sobota, 29 grudnia 2012

21.

Władowałam się do samochodu Nowakowskiego, bo przecież każdy z nich musiał jechać swoim własnym autem. Nie ma to jak zanieczyszczać to nasz rzeszowskie środowisko jeszcze bardziej. Gratuluje panowie, gratuluje. Tu trzeba brać przykład ze mnie. Mam prawo jazdy, ale samochodu nie mam. Wolę ekologicznie używać komunikacji miejskiej lub 'wpraszać' się do fury takie Bartmana, czy Ignaczak. W ekspresowym tempie pokonaliśmy rzeszowskie ulice i dotarliśmy do centrum handlowego.
- więc - zaczął Igła - Miśka i Lotman po czapkę, a my.. no a my do was za chwilę dołączymy.
Chłopaki spojrzeli zdezorientowani na Krzyśka. Chwyciłam Paula za ramię i pobiegliśmy do Cropp'a. Przyjrzałam się wszystkim czapką, aż w końcu zauważyłam tą wymarzoną, upragnioną, wyśnioną pando-czapkę.  Pokazałam ją Lotmanowi, a ten tylko szeroko się uśmiechnął. Wiedziałam, że mu się spodoba. polecił mi ją najpierw przymierzyć. Stanęłam przed jednym z luster zawieszonych na kolumnie i delikatnie założyłam czapkę na głowę.
- ale słitaśnie -  zaśmiał się Bartman - chcę z tobą taką słit focie w lusterku.
- a mam zrobić dzióbek ?  -zapytałam całkiem poważnie
- obowiązkowo - odparł. Wyjął telefon i stanął za mną, obejmując mnie jedną ręką w talii. Swoją głowę oparł na moim ramieniu i strzelił ogromnego smile'a.
- aaaa mam słit focie z Bartmanem - zaczęłam skakać po całym sklepie
- jak na razie to Zibi ją ma - sprostował Krzysiek.
- ale mi ją prześle. Co nie Zbysiu ?  - zrobiłam maślane oczy i spojrzałam na atakującego. Przystanął na moja propozycję i już po chwili jarałam się naszą słitaśną fotką, która stała się moją tapetą na telefonie. Ekspedientki patrzyły na nas jak na bandę idiotów. Potem kolejno zrobiłam sobie zdjęcie z Igłą, Paulem, Buszkiem i Kosokiem. Na końcu został Piter. Ten jak zwykle musiał coś wymyślić i  w ostatnie chwili cmoknął mój policzek swoimi ustami. Jedna z dziewczynek stojących przed sklepem, która praktycznie od początku przypatrywała się całemu zajściu z płaczem poleciała do swoich rodziców. Tak, moi kochani. Piotr Nowakowski złamał serce dwunastolatce. Cóż za osiągnięcie.
W końcu nasz mini sesja zakończyła się i po przymierzeniu, tym razem przez chłopaków kilku zimowych czapek, Paul wykonał swój obowiązek i zapłacił za moją pando-czapkę. Skorzystał również Zibi, który zaopatrzył się w zimową czapkę. Bo przecież zima już tuż tuż i ani się nie obejrzymy, a tu już zaspy śniegu będą na chodnikach.
Odwiedziliśmy jeszcze kilka innych sklepów i jak dzieci z toną ubrań zajmowaliśmy przebieralnie, a potem niczym na paryskim wybiegu mody prezentowaliśmy najlepsze kreacje. I taki oto cudem wzbogaciłam moją garderobą o ciemnozielone rurki, ciepłą bluzę i kilka koszulek. chłopaki wzbogacili się one nowe koszule, bo jak to stwierdził Grzesiu "szykuję mu się randka i musi jakoś się zaprezentować", no więc powodzenia Kosa.
W końcu naszym rzeszowskim gwiazdom zaczął doskwierać głód, więc wszyscy zgodnie postawiliśmy na Pizzę Hut. Zanim jednak tam dotarliśmy zaatakowało nas stadko fanek siatkówki. Niepostrzeżenie opuściłam chłopaków i zajęłam miejsca w pizzerii. Były godziny szczytu, więc pół lokalu było już obsadzone klientami. 15 minut później dotarły do mnie te olbrzymy. Następne 15 minut wybierali pizzę. A kolejne 5 czekaliśmy aż kelner nam ją przyniesie. Tak więc zanim ją skonsumowaliśmy było parę minut po 19.
Postanowiliśmy wrócić już do domu. Wszyliśmy z galerii i zaczęło się piekło.Chłopaki zaczęli kłócić się o to kto ma odwieźć mnie do domu, a że Pit był najsprytniejszy i niezauważalnie otworzył mi drzwi do swojego samochodu wygrał. Szybko wskoczyłam do jego BMW i zostawiając w tyle resztę siatkarzy pojechaliśmy w stronę naszego osiedla.
- sprytnie -  pochwaliłam go, gdy wyjechaliśmy z  parkingu.
- wiem, wiem. ma się to coś - uśmiechnął się tryumfalnie. Skupił się na drodze i prowadzeniu samochodu, ale przyłapałam go kilka, ba ! nawet kilkanaście razy na spoglądaniu na mnie. - to jak jutro już normalnie wpadasz na trening ? czy znowu muszę wymyślać sesję zdjęciowe ?
- zobaczymy - uśmiechnęłam się i dziękując za podwiezienie zniknęłam za drzwiami do budynku. Wdrapałam się po schodach i stanęłam przed drzwiami do mieszkania, które Karol MUSIAŁ ze mną dzielić.
Weszłam do mieszkania, rzuciła krótkie 'jestem' do brata, który akurat przygotowywał kolację w kuchni. Co jak co, ale mój braciszek jest kulinarnym mistrzem. Zdjęłam skórę i wrzucając torbę do pokoju jak na skrzydłach poleciałam do kuchni. Jego popisowe zapiekanki pachniały przepysznie.
- czemu nie byłeś na treningu ?  - zapytałam zbierając już brudne talerze ze stołu.
- a właśnie miałem o tym z Tobą pogadać - klepnął się w czoło - i tak kończy mi się umowa z Asseco, a oni chętnie przyjmą kogoś młodszego, patrz Dominika Toborek - uśmiechnął się do mnie - a więc postanowiłem założyć własne studio fotograficzne. W centrum upatrzyłem już sobie lokal i w przyszłym tygodniu prawdopodobnie podpiszę umowę z jego właścicielem.
- jesteś pewien swoich wyborów ?  - zapytałam włączając zmywarkę.
- jak najbardziej. Teraz w Resovii nastał czas młodszej Toborkówny - zaśmiał się
- sądzisz, że Kozłowski będzie chciał mnie zatrudnić ? Przecież ja nawet nie skończyłam studiów - westchnęłam
- z Tomkiem już rozmawiałem. Na dniach chcę podpisać z Tobą umowę.
- Na prawdę ? - nie dowierzałam w to co mówi Karol.
- na prawdę. A teraz leć się o tym pochwalić na Facebooku.
- z Facebooka to ja już wyrosłam - rzuciłam i pobiegłam do swojego pokoju.
Włączyła laptopa i cały wieczór zleciał mi na oglądaniu jakiegoś filmu akcji. Kilka minut przed 22 zabarykadowałam się w łazience. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel i chętnie bym nie wychodziła z wanny, ale argument Karola, że skóra mi się zmarszczy i będę wyglądać jak potwór z Loch Ness, zdał rezultat i w mgnieniu oka wyskoczyłam z łazienki. Za to on ze cwaniackim uśmiechem zajął moje miejsce i podśpiewując sobie pod nosem jaką piosenkę wziął prysznic. Położyłam się na łóżku i szczelnie przykryłam kołdrą. Coś mnie podkusiło aby pooglądać dzisiejsze zdjęcia. Wzięłam moją lustrzankę i przejrzałam wszystkie fotografię. Zatrzymałam się przy tym z Nowakowskim. I sama nie wiem dlaczego, ale się uśmiechnęłam, a na serce zrobiło mi się tak... ciepło.

piątek, 28 grudnia 2012

20.

- dasz radę. Musisz być silna.
Piotrek mocno mnie do siebie przytulił. Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam.
Obudziłam się wtulona w siatkarza na kanapie w salonie. Delikatnie się poruszyłam nie chcąc go zbudzić. Nie udało się. Gdy tylko przesunęłam się o kilka centymetrów Piotrek otworzył oczy i z wielkim uśmiechem na twarzy wyszeptał 'dzień dobry'. Odwzajemniłam gest i sięgnęłam po pilot. Włączyłam telewizor. Akurat w wiadomościach mówili o wczorajszym incydencie.
"Mężczyzna w wieku 24 lat zaatakował jedno z rzeszowskich osiedli. Jak dowiedział się nasz wysłannik naboje w jego broni palnej były ślepakami. Zabił dwa gołębie - spikerka lekko się uśmiechnęła - chciał zabić się, ponieważ dziewczyna go rzuciła - dodała".
- boże jaki psychol - do salonu wparował Karol - siostra co na śniadanie ?
- a potrafisz wyczarować coś z pustej lodówki ? Idę na zakupy - rzuciłam i zaczęłam zbierać się do wyjścia
- to ja Ci potowarzyszę - zaproponował Pit.
Nowakowski zebrał po drodze torbę z rzeczami od Krystiana i szybko wrzucił ją do swojego samochodu.
Poszliśmy do osiedlowego sklepiku. Buszowaliśmy między sklepowymi półkami wrzucając do koszyka świeże pieczywo, tosty, nutellę i dużo słodyczy. Kolejka do kasy była niemiłosiernie długa. Stanęliśmy na samym końcu i z 'wielkim zainteresowaniem' przysłuchiwaliśmy się rozmowie dwóch starszych pań stojących przed nami. Tak, wiem.. nie należy podsłuchiwać. ale nie należy też kłamać i zdradzać!
- a słyszałaś, podobno ten gówniarz co wczoraj buszował po osiedlu nie był z Rzeszowa - jedna z nich dzieliła się ze swoją kumą tą jakże ważną informacją
- podobno gdzieś z nad morza - dodała druga.
I wtedy wszystko do mnie dotarło. Wszystkie fakty wskazywały na jedną osobę. Na Krisa. 24 lata, z nad morza, rzuciła go dziewczyna.. ale to przecież nie możliwe.. o nie.. Kolejka sprawnie przesuwała się do przodu. Przy kasie Piotrek podpisał jakiś świstek pani ekspediencie, inaczej nie wypuściłaby nas ze sklepu. Co jak co ale ona to już chyba powinna mieć autograf Pita., przecież jest kasjerką w jego ulubionym sklepiku.. Ulubionym, bo najbliższym. Zauważyłam, że ludzie strasznie dziwnie się na mnie patrzą. Kiwają litościwie głową, gdy przechodzę obok mnie.
- Piotrek, czemu ja robię taką sensację ? - rzuciłam gdy wchodziliśmy już do klatki.
- może dlatego, że masz na sobie szerokie dresy, męską koszulkę i o wiele za dużą bluzę, a twój idealny koczek mhh.. już nie jest taki idealny  - zaśmiał się.
- nie mogłeś mi wcześniej powiedzieć ?! - krzyknęłam na niego z wyrzutem
- mi tam się podobasz - powiedział, po czym od razu jego policzki lekko się zarumieniły.
Zignorowałam jego uwagę i weszłam do mieszkania. Razem z Adą przygotowałyśmy śniadanie, po którym Nowakowski wybył na trening, a Karol odwiózł Adę na zajęcie, po czym sam pojechał do swojej ekscytującej pracy. Nie chcieli zostawić mnie samej w domu, ale obiecałam im, że jak tylko się ogarnę wpadnę na Podpromie. I muszę wam powiedzieć, że jestem mistrzynią kłamstwa.. Łyknęli to bez niczego. Zadowolona usiadłam na łóżku, włączyłam laptopa i wysłałam wszystkie zdjęcia Reosviaków na pocztę klubu. Po długich przemyśleniach postanowiłam zrobić sobie kakałko z bitą śmietaną. Gdy tylko wyszłam ze swojego pokoju usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Z przyzwyczajenia poprawiłam włosy, choć to w ogóle nie zdało żadnego rezultatu, bo nadal wyglądałam jak upiór. Spojrzałam przez wizjer i ujrzałam zadowoloną twarz Bartmana. Otworzyłam drzwi, a Zibi stanął jak wryty.
- Boże, dziewczyno jak ty wyglądasz ! -  wydusił po kilku sekundach zawieszenia.
- cześć  Zbyszek mi też miło Cię widzieć - uśmiechnęłam się i wpuściłam go do mieszkania - co Cię do mnie sprowadza ?
- no jak to co  ? Za 15 minut zaczynasz... - wywrócił oczami i wparował do mojego pokoju.
- ale co zaczynam ? -  stanęłam zdezorientowana w drzwiach
- to Karol Ci nic nie powiedział  ? Dzisiaj robisz nam sesję.. -  mruknął  -a teraz przebieraj się.
- przy Tobie ? Nigdy w życiu - wygoniłam go z pokoju i w błyskawicznym tempie ogarnęłam się. Poprawiłam włosy i zrobiłam delikatny makijaż.
Chwilę później siedziałam już w aucie atakującego. Zaparkował na parkingu dla zawodników. Opuściliśmy auto i udaliśmy się na halę. Przed wejściem zaczepiła nas jakaś dziewczyna. Wyglądała na jakieś 15-16 lat, ale kto je tam teraz wie.
- przepraszam pan Zbigniew Nowakowski ? - zapytał. Spojrzałam na nią i ledwo powstrzymałam wybuch śmiechu. Zibi tylko pokiwał głową i odebrał od niej kartkę, po czym złożył swój piękny, nie do podrobienia podpis. - oglądałam ostatni mecz z Real Borussi z FC Chelsea i muszę przyznać, że strzelił pan wspaniałą bramkę Krzysztofowi Lewandowskiemu.
I padłam. Nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać jak opętana. Dziewczynka tylko zmierzyła mnie wzrokiem i podziękowała Bartmanowi za autograf. Siatkarz w przeciwieństwie do mnie przez całą rozmowę zachował powagę. Dopiero gdy jego największa fanka zniknęła z pola naszego widzenia wybuchnął śmiechem.
Na salę weszliśmy ciągle z wielkimi bananami na twarzy. Reszta Soviaków patrzyła na nas jak na dwóch idiotów, których właśnie wypuścili z wariatkowa, a mina trenera Kowala była bezcenna.
- co was tak bawi  ? -zapytał
- przedstawiam panu Zbigniewa Nowakowskiego piłkarza Realu Borussi, który w ostatnim meczu z FC Chelsea strzelił gola samemu Krzysztofowi Lewandowskiemu. - wydusiłam nieprzerwanie się śmiejąc.
Siatkarze poszli w moim kierunku i turlali się ze śmiechu po parkiecie. pan Andrzej popatrzył na nas lekko zdezorientowany, po czym sam dołączył do swoich podopiecznych.
- to co z tą sesją ? - zapytałam Bartmana, gdy się troszeczkę opanował.
- jaką sesją ?
- no tą, którą mam wam zrobić - wywróciłam oczami. Czyżby Zibi tracił pamięć na starość.
- nie ma żadnej sesji  - uśmiechnął się - Nowakowski kazał wyciągnąć mi Cię z domu, bo wiedział, że i tak nie przyjdziesz.
- zabiję - syknęłam i ruszyłam w stronę Piotrka.
Niestety musiałam zaprzestać mojego mordobicia, bo trener zaczął trening. Usiadłam na krzesełku i zaczęłam robić zdjęcia. Zastanawiał mnie tylko fakt, gdzie jest mój kochany braciszek? Po treningu chłopaki szybko udali się do szatni. Usiadłam na krzesełku przed drzwiami do tego magicznego i tajnego pokoju.
- a ty jeszcze tutaj ? -  rzucił wychodząc Dobrowolski
- czekam, aż ktoś mnie łaskawie odwiezie - krzyknęłam na tyle głośne, aby usłyszeli mnie w szatni
- ale ty nie jedziesz do domu - od krzyczał mi Nowakowski.
- jak to ?  - wparowałam do szatni, ale szybko się z niej wycofałam widząc na wpół ubranego Schops'a.
- jedziemy na zakupy - wyszczerzył się Igła - Lotman wisi Ci przecież czapkę.

