ja nie miałem nic wspólnego z tą wczorajszą sytuacją..
- Piotrek przepraszam ale się śpieszę.
Ominęłam go i weszłam do budynku. Od razu udałam się do pomieszczenia gdzie miały być robione zdjęcia. Siatkarze przygotowywali się do sesji. Dzisiejsze zdjęcia miały zostać zlicytowane a pieniądze oddane do jednego z rzeszowskich domów dziecka.
Najpierw każdy z zawodników pozował osobno. Chłopaki bardzo dobrze radzili sobie przed obiektywem. Ale sielanka kiedyś musiała się skończyć bo przyszła kolej na Bartmana. Nie miałam ochoty go oglądać. Jest zwykłą świnią, jak każdy facet. Chciałam jak najszybciej pstryknąć zdjęcia atakującemu, ale ten sprytnie mi to uniemożliwiał. Tak jakby robił to specjalnie.
- mógłbyś przestać i choć do jednego zdjęcia zrobić normalną minę? - krzyknęłam aż statyści lekko drgnęli.
- czy ty przypadkiem jesteś na mnie zła? - zrobił minę niewiniątka dając statystą znak aby opuścili pomieszczenie.
- wyobraź sobie że tak - wywróciłam oczami i chciałam wyjść by z powrotem zawołać pomocników.
- a już myślałem że masz okres czy coś - zaśmiał się.
- skończmy już tą sesje - warknęłam
- nie. Nie skończymy dopóki nie powiesz mi o co jest zła - pociągnął mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Bartman zostaw mnie! - wysyczałam przez zęby.
- nie rozumiem Cię. Dlaczego ty nie zachowujesz się jak inne? Dlaczego nie jesteś mi uległa.
- najwidoczniej nie jestem taka jak inne. A teraz przepraszam ale musimy dokończyć sesje.
Zawołałam statystów i kontynuowaliśmy. Tym razem Zbyszek wykrzesał iskrę fotomodela i zdołałam mu zrobić kilka świetnych zdjęć. W drzwiach minął się z Piotrkiem.
- porozmawiamy potem? - zapytał wychodząc już z sali
- nie wiem czy znajdę czas - powiedziałam aby tylko dał sobie spokój.
- wpadnę do ciebie około 19 - rzucił i wyszedł
Miałam teraz chwilkę przerwy więc zjadłam drożdżówkę i wypiłam kawę. Potem cała Resovia  weszła do pomieszczenia i zrobiłam im kilka naprawdę genialnych zdjęć.
- to może jeszcze jedno z ukochanym amerykańskim przyjmującym ? - Lotman zarzucił swoją masywną i umięśnioną rękę na moje ramiona.
- mógłbyś? - strąciłam jego kończynę i strzępnęłam niewidzialny kurz.
- nadal jesteś zła? - spytał.
- Einsteinie zasługujesz na Nobla - klepnęłam go po plecach.
- Miśka no pliiiss - pisnął mi do ucha.
- a co to ja jestem święta Teresa, żeby wam przebaczać?! - na samo wypomnienie o świętym uśmiechnęłam się pod nosem - a teraz wybacz ktoś do mnie dzwoni.
Wyjęłam telefon z kieszeni, a na wyświetlaczu ukazał się nieznany rząd dziewięciu cyferek. Przez głowę przemknęła mi myśl, że może to Kubiak dzwoni i nie myliłam się, bo po chwili usłyszałam jego głos.

//
- witam moją ulubioną Miśkę - zaśmiał się dźwięcznie tym swoim dzikowym śmiechem.
- no siema Misiek - a oczy wszystkich pasiaków momentalnie skupiły się na mnie - a czy ty przypadkiem nie powinieneś jechać sobie do Jastrzębia ? - mina Zbyszka po usłyszeniu tych słów wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- a wyobraź sobie że nie. A po za tym Holmes'ik się stęsknił - teatralnie westchnął.
- powiedz Russellowi że ja też się za nim stęskniłam.
- tylko za nim ? - usłyszałam zawiedziony głos Łasko
- za wami wszystkimi - poprawiłam się.
- więc będziesz mogła to nadrobić. Za dziesięć minut pod halą - oznajmił i rozłączył się nie czekając na moją odpowiedź.
//