środa, 26 grudnia 2012

19.

Wygodnie rozłożyłam się na kanapie kładąc nogi na kolanach mojego brata. Wpatrzona jak w obrazek analizowałam każdą scenę filmu. Cholera jasna! Czy miłość zawsze musi być taka trudna? Czy zawsze musi być coś co przeszkodzi dwojga ludziom w ich uczuciu ?
- bierz te przeszczepy ! - krzyknął Karol i zrzucił moje nogi przez co prawie wylądowałam na podłodze - jeszcze mi panele porysuj a masz pewność że wracasz do Gdańska.
- super. Martwisz się o jakieś drewno a nie o siostrę. Gratuluje braciszku - poklepałam go po plecach
- bo mi płuca wybijesz - jęknął.
- nie dramatyzuj - wywróciłam oczami - a od Gdańska trzymam się z daleka.
- i bardzo dobrze - Karol delikatnie mnie przytulił
- braciszkuuu - westchnęłam i szybko się od niego odsunęłam.
No bo jakim cudem on mnie w ogóle dotyka?! Miłość do rodzeństwa aż we mnie buzuje.
Wróciliśmy do oglądania Titanica. Karol zajął się Adą, a ja z powrotem zaczęłam analizować moje życie i porównywać je do wszystkich tych romantycznych historii transmitowanych w telewizji. Muszę stwierdzić, że mam strasznie pogmatwane życie z mnóstwem wątków pobocznych.
- słyszeliście to ? - krzyknął Piotrek, a cała nasza trójka automatycznie spojrzała w jego stronę - jakby strzał pistoletu.
- przesłyszało Ci się - westchnęłam i wróciłam do filmu.
- nie przesłyszało mi się - burknął niezadowolony środkowy
- pewnie w filmie - błysnęła Ada
- gdzie ty w Titanicu miałaś jakąś strzelaninę ? - spytał mój brat
- Karolku ty się lepiej następnym razem zajmij oglądaniem filmu, a nie penetrowaniem jamy ustnej Ady - zaśmiałam się a zakochani od razu zrobili się czerwoni. Ach, jak ja lubię zawstydzać ludzi.
- cicho - mruknął Piotrek i podszedł do okna - znowu słychać strzały.
- Piotrek chyba tobie w głowie coś strzela - rzuciłam i podeszłam do siatkarza. Stanęłam obok niego i wyjrzałam przez okno. Na dole stało kilka radiowozów policyjnych - włączcie jakiś serwis informacyjny.
Po chwili jeden z policjantów wziął do ręki mikrofon i ogłosił :
"Prosimy, aby pod żadnym pozorem nikt nie opuszczał mieszkania. Na osiedlu krąży człowiek uzbrojony w broń palną. Wszystko pod kontrolą" 
Praktycznie to samo usłyszeliśmy w wiadomościach. Przestraszona usiadłam na kanapie. Za to mój brat jakby nigdy nic oznajmił, że idzie spać. Razem z Adą udał się do sypialni. Zostawiając przerażoną mnie tylko z Piotrkiem, który także nie krył swojego zdziwienia całą tą sytuacją. Opadł obok mnie na kanapę. Siedzieliśmy w ciszy przetrawiając każdą informację wypowiedzianą przez prezenterkę. 
- niczym w Stanach Zjednoczonych - rzucił Piotrek - dobra to ja idę do domu - wstał i zaczął zmierzać ku wyjściu.
- żartujesz sobie ? - pobiegłam za nim i szybko zatrzasnęłam drzwi do mieszkania.
- w sumie to mogę przeskoczyć z balkonu na balkon - zaśmiał się i wrócił do salonu. 
- wariat - uderzyłam go pięścią w plecy.
- za co to ? - jęknął - ja chciałem tylko zobaczyć czy Ci na mnie choć trochę zależy. 
- nie lubię Cię - przeklęłam pod nosem.
Szybko znalazłam się w kuchni. Otworzyłam lodówkę, a tam nawet światła nie było. Jakiś psychopata odciął prąd. Boże święty co za ludzie. Brakuje tylko ekipy filmowej z tekstem "wkręciliśmy was". Nie ma co tamto,  takie rzeczy tylko w Polsce, przynajmniej w Rzeszowie. Dobrze, że telefony posiadają opcję 'latarka', inaczej w tym naszym zacnym dwudziestym pierwszym wieku ludzie poginęliby jak dinozaury.
- masz jakieś świeczki ? - Piotrek dosłownie mówiąc wpadł do kuchni.
- a co pan nieustraszony boi się ciemności ?  - zaśmiałam się.
- nie no co ty.. - podrapał się po karku i czym prędzej przechwycił mój "świecący" telefon.
- rozpal w kominku, ja poszukam jakiś świecidełek - westchnęłam.
Przeszukałam pół mieszkania, aż w końcu w jednej z szuflad komody odnalazłam paczuszkę świeczek zapachowych. Dobrze, że chociaż tyle. Pozapalałam je i ustawiłam na ławie w salonie. W całym domu unosił się piękny zapach lawendy. Ada z Karolem spali w najlepsze.. nie wiem, jak oni mogli być tak spokojni. Przecież w każdej chwili ten psychopata mógł wbiec do naszego mieszkania i powystrzelać wszystkich po kolei. I co wtedy ? Polska straciłaby wspaniałego siatkarza, za pewne przez następne kilka miesięcy hotki pogrążone byłyby w różowej żałobie, wspaniałą przyszłą dziennikarkę sportową, utalentowanego fotografa i Karola. Karola, chyba byłoby żal najmniej.
- nie jesteś śpiąca ? - zapytał siadając obok mnie na kanapie.
- nie. ale jeżeli tobie chce się spać, to możesz kimnąć się u mnie na łóżku - uśmiechnęłam się nikle i martwo wpatrywałam się w ogień palący się w kominku.
- na prawdę mogę ? dzięki, jutro mam trening, a Kowal mnie zabiję, jak zobaczy mnie w takim stanie. Jak coś to mnie obudź  - uśmiechnął się i pognał w stronę mojej sypialni.
Zostałam sama. Podkuliłam nogi i znów zaczęłam wspominać. Wiem, że nie powinnam tego robić. Dopiero teraz zorientowałam się, że wciąż mam na sobie jego koszulkę. Znów poczułam woń jego perfum. Znów stanął mi przed oczami uśmiechnięty. Przez moment myślałam, że zdołam mu przebaczyć, że to wszystko jest snem i za kilka chwil obudzę się u jego boku. Ale zaraz potem do mojego umysłu wkradała się Jola. Tak, ta Jola.. wytapetowana blond lala z metrowymi tipsami. I cały urok znikał.
- Miśka czemu płaczesz ? - poczułam ciepłe dłonie na swoich barkach. No tak, gratuluje Dominiko, twój płacz obudził Nowakowskiego.. masz przerąbane u Kowala.
- ja ? ja nie płacze - tak wiem, skłamałam.. próbowałam wykrzesać z siebie choć malutki uśmiech, choć milimetr unieś moje kąciki warg ku górze. Moje starania i wysiłki legły w gruzach.
- Miśka, przecież widzę - szybko przeskoczył przez oparcie kanapy i usiadł niemiłosiernie blisko mnie. Każdy milimetr mojej prawej strony ciała idealnie przystawał do jego.
- bo, ja.. bo, to wszystko już mnie przerasta - wydusiłam między potokami łez


sobota, 22 grudnia 2012

18.

Muszę przyznać, że w dzieciństwie nie byłam aniołkiem. Rodzice mieli ze mną urwanie głowy. Ale nie mam zamiaru o tym mówić. Nie teraz. Wyruszyłam tylko ramionami. I wyłączyłam kolejny już odcinek nędznego melodramatu. I wtedy już kolejny raz tego dnia z moich oczu popłynęły słone krople. A to za sprawą głupiej tapety, głupiego zdjęcia. Zdjęcia na którym szczęśliwi i zakochani całujemy się.
- terapię czas zacząć - westchnął Piotrek - trzeba przywrócić Cię do życia.
- ale ja jestem żywa - mruknęłam i przeczesałam palcami włosy
- właśnie widać - zaśmiał się - mam taki patent. Gdy rzuciła mnie dziewczyna właśnie to pomogło mi wrócić do rzeczywistości i zapomnieć o tym co było.
- dawaaaj - burknęłam
- krok pierwszy : usuń wszystkie wasze wspólne zdjęcia, zarówno z telefonu jak i laptopa - zarządził.
Niechętnie najechałam myszką na ikonkę "zdjęcia". Przejrzałam wszystkie foldery, w których starannie pogrupowałam zdjęcia z meczy i na zaliczenia. W końcu znalazłam folder "Krystian ;*". 3 razy zastanowiłam się, czy dobrze robię klikając na niego. W końcu otworzyłam, a moim oczom ukazały się wszystkie wspomnienia.
- a teraz usuń - oznajmił Nowakowski.
Byłam rozdarta. Coś w głębi mnie mówiło mi, że nie powinnam tego robić, że nie powinnam usuwać. Z drugiej strony Piotrek, który widział jak cierpię i chciał dla mnie tego co najlepsze. Ostatni raz przejrzałam nasze wspólne zdjęcia. Zaznaczyłam je i tak po prostu usunęłam. Szybko opróżniłam kosz i wszystkie zdjęcia z Krisem zniknęły. Teraz na tapecie zawitało zdjęcia cieszących się po wygranym meczu Resoviaków.
- i tak ma być - siatkarz uśmiechnął się - teraz telefon.
Podał mi do ręki moją komórkę. Tutaj poszło już szybciej. Nie rozczulałam się nad każdą fotografią. Bez zawahania usunęłam wszystkie wspomnienia. Choć oczy szkliły mi się od łez.
- zuch dziewczyna. Krok drugi : usuń wszystkie SMSy, maile i inne wiadomości. Ja zaraz wrócę.
Wyszedł. Zostawił mnie samą z wielkim problemem. Ponownie wzięłam do ręki mój telefon. Włączyłam Wiadomości. Coś mnie podkusiło aby jeszcze raz przeczytać te wszystkie ckliwe słówka, miłosne wyznania. Dobrze wiedziałam, że jeżeli zacznę to robić, to to wszystko wróci, a przecież chciałam to definitywnie zakończyć, zapomnieć o nim. Z bólem serca usunęłam kolejne wspomnienia. W skrzynce mailowej znalazłam kilka wiadomości, jeszcze z okresu naszych początków. Nasz związek to były wzloty i upadki. Ale zawsze, gdy się pokłóciliśmy, szybko się godziliśmy. Nie widzieliśmy świata po za sobą, a teraz ? teraz, najlepiej byłoby jakbyśmy nigdy się nie spotkali.
- krok trzeci, już ostatni : pozbieraj wszystkie pamiątki - oznajmił wchodząc od pokoju - wywołane zdjęcia, koszulki, prezenty.. wszystko co Ci o nim przypomina.
Chwiejnym krokiem podeszłam do biurka i z szuflady wyciągnęłam małe metalowe pudełko. Wysypałam jego zawartość na podłogę. Kilkadziesiąt zdjęć i listów walało się po dywanie. Z szafki wyrzuciłam kilka jego koszulek. Z komody zdjęłam ogromnego pluszowego misia i kilka drobiazgów, które od niego dostałam. Nowakowski pozbierał wszystkie 'pamiątki' i zaniósł je do salonu. Podreptałam za nim wlokąc za sobą pluszaka. Usiedliśmy przed kominkiem, w którym siatkarz rozpalił ogień. Zaczęłam wrzucać do niego fotografie i korespondencje. Rozpamiętując każdą przedstawioną na zdjęciu chwilę i opisane  w liście wydarzenie. Wylałam przy tym hektolitry łez. Ale zrobię wszystko aby w końcu zapomnieć. W Gdańsku starałam się grać twardą, nie chciałam pokazać przed siatkarzami, że jestem słaba, że nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić. Gdy tylko wróciłam tutaj, do Rzeszowa, nie wytrzymałam. Moja psychika zaczęła szaleć.. w głowie siedziały mi tylko wspomnienia, tylko on, tylko Krystian i ta wytapetowana Jola.
- myślałam, że Kris ma lepszy gust. Rozumiem jakby się przespał z jakąś modelką lub chociaż naturalnie piękną dziewczyną. Ale zdradzić mnie z taką pindą, z wytapetowaną, wymalowaną, utlenianą blondynkę ? Czy ja jestem na tyle brzydka i głupia, żeby zdradzać mnie z dziewczyną, która przypomina pierwszą lepszą dziwkę przy autostradzie ?
- Miśka, jesteś wspaniałą, piękną, utalentowaną, mądrą dziewczyną. Krystian popełnił ogromny błąd zdradzając się z tą....
- Jolą - wtrąciłam.
- Jolą. Teraz najważniejsze jest abyś o nim zapomniała i wzięła się za siebie. Twój książę z bajki na pewno już czeka. Pamiętaj, tego kwiatu to pół światu - uśmiechnął się.
Nigdy nie podejrzewałam, że usłyszę takie słowa, słowa wsparcie, właśnie od faceta. Nie podejrzewałabym żadnego mężczyzny, a tym bardziej Piotrka, którego znam od niedawana, że przejmie się moją osobą. Ale może coś jest w jego słowach ? Może, Krystian nie zasługiwał na mnie? Albo ja nie zasługiwałam na niego? Może Bóg ma wobec mnie inne plany.
- wiesz co, ja to chyba pójdę do zakonu - westchnęłam i podeszłam do barku, z którego wyjęłam butelkę czerwonego wina - napijesz się ? - pomachałam szkłem przed oczami siatkarza.
- nie dzięki. Jutro mam trening.
- jedną lampkę.. no ze mną się nie napijesz ?
Nie zważając na jego reakcję, napełniła dwie lampki czerwonym trunkiem. Zamoczyłam usta w winie i rozkoszowałam się jego smakiem.
- nie należy zapijać smutków alkoholem..
- oj Piotruś, nie przesadzaj. Lepiej słuchaj, co wymyśliłam - szturchnęłam go łokciem - pójdę do zakonu !
Nowakowskiego najwidoczniej zszokowała moja decyzja, bo prawie wypluł wino.
- ty i zakon ? - zaśmiał się - prędzej ja piosenkarzem zostanę
- dobra nieważne - mruknęłam - w zamrażarce są lody. przyniesiesz mi ?
Już po chwili siedziałam z litrowym kubłem lodów czekoladowych i co chwilę wpychałam do buzi dużą porcję bomby kalorycznej.
- a co z tymi koszulkami i innymi pierdołami ?  - zapytałam nie przerywając konsumowania lodów
- możemy to wyrzucić albo oddać jakiejś fundacji. Najważniejsze jest to aby te rzeczy zniknęły z twojego życia.
- i to tyle ? i to mi pomoże?  - spojrzałam na siatkarza z uniesioną do góry brwią
- zobaczymy. a teraz oddawaj te lody, bo mi się roztyjesz.
Wziął ode mnie pudełko, a ze stolika sprzątnął kieliszki i wypełnioną do połowy butelkę wina. Umył brudne naczynia i  wrócił do salonu. Wrzucił pozostałe 'pamiątki' do dużej torby i postawił w przed pokoju. W międzyczasie włączyłam telewizję. Piotrek przysiadł się do mnie i zaczęliśmy oglądać kultowy dramat, a mianowicie 'Titanic'.
- o kogo ja widzę - usłyszeliśmy za sobą głos Karola i śmiech Ady.
Po chwili siedzieliśmy już w czwórkę. Oczywiście razem z Adą popłakałyśmy się jak małe dzieci.. No ale cóż, mam dusze wrażliwej romantyczki i nawet terapie i zabobony Nowakowskiego tutaj nic nie zdziałają.

środa, 19 grudnia 2012

17.

Przez całą drogę do domu nie odzywałam się.  Piotrek też nie nalegał. Przy odgłosach radia dotarliśmy na nasze osiedle. Odebrałam od siatkarza moją walizkę i czym prędzej nawet się z nim nie żegnając pobiegłam na górę. Zadzwoniłam do drzwi, które natychmiast otworzył mi Karol.
- powiedz to swoje 'a nie mówiłem', wiem że te chcesz - jęknęłam i rzuciłam się w ramiona brata.
Na policzkach poczułam mokre krople, które powoli spływały na jego koszulkę. Karol mocno mnie przytulił, po czym wziął walizkę i zaniósł ją do mojego pokoju. Usiadłam na kanapie w salonie i z podkulonymi nogami zaczęłam rozpamiętywać wszystkie chwile spędzone z Krystianem. Po chwili dołączył do mnie mój brat z kubkiem gorącej czekolady. Odebrałam od niego szklankę i zamoczyłam usta w bitej śmietanie.
- będzie dobrze. On nie zasługiwał na Ciebie. Dobrze, że to się tak skończyło. Ale nie daruje temu gnojkowi - Karol na prawdę się przejął.
Podziękowałam mu za wszystko i odstawiając pusty kubek do kuchni poszłam do mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Dopiero teraz zorientowałam się jak bardzo brakuje mi ciepła ciała Krisa, jego żartów, smaku ust i zapachu perfum. Z szafy wyciągnęłam stare dresy i luźny T-shirt... t-shirt Krystiana. Ze słuchawkami na uszach usiadłam na parapecie. Podłączyłam mojego Ipoda i przelatując przez całą play listę zatrzymałam się na piosence Alana Basskiego i Libera 'tak miało być'. Po moich policzkach spływały strugi łez.
- Domi, co się stało? - do pokoju weszła Ada.
Usiadłam z nią na łóżku i opowiedziałam o wszystkim co wydarzyło się w czasie mojego wyjazdu do Gdańska.
- dobrze by było gdyby wspomnienia były jak SMSy , można by usunąć te których nie lubimy i zatrzymać te wyjątkowe dla których warto żyć - szepnęłam wtulając się o przyjaciółkę.
- oj Miśka, Miśka filozofie ty mój.
- Aduś, ty lepiej idź do mojego brata. Chce się cieszyć waszym szczęściem - wygoniłam Adę z pokoju.
Założyłam słuchawki na uszy i oddając się muzyce usnęłam.


Nie zważając na namowy Karola nie poszłam ani na zajęcia ani na trening. Cały dzień spędziłam z kubkiem gorącej czekolady przed laptopem oglądając brazylijskie telenowele. Wokół mnie walały się tony chusteczek higienicznych. Wczorajszy makijaż "zdobił" moje policzki. Wyglądałam niczym potwór z Loch Ness. A moje włosy idealnie nadawały się na fryzurę dla stracha na wróble.
Nieoczekiwanie drzwi do mojej sypialni otworzyły się.
- i tak nie dowiesz się kto jest ojcem Pablito - uśmiechnął się i oparł się lewym ramieniem o futrynę drzwi.
- nie interesuje mnie kto jest ojcem Pablito  -syknęłam i wróciłam do oglądania kolejnego już odcinka "Barw Grzechu"
- masz - Piotrek podał mi kubek ze świeżo zrobioną gorąco czekoladą - Karol kazał mi przynieść zanim wyszedł.
- wyszedł ? - uniosłam jedną brew do góry i spojrzałam na siatkarza
- z Adą, na randkę - uśmiechnął się pod nosem i usiadł obok mnie na łóżku. Usiadł, to mało powiedziane. On wskoczył na łóżku, aż ja razem z laptopem podskoczyłam. Upiłam łyk gorącego napoju, a moje usta znów były całe w bitej śmietanie.
- ładne wąsy - zaśmiał się i rękawem swojej bluzy otarł moją twarz.
Tępo wpatrzona byłam w ekran laptopa. Z moich oczu znów poleciały łzy, nie z powodu tak romantycznych scen w filmie, a z powodu tego co od kilku dni nie daje mi spokoju.
- nie wracaj do starej miłości - szepnął gładząc moje włosy.
- dlaczego ?
- jaki jest sens czytania tej samej książki, znając zakończenie ? - uśmiechnął się szeroko. Oj Piotruś, Piotruś sypiesz sucharami.
- tylko sęk w tym tkwi, że dla mnie to nie jest stara miłość. Dla mnie on jest jeszcze świeżą sprawą.
Nastała cisza. Słychać było tylko odgłosy rozmów z mojego laptopa i szum przejeżdżających aut. Nad wyraz ciekawy stał się punkt gdzieś hen daleko za oknem. Znów przed oczami ukazały mi się wszystkie wspomnienia. Tylko ja, on i gdańska plaża. Czego chcieć więcej ? Wtedy chciałam tylko jego, teraz też chcę, ale wiem ,że to nie jest już możliwe. Nie potrafię mu ponownie zaufać.
- o czym myślisz ? - Pit potrząsnął moim ramieniem.
- o nim, o tym co było. Mówią, że wystarczy sekunda, aby kogoś zauważyć, minuta, by go poznać, godzina by ocenić. Jednak całe życie żeby go zapomnieć...
- nie zgodzę się z tym. Znam się już ponad minutę, a wszystkiego to obie nie wiem.
- może i dobrze.
- co masz do ukrycia ? - zapytał

niedziela, 16 grudnia 2012

16.

Z torby wyjęłam laptopa, podłączyłam do niego słuchawki i nucąc pod nosem piosenkę Adele zaczęłam przechodzić kolejny poziom Angry Bird'a. Ciekawscy siatkarze co chwilę zerkali jak mi idzie.
- Dosiaa - mruknął Igła - trzeba było bliżej.
- Dosia to taki proszek do prania - syknęłam i ponownie wystrzeliłam czarnego ptaka
- jak Dosia to proszek do prania.. to Igła jest kim ? - zamyslił się Lotman
- Igła to igła - warknęłam i wyłączyłam grę.
- czekajcie.. - zamyślił się Paul - Dosia to proszek. Igła to igła. A taki Grzyb to kim jest ?
- Muchomorem - prychnęłam i przełączyłam piosenkę - uprzedzam twoje pytanie. Grzesiek to kosa, a nad resztą myślcie sobie sami.
Nastała chwila ciszy. Nareszcie. Oparłam głowę o szybę i wpatrywałam się w mijające za oknem drzewa.
- czego słuchasz ? - Piotrek wyciągnął kabel od słuchawek, a na pół autobusu zabrzmiał hymn Skry Bełchatów
- zdrajca ! - krzyknął Buszek wskazując na mnie palcem.
- z północy na południe. Ze wschodu na zachód. Cała hala krzyczy SKRA BEŁCHATÓW - zaczął nucić Nowakowski
- ty również ! Zaraz pójdę do trenera i każe was wyrzucić z autobusu - groził nam Rafał. Próbował zachować poważną minę. Próbował. Jednak aktorem jest strasznie kiepskim i już po chwili razem z resztą drużyny śpiewał hymn Bełchatowian. Dało się słyszeć tylko śmiech sztabu szkoleniowego, który kręcąc z politowaniem głowami dyskutował za pewne nad bardzo ważną sprawą, a mianowicie : czy ich podopieczni mają mózgi i czy przypadkiem nie trzeba ich wysłać na jakieś dokładne badania.
- a masz też : mamy żółte serca ? - spytał delikatnie podrygując Dobrowolski
- mam, ale obawiam się, że Lotmanowi język się poplącze - zaśmiałam się, a amerykanin popatrzył na mnie spod byka - no co Paul?
- założe się że powtórzę wszystkie wasze polskie słowa - przyjmujący założył ręce na klatkę piersiową.
- dobra. Więc o co się zakładamy ?
- jeżeli powtórzę pięć rzeczy to posprzątasz całe moje mieszkanie - zaproponował
- a jeżeli nie powtórzysz kupujesz mi taką fajną czapkę, którą ostatnio sobie upatrzyłam.
- zgoda - podaliśmy sobie ręce a Igła tradycyjnie je przeciął.
Wszyscy w skupieniu oczekiwali rozwoju sytuacji.
- więc na pierwszy ogień : pszczoła - uśmiechnęłam się cwaniacko
- łatwizna - Paul idealnie wypowiedział wyraz. To samo zrobił z trzema następnymi - szykuj się na sprzątanie.
- nie zapędzaj się tak. Jeszcze ostatni - zamyśliłam się - Szczebrzeszyn
- że coo proszę ? - amerykanin złapał się za głowę - scebresyn. Scebrzasyn.. no kurde nie powtórzę tego.
- więc co, jutro idziemy na zakupy? - zaśmiałam się i rozłożyłam się na siedzeniu kładąc moje nogi na kolanach Piotrka.
Lotman ciągle nie mógł uwierzyć że przegrał zakład. Tichcek próbował go pocieszać, ale nie dało to żadnego rezultatu. Fajnie tak się zakładać. Zyskam czapkę, a nawet palcem nie kiwnęłam.
- ej, rozumiecie to.. - jęknęłam
- nie rozumiemy - burknął Achrem prostując swoje długie nogi
- dajcie mi skończyć - westchnęłam - za dwa miesiące mamy koniec świata.
- and if the world would end tomorrow.. we don't care tonight is the night...
- Piter proszę Cię nie śpiewaj już, bo następnym razem tego pożałujesz.
- Krzysiu nie boję się ciebie - Nowakowski wystawił w jego stronę język
- a kto się boi ? - zaśmiał się Zibi - las rąk, Krzysztofie, las rąk. Wygląda na to, że nie jesteś tak straszny jak myślisz.
Głośno ziewnęłam i podkładając pod głowę bluzę Pita próbowałam zasnąć. Gdy tylko powieki mi opadały ktoś bezczelnie musiał powiedzieć coś śmiesznego. Tym kimś był najczęściej nasz ukochany gadatliwy libero.
- paaaaanieee kiiieeeeroooowcooo ! - krzyknął Ignaczak - bo ja muszę załatwić swoją potrzebę fizjologiczną.
- chłopaki nie macie jakiejś pustej butelki ? - zaśmiał się Kowal
- trenerze, ja mówię o tej drugiej potrzebiee - Igła przybił sobie plaskacza w czoło
- za jakieś 5 kilometrów będzie stacja benzynowa. Jak będziesz grzeczny to się zatrzymamy - kierowca uśmiechnął się pod nosem do lusterka i pogłaskał swoje bujne wąsy. Nagle Bartman wstał z miejsca i pobiegł na przód autobusu jakby zaraz miał popuścić.
- trenerze ale ja już nie wytrzymam - jęczał przebierając nogami
- przykro mi. Tamta stacja była następną. Ale za 15 minut ma być następna.
- 15 minut. 15 minut - powtarzał Zbyszek wracając na swoje miejsce.
- Zbychu pociesze Cię. Teraz zostało tylko 14 - atakujący posłał Nowakowskiemu piorunujące spojrzenie.
Przez następne piętnaście minut mieliśmy niezły ubaw.
- Zbyszek chcesz się napić? - Nikola podstawił mu pod nos butelkę wody mineralnej.
- patrzcie ile wooody - zachwycał się Woś wskazując na mijające jezioro.
- psi psi - powtarzał Perłowski.
Bartman zaciskał kolana, mrucząc pod nosem jakieś wulgaryzmy. Zresztą Igła nie był lepszy. Gdy tylko kierowca zatrzymał autobus na stacji benzynowej chłopaki wystrzelili jak z procy i zaczęli biegać wokół budynku w poszukiwaniu łazienki.
- ale się będę śmiał, jak okaże się, że tutaj nie ma WC - powiedział Schops wychodząc z autobusu.
- obstawiam że kibel jest wewnątrz - uśmiechnął się Lukas.
Weszliśmy do budynku, gdzie znaleźliśmy toalety. Na końcu dołączyli do nas Bartman i Ignaczak.
- radzę wam teraz tam nie wchodzić - krzyknął uradowany Krzysiek i wyszedł z ubikacji. Współczuję trenerowi Ogonowskiemu, który wszedł tam zaraz po naszym libero.
Obładowani zakupami wróciliśmy do autokaru. Gdy tylko otworzyłam torebkę z misio-żelkami zobaczyłam 16 wyciągniętych ku mnie dłoniach.
- uwielbiam odgryzać tym cholerom głowy - zaśmiał się Buszek i zaczął pożerać garściami moje żelki.
W końcu po długiej podróży kilka minut po dziewiętnastej dotarliśmy pod rzeszowską Podpromie. Kierowca "przeczesał" swoją łysą czupryne i po kolei wyciągał nasze bagaże. Moją walizkę szybko przejął Nowakowski i razem ze swoją torbą włożył do bagażnika. Kierunek dom. Wreszcie.