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Chłopaki stali z otwartymi buziami i wlepili we mnie swoje kolorowe tęczówki. Szybko zebrałam swój aparat i pognałam do Kozłowskiego. Wspólnie wybraliśmy najlepsze zdjęcia po czym wysłałam je do drukarni. Narzuciłam na siebie bluzę, nałożyłam czapkę i wysyłam przed Podpromie. Kilku Rzeszowian rozmawiało z Jastrzębianami, a mianowicie Holmesem, Kubiakiem i Matteo. Z miejscowych siatkarzy był Bartman, Nowakowski, Igła i Buszek. Amerykański środkowy zobaczył mnie już z daleka i przyszedł się przywitać.
- ja nie wiem co zaszło między wami w nocy ale zachowujecie się jakoś dziwnie - skwitował nasze powitanie Michał.
- spaliśmy na osobnych łóżkach - zaśmiałam się a Resoviacy znowu próbowali nadążyć nad obrotem zdarzeń.
- tego nie byłbym aż taki pewny - brnął dalej Kubiak
- słowo fotografa - uniosłam dwa palce do góry i szeroko się uśmiechnęłam.
- jak nie słucha hymnu Skry, to przytula się z Jastrzębskimi - żalił się Buszek.
- Rafcio, Rafcio jak zwykle dowciapny - zaśmiałam się ironicznie.
- to my porywamy waszą panią fotograf - oznajmił Łasko i pożegnaliśmy się z rzeszowskimi sportowcami.
- za ile mogę ją wykupić ? - spytał poufnie Piotrek.
- niestety dobrowolnie poddaję się moim okupantom - rzuciłam i chwytając pod rękę Russella poszliśmy zwiedzać Rzeszów.
A jak to bywa zwiedzania Rzeszowa zaczyna się w centrum handlowym. Odwiedziliśmy więc najpierw pizerię, a potem połaziliśmy po sklepach. Było już grubo po osiemnastej jak wróciliśmy pod halę. Chłopaki postanowili wrócić do hotelu, ale jeden z nich uparł się, że odprowadzi mnie do domu. Co z tego, ze to dość spory kawałek.. przecież możemy się przejść.. czujecie ten sarkazm ?
- ładnie Ci w mojej bluzie - uśmiechnął się promiennie. poczułam jak rumieniec oblewa moje policzki.
W ciszy doszliśmy do mojego mieszkania. Zajęło nam to jakieś czterdzieści minut, więc Russell postanowił wziąć taksówkę, aby szybciej wrócić do hotelu.
- dziękuję Ci za wszystko - podeszłam do siatkarza i mocno się do niego przytuliłam.
- pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Dzwoń nawet w środku nocy.
Taksówka podjechała, więc musieliśmy się pożegnać. Jeszcze raz go przytuliłam, a on nieśmiało ucałował mój policzek. Czekałam przy drzwiach aż auto odjedzie spod bloku. Szybko pobiegłam na górę i otworzyłam drzwi mieszkania.
- no nareszciee - usłyszałam głosy, które ostatnio tak bardzo znienawidziłam.

piątek, 11 stycznia 2013

27.

Wpatrzona w wyświetlacz przeskakiwałam ze zdjęcie na zdjęcie. Nagle poczułam mokre dłonie na swoich policzkach. Uniósł mój podbródek i delikatnie musnął moje usta swoimi. Zdezorientowana spojrzałam na rozbawionego siatkarza.
- i co panowie. Stawiacie - zaśmiał się, a reszta zawodników z niedowierzaniem popatrzyła na atakującego.
- posrało was już ?! - warknęłam i opuściłam szatnie trzaskając drzwiami.
Wychodząc z hali zderzyłam się z siatkarzami Jastrzębskiego. Chciałam przejść nie zauważalnie. Schyliłam głowę i z impetem otworzyłam drzwi.
- Miśka, to ty ? - ktoś złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. No tak mister Kubiak. - co się stało? Jakoś wcześniej byłaś bardziej radosna.
- wszystko okej - mruknęłam i chciałam iść dalej ale Michał perfekcyjnie mi to uniemożliwił.
- hej chłopaki - krzyknął do swoich kolegów z drużyny - to jest Dominika, dziewczyna Bartmana.
- nie jestem jego dziewczyną ! - syknęłam. Zrobiłam może dwa kroki a on znów mnie zatrzymał.
- jak to nie ? Zerwaliście? - dopytywał
- i tu Cię zaskoczę. Ja nigdy z nim nie byłam.
- no chyba, że tak.. chcesz się napić? - zaproponował.
- a czemu nie - westchnęłam i poszłam z jastrzębianami do ich autobusu.
Chłopaki przemycili mnie przed trenerem. Holmes wyjął z torby swoją bluzę i pomógł mi ją założyć. Łasko odnalazł gdzieś czapkę typu full-cap i tak zamaskowana dotarłam do ich hotelu. Niepostrzeżenie wyszłam drugim wyjściem, po czym z Kubiakiem zniknęłam za drzwiami pokoju, który dzielił z Tisherem. Zaległam na jednym z łóżek i czekałam aż chłopaki się wyszykują. Mój telefon ciągle dawał o sobie znać. Spojrzałam na wyświetlacz czarnego LGika. 3 nieodebrane połączenia od Pita, 2 od Zbyszka, i po jednym od Lotmana Karola. Nawet Ignaczak się do mnie dobijał. Wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do torebki. Dziś chce odreagować i zapomnieć. Choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i rzeszowskich siatkarzy, którym przegrana chyba nie służy, tracą przez to rozum i zdrowy rozsądek.
Niecałe dwadzieścia minut później staliśmy już przed hotelem. Nadal miałam za dużą rusellową bluzę i michałową czapkę. Ubiorem praktycznie niczym nie różniłam się z chłopakami. Byłam tylko kilkanaście centymetrów niższa od nich.
Jednogłośnie wybraliśmy jeden z rzeszowskich pubów.
Zajęliśmy miejsca w loży na pietrze i zaczęliśmy pić. Kelner postawił na stole pierwszą kolejkę. Przechyliłam kieliszek i do dna. Z lekko skwaszoną miną sięgnęłam po szklankę soku. Kolejka za kolejką byliśmy coraz bardziej wstawieni i wiedzieliśmy o sobie coraz więcej. Chłopaki poznali moją całą historię począwszy o Krystiana skończywszy na dzisiejszej sytuacji w szatni.
- nie wiem jak jest u was, ale u nas w Portugalii nie zakładamy się o kobiety - skwitował Violas.
- u nas niby też tak jest - wychrypiał Kubiak - ale Miśka nie przejmuj się, Zibi ma teraz okres godowy i takie zachowania u niego są na porządku dziennym.
- okres godowy ? - zdziwił się Matteo
- testosteron i inne hormony mu buzują i chłopak nie daje sobie rady - zaśmiał się Michał - wiem co mówię. Jak jeszcze graliśmy w plażówkę to przez jego odchyły zawsze musiało nam się oberwać.
Kelner donosił co chwilę kolejne kieliszki wypełnione przezroczystą wysoko naprocentowaną cieczą.
Grubo po północy opuściliśmy knajpkę. Jastrzębianie przekonali mnie abym została u nich w hotelu na noc. Miałam dzielić pokój z Holmesem, który jako jedyny miał wolne łóżko. Weszliśmy do jego 'sypialni'. Russell pożyczył mi jedną ze swoich koszulek, po czym wzięłam prysznic i rzuciłam się na "swoje" łóżko. Coś mnie podkusiło aby włączyć telefon, ale w ostatniej chwili się opamiętałam i z powrotem wrzuciłam LGika do kieszeni spodni. Po chwili amerykański środkowy opuścił łazienkę i przez chwilę mogłam napawać swoje oczy jego idealnie wyrzeźbioną klatką piersiową. Holmes szybko założył koszulkę, po czym wzajemnie życzyliśmy sobie dobrej nocy i usnęliśmy.