sobota, 15 grudnia 2012

15.

Siatkarze bez pytania wkroczyli do pokoju i wygodnie rozsiedli się na kanapie. Zwlokłam się z łóżka i wyciągając z szafy krótkie spodenki i luźny T-shirt ruszyłam do łazienki. Ignaczak w tym samym czasie rozkminiał jak podłączyć mój aparat do telewizora. Wzięłam szybki prysznic, po czym rozczesałam wilgotne włosy i w piżamie stanęłam przy  TV zabierając od libero mój sprzęt.
- trochę techniki i człowiek się gubi - zaśmiałam się pod nosem i już po sekundzie siedziałam na kanapie z pilotem w ręku. Z jednej strony byłam gnieciona przez Bartmana, z drugiej przez Nowakowskiego. Żyć nie umierać. Za mną natomiast stał Lotman i co chwilę bawił się moimi włosami. Nie wytrzymałam i usiadłam na podłodze opierając się plecami sofę. Włączyłam zdjęcia.. no i zaczęło się komentowanie...
- Dośka! Usuń to.. zobacz jak ja wyglądam ! - zaczął narzekać Bartman
- chłopaki patrzcie.. ja laataaam! - Igła wskazał palcem na ekran. Akurat widniało na nim zdjęcie rzucającego się za piłką w bandy reklamowe Krzysia.
- palcem się nie pokazuje ! - wrzasnął na pół hotelu Kovacević
- Niki, a ty nie jesteś moją matką, żeby mnie upominać !
- chłopaki, ogarnąć dupy i oglądać zdjęcia - uciszył ich Dobrowolski.
- tak proszę panią - powiedzieli niemalże chórem.
Nastała chwila ciszy.. Aż w końcu wyświetliło się zdjęcie, na które wszyscy czekali. Wyglądało ono mniej więcej tak : na boisku leżał Nowakowski, a na nim Bartman, a na Bartmanie Ignaczak, a na Ignaczak jeszcze Schops.
- a właśnie tak Resoviacy cieszą się po zdobyciu ostatniego punktu - skwitował Perłowski i wyłączył zdjęcia, przełączając na kablówkę.
- ooo Wielki test z historii.. zostawcie.. plisssss - Buszek mruczał mi do ucha.
W taki więc sposób spędziliśmy ostatni wieczór w Gdańsku. Fajnie, co nie ? Nie licząc tego, że Piotrek próbował uczesać mi warkocza, a wyszedł raczej wielki supeł.
- Domi... - jęknął Kosok, gdy po raz kolejny poprawnie odpowiedziałam na pytanie zadane przez Piotra Kraśko.
- trzeba było w szkole słuchać, a nie myśleć o dziewczynach - poklepałam go po ramieniu i ponownie wsłuchałam się w głos prowadzącego.
Pytanie za pytaniem udzielałam poprawnych odpowiedzi, aż w końcu chłopakom znudziło się oglądanie swego typu teleturnieju i przełączyli na jakiś horror.Szybko wskoczyłam między Zibiego i Piotrka. Już nie przeszkadzało mi to, że mnie gniotą. Ja po prostu, aż wstyd się przyznać.. nie lubię horrorów. Bartman zaczął się ze mnie śmiać, a ja gdy tylko zbliżała się jakaś drastyczna chwila chowałam głowę w ramiona atakującego lub środkowego. W końcu praktycznie wszyscy usnęli. Zostałam tylko ja. I jak zwykle wiedziałam, że nie powinnam tego oglądać, ale i tak oglądałam. To było silniejsze ode mnie. W pewnym momencie głośno pisnęłam, budząc siatkarzy. Wszyscy spojrzeli na mnie z minami typu "o.O", po czym odwrócili swoje spojrzenia na ekran telewizora, który był cały we krwi, w której leżała ścięta głowa. Zaczęli się śmiać.. nie wiem co ich śmieszyło, bo to raczej było straszne, a nie śmieszne. Oni są po prostu dziwni. Wszystko robią na opak.
- my tu pitu pitu, a jutro rano trzeba wstać - ziewnął Olieg i powili zbierał się do wyjścia
- co chcecie ode mnie? - ocknął się Nowakowski, za pewne słysząc "PITu PITu" Achrema.
- Piteeeer ! - jęknął Igła i wyszedł z pokoju, a zaraz za nim reszta zgrai.
Weszłam do łazienki i próbowałam rozczesać moje splątane w każdą stronę włosy.
- nie dotykaj ! - warknęłam spoglądając na środkowego, który chciał pomóc mi w rozczesaniu włosów.
Zła jak osa wskoczyłam pod kołdrę i szybko pogrążyłam się we śnie. Na marne... głupi horror. W głowie miałam te drastyczne sceny z filmu. Morze krwi i mnóstwo ściętych głów.
- koszmar ? - spytał Piotrek widząc moją bladą i przerażoną twarz. Pokiwałam głową, a on zarzucił swoją rękę na moje ciało i przysuwając się do mnie wyszeptał ciche 'śpij już'.

O 8 wszyscy udali się do restauracji. Każdy zaspany zamówił swoje danie i zaczął leniwie je konsumować. Potem wróciliśmy do swoich pokoi i dokładnie sprawdziliśmy czy aby na pewno niczego nie zostawiliśmy. 15 minut przed 9 wszyscy zwarci i gotowi czekali przy recepcji. Sztab szkoleniowy pojawił się dobre parę minut po dziewiątej. Ale co tam, lepiej się wyspać w wygodnym łóżku niż w autokarze. Kilkanaście minut przed dziesiątą władowaliśmy się do rzeszowskiego autobusu, uprzednio oglądając podobizny chłopaków na jego ścianach. No wiecie, zachwycanie się tatuażem Zibiego i nową fryzurką Ignaczaka.. nic nowego. Korzystając z nieuwagi chłopaków jako pierwsza zajęłam miejsce w autobusie. Ostatnia dwójka przed tyłem. Po chwili dosiadł się do mnie Nowakowski, czyli tradycyjnie. Igła jako iż jest "najwyższy" w drużynie rozłożył się na całym tyle. I tak właśnie zaczęliśmy naszą podróż powrotną przez całą Polskę.

czwartek, 13 grudnia 2012

14.

Wysoka blondynka, pulchna brunetka, ooo i bardzo przystojny szatyn, a zaraz obok niego troje brunetów i blondyn. Coś czuję, że grono moich współpracowników to niezłe ciacha i mówię tutaj o facetach, a nie kobietach.. żeby nie było. Usiadłam na krzesełku przygotowanym dla fotografów i czekałam na wyjście siatkarzy z szatni. Po chwili poczułam, że ktoś zajmuje krzesełko obok mnie. Odwróciłam głowę w tamtą stronę i miałam ochotę wyjść z hali.. po prostu wyjść i nie wracać. Nawet nie wiedziałam, że on interesuję się fotografią. Z każdą kolejną chwilą żałowałam przyjazdu do Gdańska, a najbardziej żałowałam tych kilkudziesięciu miesięcy spędzonych z Krystianem. Spojrzał na mnie i tak po prostu jakby nigdy nic uśmiechnął się. Wstałam ze swojego miejsca i udałam się w stronę szatni Resoviaków. W drzwiach minęłam się z trenerami. Weszłam do pomieszczenia, usiadłam pod ścianą i chowając głowę w kolana rozpłakałam się. Grupka dwumetrowców stanęłam w okół mnie, chwilę pomilczeli, zastanawiając się za pewne co może być powodem mojego stanu. 
- co się stało ? - wydusił w końcu Grzyb siadając obok mnie.
- on tam jest.. on jest fotografem - wydusiłam nie przestając płakać.
- Krystian ? - boże, Igła co się głupio pytasz ?!. pokiwałam twierdząco głową.
- dziewczyno wstawaj raz dwa. poprawiaj makijaż i pokaż mu co stracił - zarządził Bartman i wyciągnął do mnie swoją dłoń, którą bez wahania chwyciłam i już po chwili razem z rzeszowianami weszłam z powrotem na salę. 
- biust do przodu, barki cofnięte do tyłu - polecił mi Achrem i dołączył do rozgrzewających się kolegów. 
Z uśmiechem na twarzy zajęłam przypisane mi miejsce. O dziwo, Krisa nie było obok. Jednak moje szczęście nie trwało długo, bo gry tylko się obróciłam zauważyłam go całującego się z plastikową Jolą. Aż mnie ciarki przeszły. Szybko odwróciłam wzrok, który od razu napotkał uśmiechniętą twarz Nowakowskiego. Uniósł kciuk do góry, co uwieczniłam na zdjęciu. Postanowiłam sobie, ze nie będę zwracać uwagi na moich współpracowników, a w szczególności na tego jednego, tylko skupię się na tym co kocham, na robieniu zdjęć tym rzeszowskim gigantom. 
W końcu ku uciesze publiczności, jak również mojej, spotkanie rozpoczęło się. I tak jak się tego spodziewałam Asseco wygrała gładko 3:0. MVP meczu został Piotrek. Musze przyznać, że należało mu się. Zagrał na prawdę na wysokim poziomie. Praktycznie każdą piłkę, którą dostał skończył, nie zapominając o kilku wspaniałych zagrywkach. 
- gratuluję - podeszłam do niego i błysłam mu fleszem po oczach.
- jeżeli stracę wzrok to będzie to Twoja wina - wzruszyłam ramionami - chciałbym Ci podarować moją nagrodę.
- Piotrek, ale ja nie mogę tego przyjąć.. zasłużyłeś na nią - mruknęłam i już chciałam odchodzić, gdy chwycił mnie za rękę
- proszę Cie, weź ją.. bez Ciebie bym tego nie osiągnął, a po za tym mam jeszcze kilka podobnych w domu - na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, niechętnie odebrałam z jego rąk statuetkę i delikatnie musnęłam go wargami w geście podziękowania w policzek.Chłopaki udali się do szatni, a ja z nagrodą w dłoniach usiadłam przed jej drzwiami. 
- RESOVIA, NASZA RESOVIA .. - chłopaki opuścili szatnię w wyśmienitych nastrojach i wszyscy razem udaliśmy się do autokaru. 
Nieoczekiwanie przed moimi oczami ukazał się Krystian z ogromnym bukietem czerwonych róż. Popatrzyłam na niego z moją tradycyjną miną "chyba sobie ze mnie kpisz" i wróciłam do konwersacji z Piotrkiem, o tym jak fajnie być siatkarzem. 
- Domi zaczekaj. Pogadaj ze mną - krzyknął. Odwróciłam się na piecie i podążyłam w jego kierunku. Pogadam z nim i dam sobie spokój.
- chłopaki ja zaraz do was dołączę - rzuciłam w kierunku pasiaków - czego chcesz ? 
- ja Cię chciałem przeprosić - podał mi bukiet kwiatów - kocham Cię i nie chcę Cię stracić..
- daruj sobie.. na takie ckliwe słowa już za późno. 
- ale Domi, moje życie bez Ciebie straciło sens.
- i dlatego dzisiaj lizałeś się z Jolantą ? czy ty masz w ogóle mózg ? po tym wszystkim liczysz, że Ci wybaczę ?
- tak. Prawdziwa miłość przetrwa wszystko.
- ale ja już Cie nie kocham. moje uczucie do Ciebie zniknęło gdy tylko ta wytapetowana lalka otworzyła mi drzwi do twojego mieszkania.. 
- Miśka, proszę Cię.. wybacz mi to i zacznijmy od nowa - nagle uklęknął przede mną i z kieszeni wyjął czerwone pudełeczko, które natychmiast otworzył - Dominiko, wyjdziesz za mnie ? 
- jesteś nienormalny - zaśmiałam się - definitywnie kończę znajomość z Tobą i nie chcę Cię już nigdy widzieć.
- ale Dominika.. - chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siepie, po czym zaczął wpychać swój język do mojej jamy ustnej. Zaczęłam go kopać i wyrywać się mu. W samą porę koło mnie pojawił się Piotrek, a zaraz za nim reszta siatkarzy. 
- ta pani, chyba nie chcę już z panem rozmawiać - powiedział spokojnie Piotrek i chwycił Krystiana za bluzę podnosząc go kilka centymetrów ponad ziemią - miło mi było Cię poznać - dodał rzucając go na ziemię.
- jeszcze się spotkamy, a wtedy już nie będziesz miała tej marnej obstawy - krzyknął i odszedł w stronę centrum miasta. Znów poczułam wilgoć na policzkach, a do moich ust napłynęły słone krople. Podeszłam do Nowakowskiego i mocno się do niego przytuliłam. W jego ramionach czułam się bezpieczna, przy nim nic złego nie może mi się stać. Bartman wziął ode mnie bukiet róż i wrzucił je do najbliższego śmietnika. 
- a co to za zbiorowisko ? - z hali wyszedł trener z resztą sztabu - do autobusu, wracamy do hotelu.
Wszyscy szybko pobiegli w stronę pojazdu i już po chwili byliśmy w drodze do naszego lokum. Kowal oznajmił, że jutro o 9:00 wyjeżdżamy i piętnaście minut wcześniej każdy ma być już spakowany i najedzony siedzieć w autokarze. 
Zaraz po tym jak dojechaliśmy do hotelu wszyscy rzucili się na restaurację. Po sytej kolacji wpakowaliśmy się do windy, po czym rozeszliśmy się do pokoi. Zmęczona padłam na łóżko, ale mój spokój nie trwał długo, ponieważ zaraz rozległo się głośne pukanie do drzwi..