Rano obudziłam się parę minut po siódmej. Chciałam zniknąć z hotelu zanim siatkarze pójdą na śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez okropnego bólu głowy i innych oznak wczorajszego przesadzenia z alkoholem.
Po cichutku wstałam i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i związałam na szybko włosy. Ubrałam się we wczorajsze ubrania, po czym dokładnie poskładałam bluzę Russella. Wyszłam z pomieszczenia i zauważyłam kręcącego się po pokoju Amerykanina. Oddałam mu bluzę i podziękowałam za wczorajszy wieczór.
- weź ją, na dworze jest zimno - środkowy uśmiechnął się i z powrotem oddał mi swoją czarną bluzę.
Mocno przytuliłam się do niego i już miałam wychodzić, gdy do pokoju weszli niemal wszyscy siatkarze JSW.
- nie myśl, że puścimy Cię bez pożegnania - zaśmiał się Malinowski.
- właśnie miałam do was iść - tak, wiem, że skłamałam.
- no jasne, a ja to święty Walenty - Czarnowski wywrócił oczami.
- mniejsze o to kim ty Patryku jesteś, a kim nie. A tak by the way to bliżej Ci do św. Mikołaja, nieprawdaż ? - Kubiak tajemniczo się uśmiechnął, a środkowy wyjął zza swoich pleców jastrzębską koszulkę z numerem 13 i podpisami wszystkich zawodników.
- dziękuję - moje oczy zaszkliły się od łez. Przytuliłam każdego po kolei - dziękuję za wczoraj, za to, że mnie wysłuchaliście i w ogóle za to, że jesteście.
- nie ma sprawy. Wymieńmy się numerami, będziemy w kontakcie - zaproponował Michał i już po chwili wystukiwałam rząd 9 cyferek do jego dotykowego Samsunga.
- a tak swoją drogą to wy nie odczuwacie wczorajszej libacji ? - zapytałam stawiając lewą nogę już na hotelowym korytarzu..
- my się bardzo szybko regenerujemy - zaśmiał się Tischer.
- do następnego - rzuciłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę widny.
Zjechałam ją na sam dół. Zatrzymała mnie recepcjonistka, więc wytłumaczyłam jej jakim sposobem się tutaj znalazłam.
Odszukałam najbliższy przystanek autobusowy i usiadłam na ławeczce w oczekiwaniu na odpowiedni bus. po jakiś piętnastu minutach wsiadłam już do środka 801. która dojechałam pod samo osiedle. Tera czeka mnie nie mała przeprawa z moim kochanym braciszkiem.
Otworzyłam drzwi i powoli weszłam do mieszkania. Zauważyłam Karola pichcącego coś w kuchni.
- Jestem !! - krzyknęłam machając mu na powitanie.
- Miśka ! Cholera jasna ! Gdzie ty się podziewałaś !? Mogłaś chociaż zadzwonić ! - zaczął się na mnie wydzierać.
- Carlos, powinieneś się cieszyć, że żyję... - mruknęłam - Resoviacy mnie wkurzyli...
- tak słyszałem coś o tym - przerwał mi
- jak wychodziłam z hali wpadłam na siatkarzy Jastrzębskiego no i tak się złożyło, że poszliśmy do knajpki..
- a ta męska bluza skąd ? - jego bystry wzrok czasem doprowadza mnie do szału.
- to jest bluza Russella, ale nie zamierzam Ci się tłumaczyć...
- a tak w ogóle to dzwonił Kozłowski. Dzisiaj masz zrobić chłopakom jakieś zdjęcia, czy coś...
- ta jasne.. już ostatnio tak miało być - burknęłam
- masz być na 9 - rzucił.
Spojrzałam na zegarek. Była już ósma z haczykiem. Sprawdziłam tylko stan baterii i wyszłam z mieszkania kierując się w stronę Podpromia. Postanowiłam przejść się spacerkiem. Po drodze kupiłam słodką bułkę i ciepłą kawę w cukierni. Na halę dotarłam praktycznie równo z rzeszowskimi zawodnikami.
Nie powiem, nie kryli zdziwienia moim wyglądem bo przecież ciągle miałam na sobie czapkę Łasko i bluzę Holmesa.
- możemy pogadać ? - poczułam jak ktoś szarpie mnie za nadgarstek.