środa, 12 grudnia 2012

13.

- szlachta siedzi na tyłach !! - krzyknął Ignaczak wbiegający jako ostatni do autobusu
- Krzysiek ty do tej szlachty niestety nie należysz - Bartman rozsiadł się na "tyłach" i pokazał libero język.
- trzeba było dłużej rozmawiać z żonką - zaśmiał się Grzesiek
- Kosa, ty się ciesz, bo jeszcze tych problemów nie masz. 
- ale co jest strasznego w posiadaniu żony ? - spytałam odrywając wzrok od tłumu kibiców pod hotelem.
- na przykład to że Krzysiu nie może sobie poflirtować z tymi tam za oknem, tak jak to robi teraz Lotman .
- co ja ?
- przecież widzimy jak nękasz wzrokiem tą brunetkę za oknem.. ale powiem Ci, że musisz jeszcze popracować. I pamiętaj mnie Zibiemu mistrzowi podrywu nigdy nie dorównasz - i salwa śmiechu przeszła przez cały autokar aż dotarła do siedzącego na samym przodzie trenera, który szybkim krokiem zmierzał w naszym kierunku.
- który tu jest mistrzem podrywu ? - zapytał siadając obok Bartmana. Zapadła grobowa cisza. Każdy zerkał na Zbyszka, który zrobił się czerwony jak burak.
- no ja trenerze - burknął i wodził wzrokiem po całym autokarze, aby tylko nie spotkać spojrzenia Kowala.
- no więc mistrzu podrywu, jaką obierasz taktykę ? - 
- zazwyczaj mój uśmiech wystarczy. pokazał bym panu więcej, ale wie pan ja już mam dziewczynę.. już wyszedłem z wprawy
- mistrz podrywu nigdy nie wychodzi z wprawy ! 5 kółeczek dodatkowych !
- trenerze, ale za coo ?  - jęknął, na co Igła wybuchnął niepohamowanym śmiechem. 
- Ignaczak, o twoich 20 nie zapomniałem - trener wrócił na swoje miejsce, a Krzyśkowi mina zrzedła. Z jego wspaniałego uśmiechu nic nie zostało.. Ale co tam, teraz możemy podziwiać smutnego Ignaczaka biegającego 20 kółek. 
Gdy tylko dojechaliśmy pod halę chłopaki pobiegli do szatni. Ja razem ze sztabem udałam się prosto na salę. Włączyłam i ustawiłam swój sprzęt i z niecierpliwością oczekiwałam na przybycie rzeszowskich olbrzymów. 5 min, 10 min, 15... a ich nie ma. 
- Dominiko, mogłabyś sprawdzić co te paniusie tak długo siedzą w tej szatni ? Czyżby zapomniały pudru z hotelu ? 
Pomysł trenera nie spodobał mi się za bardzo, ale cóż przełożonym nie można odmawiać.  Stanęłam przed drzwiami szatni i wzięłam głęboki oddech. Położyłam dłoń na klamce i nacisnęłam ją, ale o dziwo drzwi się nie otwarły. Zaczęłam nerwowo szarpać.. i nic. Po chwili usłyszałam krzyki siatkarzy. Ich głosy zlewały się w jeden, ale można było wyłapać, że proszą o pomoc, bo ktoś ich zamknął. Nie no super. Takie rzeczy tylko w Polsce. Pobiegłam do trenera i opowiedziałam mu o całym zajściu. Razem z nim i jakimiś bliżej nieznanymi mi osobami, pracującymi w sztabie próbowaliśmy wyciągnąć chłopaków z ich szatni. Trener Kowal nerwowo zadzwonił do organizatora meczu, którym jest prezes gdańskiego klubu. Ten skierował go do woźnego. Po długich poszukiwaniach odnaleźliśmy kantorek woźnego, a raczej woźnej. Po dokładnym opowiedzenia jej całej historii zgodziła się wydostać chłopaków. 
- wybawicielko nasza ! - Ignaczak upadł jej do stóp. Kobieta spojrzała na niego wzrokiem typu o.O, ale później poprosiła o autograf. Okazało się, że pani Stenia jest zapaloną fanką Resovii, a w swoim kantorku ma plakat rzeszowskiej drużyny. Wszyscy siatkarze złożyli na nim swoje podpisy i po kilku minutach zjawili się na sali treningowej, gdzie czekał już na nich rozzłoszczony Kowal. 
- trenerze to był zamach ! - wrzeszczał na cały ośrodek Igła - oni zrobili to specjalnie, abyśmy nie mogli przygotować się do meczu. To było zaplanowane ! to był zamach!
- Ignaczak, cholero jasna, czy ty masz ADHD ? - wrzasnął na niego pan Andrzej. No nareszcie ktoś zauważył to co ja !
- nie ? - Krzysiek spojrzał na niego, a jego wyraz twarzy mówił sam za siebie : "are you fucking kidding me?"
- to siadaj tu na dupsku i zacznij się rozgrzewać !
Siatkarze przerażeni zaczęli swoje ćwiczenia rozciągające, a wściekły trener biegał po całej sali z telefonem w ręku co chwilę wykrzykując jakieś przekleństwa. Niepewnie poruszałam się między siatkarzami robiąc im zdjęcia. Nieoczekiwanie wybiła godzina 13:00 i zawodnicy mieli się udać na obiad. Bo przecież z pustymi brzuchami nie można grać, prawda ? Weszliśmy do pomieszczenia w samym końcu korytarza. Siatkarze rzucili się na stolik z jedzeniem. Jednak każdy wziął sobie malutką porcję, aby mógł to wszystko strawić przed meczem. Korzystając z tego iż nie jestem zawodnikiem nałożyłam sobie trochę większą porcję. Resoviacy patrzyli na mnie z oczami jak pięciozłotówki, co chwilę dodając 'ta to ma dobrze'. 
Trener dał chłopakom 15 minut na zregenerowanie się, więc wszyscy ruszyli do szatni. Tym razem wzięli mnie jako bodyguarda i miałam pilnować aby nikt ich znowu nie zamknął. A moje pilnowanie wyglądało mniej więcej tak : otworzyłam drzwi i oparłam się o futrynę. Obserwowałam sobie siatkarzy uzupełniających płyny. Zrobiłam im parę zdjęć, które można było zatytułować "stado u wodopoju". Nagle wszyscy usłyszeli dźwięk otwierającej się puszki. Kilkanaście par oczu spojrzało na Bartmana, który trzymając puszkę między nogami zakładał koszulkę. 
- no co ? Red Bulla sobie nie można wypić ? - wywrócił oczami i wziął łyka napoju energetyzującego.
- to jest nie zdrowe - mruknęłam. podeszłam do niego i zabrałam mu puszkę - weź lepiej tą o to tutaj butelkę z jakimiś witaminami - rzuciłam mu napój z numerem 9 na zakrętce.
- dzięki mamo, nie musiałaś - mruknął i zaczął pochłaniać wodę. 
Do szatni zawitał trener Kowal z widocznym uśmiechem na twarzy. Szybko podałam Red Bulla stojącego obok mnie Piotrkowi, który szybko upchnął go do szafki. Widząc to Bartman odetchnął z ulgą i posłał mi dziękczynne spojrzenie. 
- no panienki. sprawa się wyjaśniła - wszystkie oczy powędrowały w kierunku rzeszowskiego coach`a - zostawiliście klucz z zewnętrznej strony, a jakiś popaprany kibic lub lepiej to ująć psycho-fan Lotosu Trefl Gdańsk wbiegł niepostrzeżenie do obiektu i widząc tabliczkę na drzwiach "Asseco Resovia" przekręcił kluczyk.
- ale jakim cudem on tutaj się znalazł? Przecież przed wejściem jest ochroniarz, a kibiców nie wpuszczają w te strony - Nowakowski usiadł i zaczął dokładnie sznurować swoje obuwie.
- pan Piotrek to jest ochroniarz usnął na zmianie. Prezes obiecał że wyciągnie konsekwencje. A teraz panowie zbierać się za 2 minuty na sali ! - oznajmił i opuścił pomieszczenie. 
- no to już wiemy czemu usnął - mruknął Grzyb
- niby czemu ? - spytałam obserwując Pita który już po raz piętnasty wiązał swoje adidasy.
- bo tylko koleś o imieniu Piotrek może zasnąć na służbie - za te słowa Wojtek oberwał ręcznikiem od Nowakowskiego. 
Punktualnie wszyscy zjawili się na sali. Trener zarządził krótkie odbijanie w parach aby rozciągnąć dodatkowo wszystkie mięśnie. Potem chłopaki chwilę poatakowali. 
Później wszyscy zebrali się w szatni, a trener zaczął omawiać ostateczną taktykę. W końcu drużyny wyszły na boisko. Zajęłam swoje miejsce za bandami reklamowymi. I dokładnie przyjrzałam się moim współpracownikom. 

piątek, 7 grudnia 2012

12.

Obróciłam się i spojrzałam w jego niebieskie, pełne ciepła i zrozumienia tęczówki. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, który tak bardzo przypominał mi Krisa. Ledwie stłumiłam w sobie płacz. Muszę być silna. Muszę zapomnieć. Muszę skupić się na przyszłości.
- co się stało ? - spytałam
- chciałem tylko sprawdzić czy już śpisz
- jakoś nie mogę zmrużyć oka - westchnęłam
- zaśpiewać Ci kołysankę ? - przytaknęłam - ach śpij kochanie tarantula chodzi Ci po ścianie, a ja wezmę gruby kij i pierd... uderzę ją w ten ry.. twarz, a ty sobie smacznie śpij.
Leżałam tam i ledwo wstrzymywałam napad śmiechu. Piotrek ma tak swój osobisty, bliżej nieokreślony sposób śpiewania. Nie da się tego porównać do wykonania Michała Winiarskiego z Igłą Szyte, ale jest blisko. Musi tylko popracować nad czystością dźwięku. Co Ja mówię... Nie oszukujmy się... Piotrek nie umie i nie będzie umiał śpiewać. No chyba że stanie się cud.
- panie Piotrze, 3 razy nie. Dziękujemy nie przechodzi pan.
- nawet Foremniak się nie podobało ? - udał obrażonego - a ja byłem taki miły kiedyś i dałem jej mój autograf.
- Dałeś autograf doktor Zosi Burskiej? - moje oczy przypominały pięciozłotówki, a szczena opadła na podłogę
- Miśka zamknij buzię bo Ci muchy wlecą.
Zrobiłam moją ulubioną minę "are you fucking kidding me?"
- Zacznijmy od tego że tutaj nie ma much - wywróciłam teatralnie oczami. No, no, muszę przyznać że chyba zmienię zawód z fotografa na aktorkę.
- jak nie ma? Tutaj siedzi jedna - wskazał palcem na róg sufitu
- to jest pająk - westchnęłam
- pa.. pa.. pa.. pająk ? - w jego oczach malowało się przerażenie
- tak Piotrek to jest pająk. No nie mów mi tylko że taki duży chłopak boi się takiego małego stawonoga?
- nie boję się - stwierdził jednak w głębi się bał. Nie chciał się do tego przyznać, bo jak to by było gdyby świat dowiedział się o jego fobii. Dwu metrowy facet boi się malutkiego, niegroźnego pająka. Ech. Faceci - możesz go zabić?
- przecież ja tam nie dostane - mruknęłam
- Miśka no proszę, podsadzę cię.
- ale później dasz mi już spokój i będę mogła wreszcie pójść spać.
Pokiwał twierdząco głową. Już po chwili siedziałam na ramionach siatkarza. No wiecie jak, tak "na barana". Jego zimne dłonie dotykały moich piszczeli. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Wzięłam jakiego buta i szybkim ruchem zmiażdżyłam kruche ciało pająka.
- wiesz że jak się zabije pająka to następnego dnia będzie deszcz - wyszeptałam gdy z powrotem znalazłam się na łóżku.
- mówi się trudno - westchnął i pocałował mnie w policzek - dziękuje za zabicie go.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 23:52. Jezu Chryste i wszyscy anieli w niebie. Jak ja jutro niby mam wstać?! Obróciłam się tyłem do Nowakowskiego i zamknęłam oczy.