środa, 9 stycznia 2013

26.

Ludzie pojawiają się i odchodzą. Są, a później ich nie ma. Kochają tylko po to by zranić. Zostawiają drugą osobę samą z głęboką raną w sercu. I teraz trzeba wziąć się w garść, żyć dalej. Ale ja tak nie potrafię. Nie potrafię pogodzić się z myślą, że straciłam Krystiana. I niby to był jego błąd, to on mnie zdradził. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt że ja bez niego nie potrafię żyć. Na każdym kroku widzę jego twarz, słyszę jego śmiech. Nawet w Zbyszku go dostrzegam. I nazwijcie mnie psychicznie chorą wariatką, ale ja inaczej nie mogę. Nie potrafię o nim zapomnieć.

Przebrałam się w grube dresy i  wybiegłam z mieszkania. Miałam ochotę wybiegać, wypocić z siebie żal, smutek i tęsknotę. Po drodze wstąpiłam do sklepu monopolowego i zakupiłam paczkę papierosów. Tak, papierosów. Pierwszy i ostatni raz zapaliłam w liceum. Obiecałam sobie wtedy że już nigdy nie wezmę fajki do ust. Najwidoczniej czas zmienia ludzi.
Usiadłam na oparciu jednej z parkowych ławeczek. Wyjęłam z kieszeni pudełko. Odpaliłam pierwszego z papierosów. Niepewnie zaciągnęłam się, po czym wypuściłam powietrze z ust.
- Miśka pogięło Cię ? - siatkarz wyrwał z moich rąk białą rureczkę i rzucił na ziemię przydeptując butem.
- co ty tutaj robisz ?
- biegam ? - odpowiedział pytaniem na pytanie wskazując przy tym na swoje sportowe odzienie - tak się odstresowuje.
- no tak. Zibi łamie przepisy drogowe, a ty biegasz - mruknęłam pod nosem.
- Zbyszek?
- przecież powiedziałam - wywróciłam oczami i sięgnęłam po następną fajkę.
- nie będziesz paliła! - wyciągnął z mojej kieszeni paczkę i wyrzucił do kosza na śmieci.
- Piotrek ale ja już nie wytrzymuje. Nie wiem co mam z sobą zrobić - usiadłam 'po ludzku' koło środkowego - wszystko przypomnima mi Krisa.
- Dominika, czy między tobą a Zbyszkiem.. czy między wami coś dzisiaj zaszło? - zapytał niepewnie ewidentnie zmieniając temat naszej rozmowy.
- dlaczego pytasz ?
- bo znów po tym jak się widzieliście jesteś jakaś smutna i nieobecna.
- skąd wiesz, że dzisiaj się z nim spotkałam?
- przecież to nie jest aż taka trudna sztuka. Widziałem jak odjeżdżał spod bloku i jak ty obserwowałaś go z balkonu.
- i zapewne widziałeś również jak wychodzę z domu.
- może - zaśmiał się - chodź tu - szepnął i przyciągnął moje ciało do siebie.
- ścigajmy się do sadzawki - krzyknęłam i zerwałam się z ławki.
Zaczęłam biec ile sił w nogach aby tylko nie dać się wyprzedzić. Ach i wiecie co wam powiem? Wygrałam. To znaczy Piotrek dał mi fory i dlatego jako pierwsza przekroczyłam symboliczną linie mety. Do domu wróciliśmy spacerkiem. Pod blokiem rozeszliśmy się z Pitem, a w mieszkaniu czekał już na mnie Karol z kolacją. Pogadałam sobie z braciszkiem i po długim prysznicu oraz sprawdzeniu sprzętu na jutro runęłam jak długa na łóżko.


następny dzień, czyli pojedynek na szczycie pomiędzy Resovią, a Jastrzębskim. 