Rano obudził mnie budzik, który Piotrek ustawił sobie na telefonie. Nie miałam siły wstać. Wręcz przeciwnie do siatkarza, który szybko pobiegł do łazienki. Wrócił po upływie kwadransu owinięty tylko ręcznikiem. Podszedł do szafy i wyjął z niej jakiego ubrania. Ponownie wbiegł do łazienki zostawiając mnie z rozmyśleniami nad jego umięśnionym ciałem.
- Domi zbieraj się. Za 15 minut śniadanie - oberwałam poduszką z salonu
- łaskawie wcześniej nie dało mi się tego powiedzieć?
Zabrałam ubrania i poszłam do łazienki. Całe pomieszczenie wypełnił zapach perfum Nowakowskiego. Oparłam się o umywalkę i kilka razy zaciągnęłam się zapachem. W 15 minut ogarnęłam swój wygląd i razem z Piotrkiem udałam się do hotelowej restauracji. Było już sporo ludzi. I to nie tylko rzeszowskich siatkarzy ale również innych gości. Kilka nastolatek podniecało się faktem że będą jadły razem z zawodnikami Resovii. Jednak gdyby je tak spytać jak nazywają się poszczególni zawodnicy połowy by nie znały. Pocieszam się faktem że mieszkają w Gdańsku więc pewnie są kibickami tutejszej drużyny. Po śniadaniu chłopaki porozdawali autografy gościom hotelu, a ja słysząc że mamy godzinę wolnego poszłam na plaże.
Doszłam do mojego ulubionego miejsca. Nie przychodziło tutaj wielu plażowiczy ze względu na pełno sosnowych igieł i kamieni. W porównaniu do innych ja bardzo lubiłam to miejsce. Cisza, spokój. Szum morza i powiem wiatru. Usiadłam na piasku. Wzięłam garść sypkiej substancji i obserwowałam jak pojedyncze ziarenka spadają między moimi palcami. Wróciły wspomnienia. Właśnie w tym miejscu pierwszy raz się całowałam i właśnie tutaj poznałam Krystiana i Łomacza. Z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy. Schowałam głowę w kolana i płakałam.
- kogo ja widzę - usłyszałam męski głos za sobą. Tylko trzy osoby oprócz mnie wiedzą o tym miejscu. Tylko Kris, Grzesiek i Karol. Ten drugi jest za pewne na treningu a ten trzeci siedzi w Rzeszowie.
- daj mi święty spokój - krzyknęłam myśląc że to mój były chłopak. Po chwili wysoki mężczyzna usiadł obok mnie.
- przepraszam, myślałam że to Krystian..
- Miśka nie płacz. Zapomij o tym gówniarzu - przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem. Szybko otarłam moje policzki i delikatnie się uśmiechnęłam.
- jak mnie tutaj znalazłeś ?
- wszyscy Cię szukają, a Piotrek już prawie zawału dostaje.
Wyjęłam z kieszeni telefon. 5 nieodebranych połączeń od Nowakowskiego. Napisałam mu SMSa gdzie jestem, po czym z powrotem schowałam komórkę.
- nie uważasz że Pit się trochę dziwnie zachowuje? Nie znam go długo ale mam takie dziwne wrażenie że coś z nim nie tak...  - powiedziałam wpatrując się w wzburzone morze.
- jest inny. Znam go na tyle dobrze, że jestem prawie w 100% pewny, że nasz Cichy Pit się zakochał.
- zakochał... - westchnęłam.
Po chwili usłyszeliśmy krzyki zawodników Sovii. Uradowany Ignaczak opowiadał kolegom jakąś wyimaginowaną historię o tym jak jednym paluszkiem odbił piłkę atakowaną przez Michajłowa.
- takie gwóździa przywalił, ale nie ma co tam to tytuł najlepszego libero ligi światowej zobowiązuje - Igła wypiął dumnie pierś do przodu
- Krzysiu nie przechwalaj się tak - krzyknął siedzący koło mnie Bartman
- Zbysiu a ty byś może nie podrywał przyszłej pani Nowakowskiej.
- że co ?? - momentalnie odsunęłam się od Zibiego i spojrzałam w stronę Piotrka. Stał z Kosą i śmiał się pod nosem.
- nie było sprawy - mruknął Ignaczak - a teraz zbieramy się bo zaraz wyjeżdżamy na halę.
Przez całą drogę do hotelu Piter dyskutował o bliżej nieokreślonych sprawach z Bartmanen. Mi zostało wysłuchiwanie przechwałek Igły i Schopsa. Idący za mną Achrem i Lotman oceniali moją sylwetkę i tyłek. Po burzliwych naradach doszli do wniosku iż mam najzgrabniejszą pupę w całej Resovii. W sumie to nastawiałam taki wynik. Taka konkurencja jak Grzyb, Perłowski, czy Ignaczak to nie konkurencja. Jak można w ogóle moje zacne cztery litery porównywać do ich wielkich tyłków. Wszyscy pozabierali z pokoi swoje torby i załadowaliśmy autokaru.

czwartek, 6 grudnia 2012

11.

- Grzesiek ! Zwariowałeś !- krzyknęłam, gdy spostrzegłam się kto jest moim napastnikiem. Zakrył mi usta dłonią i przykazał abym się nie wydzierała na cały hotel.
- chciałbym Ci zaproponować spacer gdańskim parkiem. Pamiętasz, jak w każdej wolnej chwili spacerowaliśmy alejkami ?
- pamiętam - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym wspomnieniu.
W dobrych humorach opuściliśmy budynek. Obróciłam głowę i spojrzałam na świecące się w moim pokoju światła. Mój wzrok przykuła postać stojąca na balkonie. To na 100 % był Piotrek. Gdy tylko nas zobaczył na jego twarzy nie widniał ani milimetr uśmiechu. Zacisnął tylko pięści i zniknął w pokoju. Wzruszyłam ramionami i podążyłam za Łomaczem. Doszliśmy do najpiękniejszego, a zarazem naszego ulubionego parku w mieście. Każdej zimy lepiliśmy tutaj bałwana i rzucaliśmy się śnieżkami, a latem robiliśmy sobie śmieszne zdjęcia.
- więc ty i Kris to definitywnie koniec ? - zapytał nieoczekiwanie i pociągnął mnie na pobliską ławeczkę, na o samą gdzie jeszcze nie dawno całowałam się z moim byłym
- definitywnie - sztucznie się uśmiechnęłam i oparłam się plecami o ławkę
- więc mam jakąś szansę - mruknął pod nosem.
- słyszałam - strzeliłam go w ramię, a on zaczął mnie łaskotać. Wszyscy przechodni patrzyli na nas jak na małe dzieciaki lub jeszcze gorzej jak na parę zakochanych nastolatków... - przestań, noo
- no okeeej - uśmiechnął się i zajął wygodną pozycję obok mnie
- nie zaczyna się zdania od no ! - skarciłam go jak profesjonalna polonistka
- a no masz rację.
Nie opanowaliśmy naszego śmiechu i zaczęliśmy "hahać" jak wariaci. Po chwili ktoś stanął przed nami. Podniosłam wzrok ku górze, myśląc, że to których z Resoviaków mnie szuka. Myliłam się, oj, bardzo się myliłam.
- mnie posądzasz o zdradę, a sama puszczasz się z pierwszym lepszym ! - krzyknął zdenerwowany Krystian
- nie odnoś się tak do niej ! - wrzasnął na niego Łomacz
- ty się nie odzywaj. Wykorzysta Cię, tak samo jak mnie !
- skąd ty w ogóle masz czelność mówić coś takiego !? - Grzesiek wstał i podszedł do Krisa z zamiarem "obicia mu facjaty"
- Grzesiek uspokój się ! - chwyciłam go za rękę i odciągnęłam od mojego byłego - a my nie mamy już sobie nic do wyjaśnienia - rzuciłam w stronę Krystiana i odeszłam z rozwścieczonym Mc Gregorem w stronę hotelu
- jeszcze tego pożałujesz - krzyknął na 'do widzenia'  Kris.
A ja znowu rozkleiłam się jak małolata, która właśnie straciła swoją pierwszą, wielką miłość. Szybko pobiegłam w stronę hotelu zostawiając zdezorientowanego siatkarza daleko w tyle. Niczym Struś Pędziwiatr wbiegłam do windy i nerwowo zaczęłam naciskać przyciski. W końcu dotarłam do drzwi mojego pokoju. Jak na złość nie miałam kluczy. Zaczęłam dobijać się do drzwi. Po 5 minutach Piotrek łaskawie je otworzył. Cała zapłakana weszłam do środka. Zaraz za mną wbiegł Łomacz.
- stary co ty jej zrobiłeś ? - Nowakowski zaczął zadawać mu pytania jak prawdziwy policjant. Można powiedzieć, że był zarazem 'dobrym' jak i 'złym gliną'.
- młody nie bulwersuj się. Ja jej nic nie zrobiłem. Nie skrzywdził bym najlepszej przyjaciółki, jest dla mnie jak młodsza siostra. Byliśmy w parku i tam dowalił się do niej Krystian, resztę sobie wyobraź - Grzesiek podszedł do mnie i mocno mnie przytulił - muszę już iść, ale nie martw się jutro się widzimy. Piotrek zaopiekuj się nią. I pamiętaj, jeżeli ją skrzywdzisz nie wybaczę Ci tego - rzucił wychodząc.
Zapłakana zamknęłam za siatkarzem drzwi i usiadłam na podłodze w sypialni. Oparłam się o łóżko i podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Kolana objęłam rękami i 'wtuliłam' w nie moją głowę. Łzy wielkości ziarenek grochu spływały mi po policzku. Z jednej strony nie potrafiłam wybaczyć Krisowi tego co zrobił i powiedział, z drugiej strony tak bardzo brakowało mi jego ciepła, czułych słów, pocałunków, jego osoby.  Czułam się jak między młotem, a kowadłem. Każda opcja, była zła. Uczucie do niego nie chciało opuścić mojego serca, a jego uśmiechnięta twarz mojej głowy.
- nieszczęsną miłość może uleczyć tylko inna miłość - wyszeptał siadając obok mnie Piotrek.
- nie rozumiem
- kiedyś się przekonasz - uśmiechnął się - chodź tu - wyciągnął rękę i szybkim, zwinnym ruchem przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając mnie do swojego ciała.
Czasem taki mały gest jakim jest przytulenie znaczy dla człowieka więcej niż wszystko inne. A taki niewinny gest strasznie pomaga, przynajmniej mi. Wtedy czuję, że komuś na mnie zależy i że ze swoimi problemami nie jestem sama. Ale jak już za pewne zdążyliście się przekonać, takie miłe chwilę nie trwają wiecznie. Szybko spostrzegliśmy, że jest już bardzo późno. Dżentelmen Piotrek puścił mnie pierwszą do łazienki. Pół godziny później oboje leżeliśmy przykryci pod 'sam czubek nosa' kołdrą.
- Miśkaaa - szepnął.

wtorek, 4 grudnia 2012

10.