Urwałam się z ostatniego wykładu, aby przypadkiem nie spóźnić się na mecz. Zebrałam z domu rzeszowską bluzę i aparat, po czym poszłam na autobus. Na halę dotarłam po niecałych dwudziestu minutach. Chłopaki dogrzewali się w szatni, więc przysiadłam się do nich i zrobiłam kilka zdjęć. Kolekcje fotek powiększyłam o szpagat Achrema i  Igły, oraz nietypowe wyginania ciała Buszka i Kovacevica. Czasami nie mogłam się połapać, gdzie oni mają rękę, czy nogę. Zastanawiacie się pewnie co tam u Pita i Zbycha... Zachowują się dosyć naturalnie, a nawet chwilę ze sobą rozmawiali. Do rozpoczęcia spotkania zostało ponad pół godziny więc wszyscy siatkarze powoli gromadzili się na płycie boiska. Szatnię opuściłam jako ostatnia, bo zasiedziałam się oglądając zdjęcia.
- hej, chciałbym Ci kogoś przedstawić - Bartman chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął wgłąb korytarza - Misiek poznaj Miśkę. Miśka to jest Misiek. - popatrzyliśmy na siebie zdezorientowani - zawsze chciałem to powiedzieć - zaśmiał się Zibi - Michał to jest Dominika, Dominika przedstawiam Ci mojego przyjaciela Michała.
- a więc to ty jesteś tą przepiękną dziewoją, którą tak bardzo zachwyca się Zbigniew - Kubiak posłał w moim kierunku swój markowy uśmiech
- a więc to ty jesteś tym wspaniałym przyjacielem, o którym Zbyszek nic mi nie wspominał - zgasiłam go, a Misiek zmierzył kumpla wzrokiem
- jakoś nie było okazji - Bartman zaczął się tłumaczyć
- oj Zbigniewie, Zbigniewie poległeś na całej linii - poklepałam atakującego po plecach i wymijając ich poszłam na salę.
Zajęłam moją ulubioną jedyną w swoim rodzaju miejscówkę i wzięłam się do pracy. Zdjęcia  zdjęcia, zdjęcia i tu was zaskoczę.... ZDJĘCIA.W głowie pogrupowałam już fotografię i miałam zarys mojej fotorelacji. Wybrałam też kilka zdjęć na stronkę.
Zapewne chcecie również wiedzieć jak zakończył się pojedynek na szczycie i który z przyjaciół schodził z boiska ze spuszczoną głową...
Ku zdziwieniu kibiców, trenerów, widzów, moim, jak również i zawodników Asseco Resovia Rzeszów uległa JW w 5 setach. Najlepszym zawodnikiem spotkania został Michał, ale nie Kubiak, tylko Łasko.
Siatkarze zaczęli rozdawać autografy, a od każdego z kibiców słyszeli albo "gratulujemy", albo jakieś słowa pocieszenia. Wierni fani odśpiewali hymn przegranych, czyli nic się nie stało, Resovia nic się nie stało.

Do szatni weszłam razem z chłopakami. Nie krępowali się obecnością dziewczyny w swoich skromnych progach, wręcz przeciwnie, próbowali włączyć mnie do dyskusji na temat błędów jakie popełnili w dzisiejszym meczu. Zbyłam ich krótkimi odpowiedziami i wygoniłam pod prysznic, a sama rozsiadłam się na ławeczce i zaczęłam przeglądać wszystkie zrobione dzisiaj zdjęcia, a jest ich od pierona.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

25.

Jak strzała wybiegłam z autobusu i pognałam na Podpromie. Niby z przystanku do hali nie było aż ta daleko, ale na miejsce dotarłam z wypiekami na twarzy i językiem na wierzchu. Zaczęłam szukać siatkarzy. Nie było ich ani na sali ani na siłowni. Odnalazłam ich dopiero w szatni. Postanowiłam nie przerywać ostrej wymiany zdań która odbywała się za drzwiami pomieszczenia.
- dobra, jasne. Nie będę się wtrącał. Ale jeżeli ją skrzywdzisz.. jeżeli będzie przez Ciebie płakała... nie daruje ci tego i obije tą twoja buźkę - właściciel tego podniesionego głosu opuścił po chwili szatnie.
- nie będziesz musiał ! - krzyknął drugi głos wychylając się zza metalo podobnych, niebieskich drzwi.
- hej Zibi - mruknęłam i odprowadziłam wzrokiem właściciela pierwsze głosu, Piotrka.
- hej Miśka - uśmiechnął się nie pewnie - długo już tutaj siedzisz?
- dopiero przyszłam - tak wiem, jestem mistrzynią kłamstwa. Doskonale oszukuje samą siebie - idziemy na salę?
Przytaknął i puścił mnie pierwszą w korytarzu. Niby przez grzeczność, ale zawsze jest też druga opcja, a mianowicie chce sobie popatrzeć na moje tyły. Zawsze z niesmakiem patrzyłam na młodych łebków jak i starszych mężczyzn, którzy przepuszczają mnie w drzwiach komunikacji miejskiej tylko po to aby ślinić się do mojej dupy. A z której grupy jest Zbigniew Bartman? No właśnie sama do końca nie wiem.
Perfekcyjnie okłamywałam swój umysł. Wmawiałam sobie że rozmowa chłopaków w szatni nie dotyczyła mnie. Wiedziałam doskonale, że tą która rzekomo miałaby płakać jestem ja. Chciałam jak najszybciej pozbyć się z głowy tej rozmowy. Wyrzucić ją jak najdalej i nie pamiętać. Nie pamiętać o tym że niejaki Bartman coś do mnie czuje i niejaki Nowakowski również.
Na sale weszliśmy jako ostatni. Reszta siatkarzy już dogrzewała się na płycie boiska. Już na wstępie Pit zmierzył Zbyszka wzrokiem, co nie wróżyło nic dobrego.
Między dwójka siatkarzy iskrzyła złość. Nie szło im przyjęcie, ciągle podbierali sobie piłki. Zachowywali się niczym nastoletni gówniarze którym podoba się ta sama dziewczyna i chcą na każdym kroku zabiegać o jej uwagę. W końcu trener przeniósł Piotrka do przeciwnej drużyny. Tym razem już nie mogli zabierać sobie piłek. Ale co tam dla nich jak mogą rywalizować ze sobą w ataku. Na koniec treningu Kowal dał krótkie instrukcje zawodnikom w związku z jutrzejszym meczem.
- poczekasz? Odwioze cię - siatkarz szepnął mi do ucha kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
Próbowałam rozpoznać napastnika po głosie. Perfekcyjna polszczyzna odrzucała już zagranicznych podopiecznych Resovii. Zapach perfum przysłonił odór potu. Ale czym się tu dziwić przecież jest po treningu.
Ale w Asseco jest tylko jeden mężczyzna, który może być aż tak w pewien sposób odważny w stosunku do nowo poznanych kobiet. Tak moi drodzy znów szanowny pan Zbigniew zaczął swój podryw.
Niby prosty wybór pomiędzy 'tak' lub 'nie'. Ale ta odpowiedź może tyle zmienić w moim życiu. Rozważyłam wszystkie opcje, wszystkie za i przeciw, plusy i minusy i zdecydowałam.
Usiadłam na trybunach i czekałam na siatkarza. Słyszałam tylko jak zbywa Nowakowskiego, że chyba pojechałam autobusem. Prawdopodobnie środkowy w to uwierzył bo już po chwili Zibi na plastikowym krzesełku usiadł obok mnie.
- mogę porwać Cię na jakieś ciastko ? - zapytał przerywając niezręczną ciszę między nami - masz do wyboru dwa warianty. Wariant A: tak, i wariant B: patrz odpowiedź A - uśmiechnął się tym swoim uśmiechem na podryw.
Przecież, to tylko przyjacielska kawa.. a  ty nie możesz teraz wrócić do domu, zamknąć się w czterech ścianach i rozpamiętywać tego jak nam było dobrze. Siedzieć w mieszkaniu sama, bo twój braciszek pewnie zalega kanapę twojej nowo poznanej przyjaciółki. Chyba taki 'wypad na ciastko' jest lepszy od butelki wina lub innego o wiele mocniejszego trunku, papierosa w ustach i łez cieknących po policzkach. Bo za pewne tak by było, gdybyś nie podjęła decyzji, że pójdziesz do kawiarni z Bartmanem.
Atakujący znów przepuścił mnie w drzwiach hali i zręcznym ruchem otworzył te od auta. Zrobił kilka kroków dookoła samochód i zasiadł za kierownicą. Polecił mi jeszcze abym zapięła pas, bo tutaj cytuje 'lubi szybką jazdę'.