Jak już wspominałam, tonęłam w objęciach mojego dobrego gdańskiego przyjaciela. Można by powiedzieć że nawet fruwałam kilka centymetrów ponad ziemią. Gdy tylko poczułam grunt pod stopami, usiadłam na krzesełku, to samo zrobił również ON.
- czy my przypadkiem nie urządzaliśmy ostatnio dla Ciebie imprezki pożegnalnej ? Co ty tutaj robisz ?
- jak mnie nie chcesz to mogę sobie pójść - uśmiechnęłam się i już miała teatralnie wychodzić, gdy mnie zatrzymał.
- Siadaj i opowiadaj Co Cię sprowadza w nasze skromne gdańskie progi.
- przyjechałam tu, bo mój kochany braciszek załatwił mi praktyki przy swoim boku. No wiesz cykanie zdjęć zmęczonym wielogodzinnymi treningami siatkarzy i ich zmaganiami w trakcie meczy, ty tam dobrze wiesz o co biega - puściłam mu oczko - kontynuując, Karol wysłał mnie tutaj, bo niby jest chory, a tak na prawdę gania na randki z moją przyjaciółką Adą, więc w niedalekiej przyszłości widzimy się na weselu i tu pomijając twoje pytanie, jasne iż z tobą zatańczę. Wczoraj odwiedziłam rodziców, wszystko u nich w porządku, a z resztą o tym wiesz, bo mówili mi że u nich byłeś. Potem byłam u Krystiana, okazało się że mnie zdradza, ale mniejsza o to.. a teraz jestem tutaj i siedzę obok Ciebie opowiadając Ci moją historię.
- jeszcze nigdy nie słyszałem żebyś powiedziała aż tyle na jednym oddechu. Kobieto ty się zapisz na pływanie, skoki synchroniczne, albo nurkowanie.
- pomyślę o tym - posłałam mój piękny uśmiech numer 4, po czym jak zwykle wybuchnęliśmy śmiechem. Więc jednak nie ma to jak mój zabójczy uśmieszek. Wiedziałam, że mogę mu o wszystkim powiedzieć, bo on o nic nie będzie pytał. Jak już zauważyliście zamiast robić mi kazanie na temat Krisa, on kazał chodzić na basen. Kocham tego kolesia, on jest po prostu zajebisty. W tym samym momencie drzwi do szatni otworzyły się.
- Mc Gregor ? - spytał zszokowany Igła i aż przetarł ze zdumienia oczy.
- we własnej osobie Krzysztofie - Łomacz, dumnie wypiął pierś. I tu wasze wielkie o.O, no ale tak już wyszło, że znam Grześka, bo przecież jak można nie znać własnego sąsiada, no może nie sąsiada, bo on mieszka dwa pietra wyżej, ale zawsze to coś.
- kope lat stary - libero poklepał kumpla po ramieniu i charakterystycznie poruszył brwiami.
- przepraszam, panowie ale muszę was opuścić... trening - cicho jęknął
- to może wpadniesz do nas dzisiaj wieczorem ? Hotel XYZ. Czekamy - zaproponował Ignaczak.
Nie czekając na odpowiedź pożegnaliśmy się z Łomaczem i szybko pobiegliśmy do autobusy, ponieważ trener Kowal spieszył się na kolacje. Widać, że przebywanie z tymi pełnymi energii wariatami powoduje efekt głodu. Ja też go odczuwam. Jako iż nie byłam po treningu jako pierwsza zameldowałam się w autokarze. Zalotne spojrzenie w stronę kierowcy i drzwi zostały otwarte. I ja się pytam po co tu zaklęcie "sezamie otwórz się" wypowiadane co chwilę przez Dobrowolskiego? Wystarczy po prostu szczery uśmiech płci pięknej.  Usiadłam wygodnie na jednym z siedzeń i już zaczęłam wkładać do uszu słuchawki i podłączać IPoda  ale Piotrek zwinnym ruchem zabrał mi urządzenie.
- nie radzę - szepnął - zaraz Ignaczak zasypię Cie milionem pytań, w  stylu skąd znasz Łomacza..
- Miśka !! - usłyszeliśmy wrzask Igły z początku autokaru
- a nie mówiłem.
- nie mówiłaś, że znasz Mc Gregora.. - zrobił minę naburmuszonego pięciolatka
- a ty nie mówiłeś, że nie umiesz atakować - zaśmiałam Cię - gdybym wiedziała o Twoich niecnych zamiarach poprosiłabym trenera aby nie wpuszczał Cię na boisko.
- mniejsza o to mała, skąd ty go znasz ? - niecierpliwił się
- Jezu Chryste... sąsiadem moim był, to znaczy jest tylko, że teraz mloich rodziców...
- czemu nam wcześniej nie powiedziałaś ? - no tak, wiecznie oburzony Ignaczak
- a pytaliście ?
Libero spojrzał na swoich kolegów z drużyny. Wszyscy wzruszyli tylko ramionami, a Igła odburknął tylko 'Nie' i wygodnie usiadł na siedzeniu. Naburmuszony z obniżonym poziomem samooceny Krzysiu - to jest widok.
Gdy tylko dotarliśmy do hotelu wszyscy na hura władowali się do windy. Cudem dojechaliśmy na nasze piętro, bo jednak czternastu siatkarzy trochę waży. Jednak architekt hotelu wziął pod uwagę takie obciążenie. Chwała mu za to ! Szybko udaliśmy się do naszych pokoi i na odczep się wrzuciliśmy torby. Ponownie wszyscy wepchali się do windy i również bezproblemowo dotarliśmy na parter. Kolacjaaaa ! Nareszcie, bo już umierałam z głodu. Wszyscy pozamawiali sobie baaardzo duże porcję, poszłam za ich przykładem, choć moje danie nie było tak obszerne jak na przykład Lotmana, ale ten i tak lubi dużo jeść, a przecież polskie jedzenie jest najsmaczniejsze.
- uważaj, bo się przejesz ! - parsknął Ignaczak siadając obok mnie.
- Krzysiu, weźmy pod uwagę, że ty ten kopiec kreta spalisz, a ja trochę nie bardzo..
- ty nie masz czego spalać... sama skóra i kości. popatrzcie - "strzelił" z mojej bluzki. Zignorowałam jego formę zaczepki i wzięłam się za pałaszowanie kolacji. A potem scenariusz znów się powtórzył i wszyscy władowaliśmy się do windy. Objedzona wtoczyłam się do pokoju i rozłożyłam na łóżku. Włączyłam laptopa i zgrałam wszystkie zdjęcia na dysk. Tak na wszelki wypadek, jakby jutro było za dużo ciekawych ujęć. Włączyłam baterię do ładowarki. 'Odpoczynek, nareszcie'. Jak już za pewne wiecie nic co dobre nie trwa wiecznie. Zaraz rozległo się głośne pukanie do drzwi. Piotrek zrezygnowany wstał z kanapy, na której siedział i oglądał bodajże coś w stylu "Dlaczego ja?" lub "trudne sprawy".
- dłużej się nie dało ? - jęknął wchodząc do pokoju, nie kto inny jak Ignaczak. Tego to jednak jest pełno. Może on ma ADHD ? Ach, trzeba to skonsultować z trenerem w najbliższym czasie. Już widzę te nagłówki w prasie : "Najlepszy libero ma ADHD" i te miliony komentarzy na Facebooku. Czujecie to ?
Zaraz za Krzysztofem weszła reszta Resoviaków na czele z moim ukochanym gdańszczaninem Łomaczem. Wszyscy rozsiedliśmy się w salonie i razem z Nowakowskim, który błagał o to jak małe dziecko, dokończyliśmy oglądać Trudne Sprawy. Akurat leciał odcinek 24, w którym to Dariusz próbował podbić serce Karoliny. Nie powiem, ale ten odcinek jest najlepszy. Nie obyło się bez tłumaczeń, nie których zwrotów dla naszych zagranicznych kolegów.
- Piter, patrz, tak możesz poderwać dziewczynę - wtrącił Krzysiek widząc "laurkę" na chodniku -  ucz się od  Dariusza
- racja. Piotrek, dziewczyny na to lecą - dodał Buszek, a przez pokój przeszła salwa śmiechu.
- Dominiko, mój aniele, moja różo, mój misiaczku - Bartman ukląkł przede mną na jedno kolano i zaczął parodiować Dariusza - nikogo nie kocham tak jak Ciebie...
Kontynuowałby, gdyby mógł mówić, niestety śmiech mu w tym przeszkodził. Takich wariatów to ja w życiu nie widziałam. Jedynie Piotrek, siedział jakiś taki smutny i zamyślony. Nie reagował nawet na szturchania i zaczepki Igły.
Jednak bezkonkurencyjnie starcie o najśmieszniejszą scenę wygrał Daro w wannie. Mistrzostwo.
- mam pomysł ! - krzyknął uradowany Ignaczak
- o nie tylko nie to - pół Sovi chwyciło sie za łowy, nie dziwię im się. Krzysiek + pomysły = niechybna katastrofa
- ale to będzie dobre... nakręcimy parodię tego docinka ! -
- pojeba..
- Grzyb bez wulgaryzmów, dziecko tu jest - ściszył go Łomacz
- dziecko ? masz na myśli Igłę, tak ?  - spojrzałam na Gregora spod byka, a ten tylko pokiwał głową i szeroko się uśmiechnął.
Po skończonym odcinku każdy zajął wygodne miejsce w sypialnej części mojego pokoju. Nadszedł czas na karty. Już miałam dołączać do siatkarzy ale ktoś złapał mnie za rękę i wyciągnął z pokoju...

poniedziałek, 3 grudnia 2012

9.

Wyszedł na balkon i kontynuował zaciętą wymianę zdań z moim bratem. Znając życie już mu wszystko dokładnie wyśpiewał, więc zaraz po powrocie do Rzeszowa czeka na mnie kazanie, w którym co drugie zdanie będzie brzmiało "a nie mówiłem". Tylko na co mi jego pieprzone gadki, jak i tak nie cofnie czasu.
- idziecie na ten obiad ? - do pokoju wpadł jak tornado Ignaczak
- idziemy, idziemy. Tylko Piotrek skończy gadać przez telefon
- jak kocha to poczeka - krzyknął do kolegi
- sęk w tym że nie kocha - zaśmiał się wchodzący do pomieszczenia Piotrek
- ach tak dziewczyna z nim zerwała - szepnął mi do ucha Krzysiek
- słyszałem.. - mruknął pod nosem
- o to chodziło. Piter ty się już ustatkować powinieneś. Weź przykład ze mnie. Żona, dzieci, aż chce się żyć. A tutaj zobacz, jaka przepiękna dziewoja siedzi i tylko czeka na twój ruch.
- Igła ! - krzyknęłam.
Libero tylko się zaśmiał. W dobrych humorach ruszyliśmy na obiad. Po pysznym dwu daniowym obiedzie wpakowaliśmy nasze zacne cztery litery i gdańskimi ulicami pojechaliśmy na trening. Korki, korki i jeszcze raz korki. Zamiast piętnaście minut jechaliśmy blisko trzy razy dłużej.
- w końcu ! - krzyknął uradowany Lotman opuszczając autobus.
Panowie udali się do szatni, a ja prosto na salę. Ustawiłam ostrość, światło i inne te pierdoły i oczekiwałam na przybycie rzeszowskich gwiazd.
- zanim te panienki się wyszykują minie trochę czasu - powiedział z uśmiechem trener siadając obok mnie - ale spokojnie każda minuta to jedno kółeczko więcej. Więc ile my tutaj już mamy ?
- 15:05 - strzeliłam pięknego smajla.
- no więc pięć kółek więcej.
W tym momencie na boisko wkroczyli siatkarze. Trener zaczął jak zwykle od rozgrzewki. Zawodnicy biegali wokół boiska wzmachując w każdą stronę swoimi wielkimi kończynami. I to nie tylko górnymi, ale dolnymi również. Zgodnie z zadaniem jakie mi przypisano biegałam między nimi co chwilę błyskając fleszem. Żaden nie protestował. Wręcz przeciwnie, każdy z nich zrobił swoją ulubioną minę. Więc w moich zbiorach miałam cwaniacki i uwodzicielski uśmiech Bartmana, dzióbek Ignaczaka, język Simona i nieśmały ledwo zauważalny uśmiech Nowakowskiego. Wspominałam już że kocham moją pracę ?
Po dodatkowych pięciu kółkach siatkarze wzięli się za rozciąganie swoich mięśni. Następnie dopracowywali swoje ataki i zagrywki. Aż nareszcie przyszedł czas na moją ulubioną część treningu : MECZ! Trener podzielił ich na dwie drużyny i zaczął się pojedynek. Zwycięska drużyna miał 10 kółek mniej na jutrzejszym treningu. Więc było o co walczyć. I teraz muszę się pochwalić kolejnymi świetnymi zdjęciami: piękna obrona Krzyśka, która równie dobrze można zatytułować "leżę i kwiczę", cudowny, boski Zbigniew Bartman i jego ataki. Ciekawym momentem treningu były również ataki naszego cudownego libero. Tak moi drodzy. Krzysztof Igła Ignaczak chce zastąpić tak wychwalanego przeze mnie ZB9, ale jak się zapewne domyślacie nie wyszło mu to jak znakomicie jak Zibiemu i na jego nieszczęście piłką dostał nie kto inny a trener Kowal. Och, no to teraz Krzysiu ma przesrane. Skruszony podążył w stronę sztabu szkoleniowego, a reszta jego oddanych kolegów z drużyny zaczęła gwizdać i śmiać się. No tak boki zrywać. Nie ma to jak naśmiewać się z kolegi. Ignaczak dostał 20 dodatkowych kółek na jutrzejszym treningu. Trener zakończył mecz i udał się do rzeszowskiego masażysty. Może i atak Krzyśka nie był na tyle mocny, ale był nawet celny, biorąc pod uwagę to że próbował trafić w swojego 'kołcza'.
- stary teraz musisz uważać aby cię z drużyny nie wyrzucił - taki o to słowami wspierał naszego utalentowanego libero Schops. Krzysiek tylko coś odburknął i zniknął za drzwiami szatni. Usiadłam na krzesełku i czekając na chłopaków zaczęłam oglądać zrobione dzisiaj zdjęcia. Nagle usłyszałam że ktoś mnie woła. Odwróciłam się w stronę z której dobiega głos i szeroko się uśmiechnęłam. Po chwili tonęłam już w objęciach...

__________________________
Jak myślicie w kogo objęciach tonęła Dominika ? Podpowiem : pamiętajcie że jest w Gdańsku :D

niedziela, 2 grudnia 2012

8.