Zbyszek był w swoim żywiole, na liczniku dawno wskazówka minęła setkę. Nie zważał na przepisy ruchu drogowego, na znaki ustawione na poboczu. Szczerze mówiąc, trochę żałowałam, że wsiadłam do jego audi, bo jednak jeszcze trochę chcę pożyć.
- zwolniłbyś.. - jęknęłam z przerażenia, a on w ostatniej chwili zahamował na czerwonym świetle. Odetchnęłam z ulgą. Jeszcze dane jest mi pożyć. 
- przepraszam, ale ja po prostu zabijam prędkością stres, który zżera mnie przed każdym meczem.
- ty się stresujesz ? Na boisku w ogóle tego po tobie nie widać...
- jesteśmy - zmienił temat, próbując uniknąć udzielania odpowiedzi.
Oj panie Bartman,  i tak  będę pana gnębiła. 
Weszliśmy do kawiarenki na obrzeżach Rzeszowa. Nie była przeludniona, więc chyba siatkarz otrzymał zadowalający go rezultat. Usiedliśmy na przeciwko siebie na skórzanych kanapach i zaczęliśmy przeglądać spis ciastek, ciasteczek, wypieków i napoi. Co chwilę zerkałam zza dość dużych rozmiarów karty, w tym przypadku wypieków. I teraz przypomniał mi się tekst Krystiana : "patrzę czy patrzysz, jak patrzę czy patrzysz". Tak, to sformułowanie idealnie pasowało do zaistniałej sytuacji. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, co działo się na każde wspomnienie o Krisie, a Zibi tak bardzo mi go przypomina, te jego rozmarzone, pełne nadziei i pewności zielone oczy, lekki zarost i rozbudowana klatka piersiowa. Nie będziesz płakać! Nie będziesz się rozczulać! Nie teraz! Nie przy nim! Napotykając jego spojrzenie wymusiłam delikatny uśmiech i znów zatopiłam wzrok w karcie. Przed oczami miałam tuziny smacznych wypieków, ale jakość na żaden nie miałam ochoty.  W końcu zdecydowałam się na gorącą czekoladę, która zawsze 'ratowała' mnie i poprawiała mi na strój. Do tego zmusiłam swój mózg na zdecydowanie się na kawałek ciasta o wdzięcznej nazwie Cappuccino. Niestety kelnerka, która zbierała zamówienie rozpoznała Zbyszka, co nie było w ogóle trudnym wyzwaniem. Nawiązała z nim konwersację, która trwałaby w nieskończoność, gdyby siatkarz nie zorientował się, że dla mnie stało się to dość nudne. Grzecznie przeprosił rudowłosą kelnerkę i z miną błagającą o wybaczenie spojrzał na mnie.
Zamówienie znów przyniosła nam ta sama kelnerka. Tym razem Bartman szybko ją zbył. Z wyrzutem spojrzała w moją stronę, tak jakbym to ja była winna temu, ze atakujący dał jej kosza. A niech go bierze, dla mnie on jest tylko i wyłącznie przyjacielem. Jasne, ze wiem, że często gęsto takie damsko-męskie znajomości kończą się związkiem lub tak zwanym przyjacielskim seksem. Ale co mi tam.. trzeba zaryzykować. Może nasza znajomość nie powędruję aż tak daleko.
Mój towarzysz w błyskawicznym tempie pochłonął dwa kawałki swoje ciasta, a ja męczyłam się nad moim jednym. Gdy w końcu przetrawiłam moje Cappuccino i popiłam je moim ulubionym gorącym napojem, Zibi zapłacił za smakołyki i opuściliśmy kawiarenkę. Wychodząc z ciepłego pomieszczenia uderzyła w nas fala zimna. Czym prędzej pobiegłam do czarnego audi i czekałam, aż jego właściciel łaskawie otworzy drzwi. Usłyszałam tylko piknięcie i wskoczyłam do środka.
Droga powrotna minęła znacznie szybciej, mimo iż Zbyszek ściągał nogę z gazu. Zatrzymał samochód przed moim blokiem. Chciałam uniknąć jego spojrzenia, tych jego zielonych oczu, przeszywających moją duszę na wylot. W głowie miałam już plan ucieczki, ale... nie wcieliłam go w życie. atakujący zbliżał swoją głowę w moją stronę. Czułam jego zimny oddech na moim policzku. Nie myśląc racjonalnie odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam w te jego oczy, które tak bardzo przypominały oczy Krystiana. Krystiana, który jeszcze nie wyszedł z mojego serca i z mojej głowy. Otrząsnęłam się z uroku, który rzucił na mnie Bartman. przelotnie musnęłam jego policzek i wyszłam z auta. Chłód mi już nie przeszkadzał. Nie czułam go. Wbiegłam czym prędzej do mieszkania i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zdjęłam kurtkę i poszłam na balkon, obserwując jak czarne audi powoli odjeżdża spod bloku.