- a my pędzimy jak roller coaster, roller coaster... - "śpiew" Piotrka pod prysznicem i do tego głośne pukanie do drzwi, to były dwa podstawowe czynniki, które doprowadziły do obudzenia mnie.
Wstałam i podeszłam do szafy, w  której jedne z dwóch drzwi były lustrem. 'Na trzy otwierasz oczy. Raz. Dwa. Trzy'. Jezus Maryja i wszyscy święci. Ciekawie musiała wygladac miniona noc. Oczy zapuchnięte i czerwone od płaczu. Musiałam wylać tony łez. Niechętnie podeszłam do drzwi, do których dobijał się nie kto inny jak Ignaczak, Kosok, Buszek i Schops.
- Dominika ?! A to nie jest pokój tego marnego śpiewaczyny za trzy grosze? - spytał zdumiony moją mądrością libero
- niestety to ja wygrałam losowanie i muszę dzielić sypialnie z tym o to tam - odpowiedziałam i mimowolnie opadłam na stojącą nieopodal kanapę.
- Miśka nic Ci nie jest? - podbiegł do mnie zatroskany Grzesiek.
- wszystko w porządku. Muszę poprostu się ogarnąć. Ta noc była ciężka
- no nie dziwię Ci się. Pewnie ten wielki talent wokalny co chwilę się nim popisywał.. - zaśmiał się Buszek
- co wy chcecie od niego. Mi tam się podoba jak Piotrek śpiewa - wybełkotał coś łamanym polskim Schops
- wy i ten wasz niemiecki gust - Krzysiek poklepał obcokrajowca po plecach.
W tym samym momencie łazienkę opuścił Nowakowski. Nie czekając na nic wbiegłam do mniej zaraz za nim. Nie wytrzymałam już. Każde wypowiedziane przez siatkarzy słowo przypominało mi chwilę spędzone z Krystianem. Nawet śpiew Pita przypomniał mi jedno wydarzenie jak mój były już chłopak śpiwał jedną z romantycznych ballad pod moim balkonem. Tak wiem, scena niczym z Romea i Julii, ale tak było. Było i już nie wróci. Znowu poczułam mokre policzki a do umywalki wpadały pojedyncze krople słonej wody. Usłyszałam pukanie do drzwi. Po chwili w łazience zjawił się Igła.
- powiedziałem coś nie tak ? - spytał stając obok mnie
- nie. Wszystko w porządku. Po prostu wczoraj odkryłam że mój chłopak mnie zdradza - teraz to już ryczałam niczym bóbr. Krzysiek szybko zawołał Piotrka, który mocno mnie de siebie przytulił. Środkowy szybko pogonił zgromadzone towarzystwo i zaprowadził mnie do pokoju sypialnego, gdzie posadził mnie na łóżku.
- przepraszam - wyszeptałam
- za co ? - zaskoczony odwrócił się i zaniechał zakładania koszulki. Stał przede mną i eksponował swój umięśniony tors.
- nie pamiętam co się stało w nocy ale po moim wyglądzie wnioskuje że dużo płakałam.
- płakałaś, to fakt. Ale nie masz za co przepraszać - uśmiechnął się i pogonił mnie do łazienki.
Wzięłam długi prysznic, po czym dokładnie wyruszyłam włosy i zrobiłam na tyle mocny makijaż aby zakrył moje sińce pod oczami. Ubrałam, przyniesione ze sobą, czarne rurki, białą bokserkę i bejsbolówke. Stopy włożyłam w czarne wysokie adidasy i razem z Piotrkiem udaliśmy się do hotelowej restauracji. Byliśmy pierwsi. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy 2 zestawy śniadaniowe. Po chwili dołączyła do nas reszta zawodników. Do naszego stolika przysiadł się Igła i Bartman. Poczekaliśmy w spokoju na nasze śniadanie.
- Dośka, potrzebuje namiarów - oznajmił Zibi
- na ? - zapytałam nie podnosząc głowy z nad talerza
- niejaki Krystian Andrus. Zranił moją przyjaciółkę i muszę obić mu tą jego mordkę.
Na samo wspomnienie JEGO imienia i nazwiska zrobiło mi się jakoś tak smutno i pusto w środku.
- mała tylko nam się tutaj nie rozklejaj. Nie warto - szepnął mi do ucha Piotrek.
- Bartman, dzięki że chcesz pomóc, ale nie warto - poklepałam go po ramieniu i delikatnie uśmiechnęłam się w stronę Nowakowskiego.
Przeprosiłam siatkarzy i szybko udałam się do pokoju. Karol znowu próbował się do mnie dodzwonić. Wszystkie połączenia anulowałam ale wiedziałam że mój brat nie odpuści. Usiadłam na balkonie, tak samo jak wczorajszego wieczora. Spojrzałam przed siebie. Moim oczom ukazała się przepiękna panorama Gdańska. W oddali falujące morze. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Już dawno nie byłam na gdańskiej plaży. Stęskniam się za tym miejscem.
- no to co Miśka, zbieraj się . Idziemy zwiedzać miasto - krzyknął wchodzący do pokoju Piotrek. zaczął sprawdzać każdy pokój aż końcu znalazł mnie na balkonie.
- nie chce wam niszczyć wyjazdu
- przecież jedynie ty znasz Gdańsk - oznajmił wpadający do pokoju Kosok. Nie ma to jak potknąć się o próg. Czapki z głów.
- jakoś nie mam ochoty na spacery
- albo z nami idziesz albo będziemy Cię dręczyć do końca wyjazdu - tym razem na balkon zawitał Bartman
- a po za tym ktoś musi zrobić nam zdjęcie - Igła zrobił swoją pozę czyli podparł swoje biodra dłońmi, wygiął się de przodu i złożył usta w dzióbek.
- Krzysiu, daruj sobie - westchnęłam i opuściłam już o wiele przeciążony balkon.
- za pięć minut przy recepcji - krzyknął na pożegnanie ZB9.
Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w bliżej nieokreślony punkt. Piotrek podał mi mój aparat i na siłę wyciągnął mnie z pokoju. Windą zjechaliśmy na parter i razem z resztą Resoviaków opuściliśmy hotel.
Przespacerowaliśmy się głównymi ulicami Gdańska. Pokazałam im każde ciekawe miejsce. Zrobiłam im przy tym miliard zdjęć. Przy nich zapomniałam o wczorajszym dniu. Są moim osobistym lekiem na całe zło. Przy nich jest inaczej. Wszystkie problemy wydają się błahe, a ich rozwiązania tak oczywiste. Na koniec zaprowadziłam ich na gdańskie wybrzeże. Posiedzieliśmy w ciszy na wilgotnym piasku obserwując falujące morze. Jednak sielanka musiała się kiedyś skończyć. Musieliśmy wracać do hotelu na obiad, a potem na trening.
- Karol ciągle do mnie dzwoni. Co mam mu powiedzieć ? - spytał Piotrek gdy już weszliśmy do naszego pokoju
- powiedz że rozładował mi się telefon i że wszystko jest w porządku.
Siatkarze nikło się uśmiechnął i oddzwonił do mojego brata. 

sobota, 1 grudnia 2012

7.

I to był chyba mój największy błąd. Po chwili otworzył mi... no właśnie do cholery jasnej kto to jest ?! Niczym nie przypominała Krystiana ani nawet Mata, który rzekomo wrócił z Londynu. Bo jakim cudem mój kochany wierny i w ogóle naj chłopak lub mój cudowny opiekuńczy przyjaciel w tak krótkim czasie przemienił się w utlenianą blondynkę w miniówie która ledwo zakrywała jej dupę z metrowymi tipsami i w topie z którego wylewał jej się jakże obszerny biust. Zatkało mnie. No po prostu stałam jak wryta, szczena opadła mi na podłogę a oczy przypominały pięciozłotówki.
- o co chodzi? - zapytała swoim jakże piskliwym a wręcz skrzeczącym głosikiem.
- ja mam sprawę do Krystiana - odpowiedziałam. Poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Tego bym się po nim nie spodziewała. Ale przecież nie  osądzajmy tego wszystkiego. Może to jego kuzynka lub ktoś z rodziny albo po prostu przyjaciółka.
- Misiu do Ciebie ! - a więc jednak mnie zdradził.
- Domi ? - spytał gdy tylko zobaczył mnie w drzwiach. Zaskoczenie nie opuszczało jego twarzy.
- we własnej osobie - wymamrotałam. Po moim policzku popłynęła pojedyncza łza. Dośka! Przestań! Musisz być silna. Nie warto marnować łez na takiego dupka.
Kris podszedł do drzwi, a wytapetowana dziewczyna, z której makijaż trzeba chyba roztłuc najpierw młotkiem, rzuciła mu się na szyję i namiętnie pocałowała. Nie wytrzymałam. Odepchnęłam ją która natychmiast zniknęła za drzwiami łazienki.
- widzę że Matty się trochę zmienił. Zmienił płeć...
- to nie to co myślisz - chwycił mnie za rękę i wciągnął do mieszkania. Szybko wyrwałam swoją dłoń, lecz moje plecy napotkały za sobą zimną ścianę jego przedpokoju.
- może przedstawisz mi nową "szczęściarę" ? - ostatni wyraz ujęłam w tzw. "króliczki" - młodzieżowy cudzysłów w powietrzu
- cholera jasna, to nie miało być tak !   - wrzasnął i mocno przycisnął mnie do ściany.
- a jak ? - odchyliłam twarz, gdyż chciał mnie pocałować - bylibyśmy razem, ciągnęlibyśmy ten jakże szczęśliwy związek. Ja, sama w Rzeszowie, a ty z jakąś paniusią w Gdańsku. Sam widzisz, że to nie ma sensu.
- wybaczysz mi ? Zapomnijmy o tym... obiecuję, że się zmienię. Kocham Cię Miśka.
- przebaczyć i zapomnieć ? - uśmiechnęłam się cwaniacko - Ani nie jestem Jezusem, ani nie mam Alzheimera.
- Domi, ale ja Cię kocham ! Rozumiesz ? - zaczął krzyczeć.
- tak samo, jak tą lalunię, która teraz płaczę w łazience ? - spytałam i zaśmiałam się. Laska darła się, ryczała, jakby coś sobie złamała.
- Jolka, kotku, nic ci nie jest ? - Krystian opiekuńczy kochający, kłamliwy zdrajca. Czujecie to, przed chwilą zapewniał, że mnie kocha, a teraz wyjeżdża do tej pindy z kotka... - złamałaś coś ?
- paznokciaaaa - wyjęczała przez łzy. Nie wytrzymałam. Wybuchnęłam śmiechem, gdyby ktoś jeszcze mnie słyszał na pewno wziąłby mnie za wariatkę. Ale jak tu się nie śmiać, jak taki człek jak Jola ryczy i wyrywa sobie włosy z głowy bo połamały jej się tipsy ? żenada...
Spojrzałam w stronę łazienki. Nasze kochane gołąbeczki tonęły sobie w ramionach. Patrząc na nich przeleciały mi przed oczami wszystkie chwile spędzone z moim już byłym, tak, definitywnie BYŁYM chłopakiem. Nasz spotkanie, jak wpadliśmy na siebie w centrum handlowym, wspólna kawa, pierwsze randki, pierwszy pocałunek, pierwszy raz... Zaufałam mu, a on tak po prostu to wykorzystał i puścił się z tą łajzą, która wygląda jakby pracowała w jakimś burdelu, ewentualnie tańczyła na rurze w klubie go-go. Nie ubliżając oczywiście porządnym dziewczyną, które sytuacja życiowa zmusiła do pracy w nocnych klubach.
Ogarnęłam się i otworzył drzwi aby ostatni raz opuścić jego mieszkanie.
- Dominika, zaczekaj ! - zawołał, a ja mimowolnie odwróciłam się w jego stronę - zacznijmy od nowa..
- człowieku, czy ty w ogóle słuchasz co mówisz ? Przed chwilą słodziłeś tej o to tam Twojej Joli, a teraz chcesz żebyśmy znów spróbowali być razem. Nie poniżaj się. Miej choć trochę godności
- obiecuję Ci że się zmienię.
- nie uwierzę już w ani jedno twoje słowo.
- kochanie... proszę Cie - zbliżył się do mnie i delikatnie musnął moje usta.
- Krystian, choć tu ! - krzyknęła z łazienki Jola
- za minutkę skarbie..
- kpisz sobie ?! - parsknęłam śmiechem - tworzylibyśmy wspaniałą rodzinkę.. ty, ja i Jola. A teraz żegnaj. pozostaje mi tylko życzyć wam szczęścia.
Dałam mu buziaka w policzek i wybiegłam z budynku. Usłyszałam tylko trzask drzwi. Usiadłam na najbliższej ławce i wybuchnęłam płaczem. Obiecałam sobie, że nie będę wylewać łez z powodu jakiegoś chłopaka, ale po prostu nie wytrzymałam. Chciałam razem ze słonymi kroplami wylać z siebie wszystkie negatywne emocje. Mój telefon zaczął dawać o sobie znak. Dzwonił Karol... Nie odebrałam. Nie chciałam słuchać jego kazań i tego stylowego "a nie mówiłem". Nie tego potrzebuję. Teraz potrzebuję wsparcia, ciche "jestem z tobą", ale przecież tutaj go nie uzyskam. Banda wielkoludów mi nie pomoże, a Ada jest daleko stąd.
Zapłakana wróciłam do hotelu. Otworzyłam drzwi do mojego, a raczej naszego pokoju i zaświeciłam światło. Na fotelu w saloniku siedział zmartwiony Piotrek. Wstał i podszedł do mnie. Szybko otarłam łzy i omijając go poszłam na balkon. Usiadłam opierając się o ścianę. Podciągnęłam nogi pod klatkę piersiową i oparłam głowę o kolana. ponownie słone strugi wody poleciały z moich oczu. Po chwili usłyszałam kroki Piotrka. Wyszedł za mną na balkon i usiadł obok mnie. Nic nie mówiąc przytulił mnie do siebie. Zadziwił mnie. Tego bym się po nim nie spodziewała. Po nim, ani po żadnym z reszty zawodników. Oni nie znają smutku, rozstania. Bo przecież jak jakaś laska może zostawić siatkarza, dzięki któremu może mieć sławę i forsę... Denerwują mnie te wszystkie hotki, z którymi sportowcy i inne gwiazdy muszą się użerać. Współczuję im, że wiążą się z osobą która rzekomo ich kocha, ale od niego nie odejdzie, bo leci na jego kasę,  a nie na osobowość i charakter. Właśnie do tego typu dziewczyn zaliczyłabym nowo poznaną Jolę. Kris nie był biednym chłopakiem. Jego rodzice byli właścicielami wielkiej korporacji, którą w przyszłości miał przejąć ich jedyny syn. Ale co z tego, że był bogaty... Szczerze, to mnie nie interesuje czy ktoś ma pieniądze czy ich nie ma. Ważniejsze jest wnętrze człowieka. Prawdziwe wnętrze Krystiana poznałam dopiero teraz. Przedtem nie podejrzewałabym go, że może mi zrobić coś takie, że może zdradzić. Jeżeli się kocha, to bezgranicznie. Po moich policzkach łzy spływały coraz gęściej. Piotrek wziął rękaw swojej bluzy i otarł moją zapłakaną twarz.
- nie marnuj łez na jakiegoś dupka - wyszeptał. Spojrzałam mu w oczy i delikatnie się uśmiechnęłam.Nowakowski był całkiem innym facetem niż myślałam. Stanowczo różnił się od Krystiana.
- dzięki.
- za co ? - zapytał zaskoczony.
- za to, że teraz ze mną jesteś. Za to że mnie wspierasz.
- zawsze będę to robił - mocniej mnie do siebie przytulił. Wzięłam głęboki oddech i napawałam się wonią jego perfum. Co jak co ale męskie perfumy to jest coś - choć do środka, bo robi się zimno.
Podniósł mnie i wprowadził mnie do sypialni. Usiadłam na podłodze opierając się o łóżko, a on wszedł do łazienki i napuścił do wanny wody. Wprowadził mnie do środka i nakazał wziąć długą, relaksującą kąpiel, gdyż na jutro muszę być w formie. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Tusz spływał mi po policzkach, oczy podkrążone, czerwone od łez. Co chwila pociągałam nosem. Rozebrałam się i "wskoczyłam" do dużej wanny. Przez chwilę woda mnie parzyła, jednak później przyzwyczaiłam do jej temperatury moje ciało. Zrelaksowana wytarłam swoje ciało i narzuciłam na nie luźną koszulkę w rozmiarze XXL z napisem "I <3 NY". Moja tradycyjna pidżamka. Do tego krótkie, przyległe spodenki. Dokładnie zmyłam pozostałości moje makijażu i przeczesałam włosy. Wyszłam z łazienki. Piotrek przeniósł do salonu kołdrę i poduszkę, zaczął wygodnie rozkładać się na kanapie.
- chyba nie zamierzasz tutaj spać ? - skarciłam go wzrokiem - przecież pomieścimy się na tym ogromnym łóżku. Wzięłam jego pościel i wniosłam ją do sypialni. Wygodnie położyłam się na jednej z części łóżka. 15 minut później dołączył do mnie siatkarz. Wszedł do sypialni w samych bokserkach. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu i nikle się uśmiechnęłam, tak aby on tego nie zauważył. Jego wyrzeźbione ciało, stał przede mną niczym młody bóg.

__________________________________________
informacja : jak zauważyliście zmieniłam imię głównej bohaterki... tak jakoś Antonina do mnie nie przemawiało... :>