sobota, 5 stycznia 2013

24.

Zbyszek otworzył mi drzwi do swoje czarnego audi. Gdy tylko wsiadłam do środka zamknął drzwi i okrążył samochód i zasiadł na swoim miejscu - fotelu kierowcy.
Posłał w moim kierunku flirciarski uśmiech i odpalił pojazd. Zmieniając biegi niby przez przypadek dotykał wewnętrzną częścią dłoni mojego uda. Nie czułam się z tym komfortowo. Już miałam zwrócić mu uwagę ale ugryzłam się w język. Może on to na prawdę robi przez przypadek.
Zatrzymał się na parkingu rzeszowskiego kina. Zibi sięgnął na tylne siedzenia i wziął z niego czapkę z daszkiem typu full-cap i ciemne okulary. Co jak co, ale prywatność najważniejsza. Opuściliśmy samochód i ruszyliśmy w stronę drzwi wejściowych do budynku. Bartman objął mnie w pasie ręką, co niezbyt mi pasowało. Straciłam jego kończynę i nikle uśmiechnęłam się w jego stronę.
Niech on sobie nie pozwala na zbyt wiele.
Atakujący zakupił bilety na Hobbita. Chciałam w ramach rekompensaty zakupić popcorn. Niestety Zibi nawet nie dał mi dojść do słowa.
Usiadłam na kanapie i czekałam na to aż siatkarz przyniesie prażoną kukurydzę. Po drodze zaczepiło go kilka nachalnych fanek. Spojrzał na mnie i wyruszył ramionami. Podpisał kilka kartek i przeprosił fanki. Usiadł obok mnie i zarzucił swoją rękę na moje ramiona. Mina tych dziewczyn była bez cenna, a szczena opadła im na podłogę jak tylko pozbyłam się jego nadsilnej kończyny górnej którą miażdży przeciwnika.
- przepraszam. Zapędziłem się - wyjaśnił.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już 18. Pokazaliśmy więc bilety miłemu facetowi, który stał na bramce. Szatyn wskazał nam sale kinową. Odnaleźliśmy nasze miejsca w ostatnim rzędzie i czekaliśmy na rozpoczęcie filmu. Przez cały seans nie wydarzyło się nic co mogłoby kogokolwiek zaciekawić. Zbyszek zachowywał się w miarę normalnie. Jak taki normalny przyjaciel. Nie próbował hipnotyzować mnie swoim zielonym spojrzeniem, nie dotykał mnie przez przypadek. Film jak film. Dość interesujący. Gdy tylko się zakończył opuściliśmy budynek kina. Było grubo po dwudziestej więc postanowiliśmy wracać do mieszkania. Znów raz czy dwa przejechał kostkami po mojej nodze. Co przysporzyło mnie o delikatne dreszcze. Próbowałam go rozgryść, dowiedzieć się jakie ma wobec mnie zamiary, odkryć kim tak na prawdę dla niego jestem. Bo jego zachowanie było co najmniej dziwne. Zaparkował samochód na osiedlu pod blokiem i wysiadł z samochodu. Okrążył go i otworzył moje drzwi. Podał mi dłoń, dzięki czemu ułatwił mi wyjście z jego audi. Mi stąd mi zowąd oparł mnie o auto układając swoje ręce na linii moich ramion.
- Zbyszek ?! - usłyszeliśmy męski głos a chwilę później obok nas pojawił się Nowakowski. Odetchnęłam z ulgą.
- dziękuje, że wyciągnąłeś mnie z domu. Było na prawdę fajnie - uśmiechnęłam się do atakującego
- Piotrek co ty tutaj robisz ? - spytał wyraźnie zaskoczony i może trochę zdenerwowany Bartman
- tak się stało, że mam Miśki torbę - wyjaśnił - to ja może nie będę wam przeszkadzał.
- ależ nie przeszkadzasz. Zbyszek już jedzie. Prawda? Jutro macie ważny trening. Widzimy się popołudniu. Jeszcze raz bardzo ci dziękuje - posłałam swój najbardziej szczery uśmiech i razem z Pitem, który targał ze sobą moją rzeszowską torbę zniknęłam w drzwiach klatki schodowej. Wzrokiem odprowadziłam samochód Zbyszka. Piotr przepuścił mnie w drzwiach mieszkania, gestem ręki zaprosiłam go do salonu.
- dzięki - wycedziłam przez zęby
- ale za co ? - jego zaskoczona mina, bezcenne
- gdyby nie ty to..
- to Bartman by Cię pocałował - wtrącił, a z jego twarzy zniknął uśmiech - leci na Ciebie. Zresztą nie tylko on.
- kogo masz na myśli? - uniosłam brew do góry i oparłam się o kuchenny blat.
- nie było tematu - mruknął - Ja już będę leciał. Zmęczona pewnie jesteś - powiedział i podszedł w stronę drzwi wejściowych.
- jeszcze raz dziękuje - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
Nie wiem co mnie naszło. Potrzebowałam bliskości. Ciepła faceta. Wtuliłam się w jego ciepłą bluzę i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. I znów stanęły mi przed oczami wszystkie wspomnienia. A z moich oczu błyskawicznie poleciały łzy. Poczułam jak Piotrek mocniej mnie do siebie przytula.
- Domi, zapomnij o tym skurwielu - odsunął moje ciało od swojego i otarł rękawem moje mokre od słonych kropli policzki - to że będziesz płakać nic nie da.
- ale ja inaczej nie potrafię.
- Karol u Ady? - nieoczekiwanie zmienił temat. Kiwnęłam głową - nie zostawię cię samej - oznajmił i zaciągnął mnie w głąb mieszkania - a Zbyszkiem się nie przejmuj. On tak zawsze.
Usiadłam na kanapie, a Pit poszedł do kuchni. Po chwili  wrócił z dwoma kubkami gorącej czekolady. Uśmiechnęłam się w geście podziękowania i odebrałam moją porcję. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Obudziłam się w swoim łóżku, we wczorajszym ubraniu. Zbiegłam po schodach i zauważyłam śpiącego na kanapie Piotrka. Niezdarnie zahaczyłam o stolik z którego z hukiem spadły klucze budząc przy tym środkowego.
- co się dzieje ?! - wyszeptał zachrypniętym głosem.
- sory Piter - tylko tyle zdołałam powiedzieć. Później wzrok powędrował na jego klatkę piersiową. Zawsze miałam słabość do umięśnionych mężczyzn. Siatkarz zlokalizował swoją koszulkę, spoczywającą na fotelu i szybko ją założył.
- zrobię coś na śniadanie a ty idź się przygotuj. Odwiozę cię na zajęcia.
- nie chciałbym ci robić kłopotu.
- to żaden kłopot.
Według jego polecenia udałam się z powrotem na górę. Wzięłam prysznic i przebrałam się w świeże ubrania. Po dwudziestu minutach znów zawitałam na parterze mieszkania mojego brata. Usiadłam przy kuchennej wyspie. Po chwili Piotrek postawił przede mną talerz z tostami i szklankę soku pomarańczowego. Usiadł obok mnie z tą samą tylko dwa razy większą porcją grzanek.
Zebrałam swoją torbę i wyszliśmy z mieszkania. Niecałe pół godziny później byliśmy już przed budynkiem politechniki rzeszowskiej. Podziękowałam mu i opuściłam piotrkowy samochód. Weszłam do budynku i od razu zauważyłam Adę. Zamieniłam z nią szybkie dwa słowa na temat wczorajszego wieczoru. Musiałam chociaż sprawiać pozór, że martwię się o braciszka. Potem uciekłam na zajęcia. Odnalazłam salę i wolne miejsce. Obok mnie usiadł Janek. Chciał o coś zapytać, ale nie dałam mu dojść do słowa. Zganiłam go i wzięłam się za słuchanie wykładowcy. pan Maciejczyk wymyślił sobie, że w przeciągu dwóch tygodni mamy mu oddać fotorelację. Minimum 25 zdjęć, a jeżeli pracowalibyśmy w parach dwa razy więcej. Zaraz po zajęciach podszedł do mnie Janek.
- co ty na to abyśmy pracowali wspólnie ? - zapytał zastawiając mi wyjście z budynku.
- jakoś mi się to nie widzi. I wolę pracować sama  -warknęłam i wyminęłam go. Coś tam jeszcze krzyknął, ale puściłam to koło ucha. Wsiadłam w autobus i pojechałam prosto na rzeszowską halę.