Strach jest rzeczą normalną. Podstawą ludzkiego funkcjonowania. Każdy z nas ma jakieś lęki, fobie. Ja na przykład cholernie, panicznie, kurewsko boję się duchów. Zrządzenie losu, prawda?
Moje wybawienie przed atakującym znikąd Mietkiem przyszło razem z wychodzącymi z części prysznicowej siatkarzami. Duch jakby się rozpłynął. Zniknął z powiewem wiatru. Za to ja nie wyglądałam najlepiej bo zaraz obok mnie zjawili się Resoviacy i niemal chórem zapytali co się stało.
Paul, dowiedziawszy się co przed chwilą przeszłam zaczął przepraszać, po czym skruszony zatopił się w swoim modlitewniku.
- panienki wyszykowane? Czy trzeba jeszcze czekać? - do szatni wparował Kajetanowicz.
- jeżeli Ci się coś nie podoba to zapierdalaj za pieszo - warknął Bartman podchodząc do Stażysty.
- panie gwiazda niech pan nie przegina - zaśmiał się szyderczo Daniel.
- panie Debil niech pan stąd wypieprza - Zibi "pomógł" mu odwrócić się, a następnie lekko popchnął go w stronę drzwi.
- tylko następnym razem nie wrzeszcz w nocy jakby się ze skóry obdzierali - rzucił jeszcze Dobrowolski zamykając za Nowym drzwi.
Siatkarze specjalnie zwolnili tempo przebierania się aby jeszcze bardziej zdenerwować "Zło tego świata".
W końcu po upływie około trzydziestu minut, kiedy to nie robiliśmy nic poza oglądaniem zdjęć, zlitowaliśmy się i zajęliśmy nasze miejsca w autobusie. Niestety Kajetanowicz musiał się jeszcze pomęczyć, bo reszta sztabu szkoleniowego robiła rozpoznanie w okolicy. Aż mi się go szkoda zrobiło... Albo nie.
- no Danielku to może pobiegniesz jak gazela do Kowala i poprosisz o zakończenie wycieczki, jeżeli nadal Ci się tak spieszy - naśmiewał się Bartman, który chyba najbardziej nie znosił Stażysty.
Kajetanowicz nic się nie odezwał tylko cierpliwie czekał na odjazd autobusu. Za to my mieliśmy z niego niezły ubaw.
Wreszcie, po wspólnym obejściu parku wokół hali (oczywiście aby jeszcze bardziej zdenerwować Daniela), dotarliśmy do hotelu. Przesunęłam kartę w czytniku i popchnęłam drzwi. Coś mnie tknęło i zajrzałam do łazienki. Jednakże nic nowego się tam nie pojawiło, oprócz zniknięcia wiadomości na lustrze. Wysyłam z pomieszczenia i spojrzałam na łóżko. Zamarłam. Miałam ochotę wybiec z krzykiem ale w porę u mego boku zjawił się Lotman.
- przyszedłem Ci powiedz... What the fuck? - stanął jak wryty przyglądając się porozrzucanej po moim łóżku bieliźnie i płatkom czerwonych róż. To na pewno nie jest robota Nowakowskiego.
- ja mam już dość - jęknęłam zsuwając się po ścianie na podłogę.
- ja Cię bardzo przepraszam - Paul usiadł obok mnie z miną skruszonego psa - przecież wiesz, że to nie miało tak wyglądać.
- wywołałeś nie tego ducha co trzeba.
- jak na pierwszy raz to dobrze, że chociaż się udało.
- pierwszy raz? - zszokowana zmarszczyłam czoło.
- jestem po kursie - przyjmujący dumnie wyparł pierś do przodu - mogę Ci nawet licencję pokazać.
- nie trzeba - uśmiechnęłam się pierwszy raz odkąd weszłam ponownie do tego pokoju - a tak w ogóle to po co przyszedłeś?
- aaach.. czekaj, czekaj. Niech sobie przypomnę.. - zrobił minę typowego myśliciela. Wygiął usta w dziobek przy okazji unosząc do góry brwi. Wyglądał przekomicznie - mam! Przybyłem Ci oznajmić, że wiem jak pozbyć się Mietka.
Rozpromieniłam się. Rozradowałam. W oczach wręcz pojawiły mi się świeczki. Czyżby mój mini problem bez rozwiązania znalazł swoje rozwiązanie? Czyżby moje męczarnie wreszcie miały się skończyć? Możliwe, ba! Bardzo możliwe. Tylko najpierw muszę znaleźć odwagę aby w środku nocy jechać na stary włoski cmentarz by znaleźć nagrobek Mietka, polskiego żołnierza walczącego w legionach włoskich, i zapalić na nim znicz. Proste? Zapewne tak. No chyba, że na się paniczny lęk przed takimi zjawami i upiorami. A nocne wypady na cmentarz tym bardziej nie wchodząc w grę.
Muszę odnaleźć nadzieję na ratunek z tej chorej, para-nienormalnej sytuacji. I nie ważne, że ludzie nazwą mnie głupią dziewuchną, nie uwierzą w to co się dzieje. Ważne, że jest szansa aby pozbyć się Mietka. Tylko trzeba znaleźć odwagę.
Pamiętajcie, wywoływanie duchów nie jest bezpieczne i odradzam robienie tego w domu, a gdyby proponował wam to Lotman od razu odmówcie. Dobrze Wam radzę, Słoneczka moje.
Moje wybawienie przed atakującym znikąd Mietkiem przyszło razem z wychodzącymi z części prysznicowej siatkarzami. Duch jakby się rozpłynął. Zniknął z powiewem wiatru. Za to ja nie wyglądałam najlepiej bo zaraz obok mnie zjawili się Resoviacy i niemal chórem zapytali co się stało.
Paul, dowiedziawszy się co przed chwilą przeszłam zaczął przepraszać, po czym skruszony zatopił się w swoim modlitewniku.
- panienki wyszykowane? Czy trzeba jeszcze czekać? - do szatni wparował Kajetanowicz.
- jeżeli Ci się coś nie podoba to zapierdalaj za pieszo - warknął Bartman podchodząc do Stażysty.
- panie gwiazda niech pan nie przegina - zaśmiał się szyderczo Daniel.
- panie Debil niech pan stąd wypieprza - Zibi "pomógł" mu odwrócić się, a następnie lekko popchnął go w stronę drzwi.
- tylko następnym razem nie wrzeszcz w nocy jakby się ze skóry obdzierali - rzucił jeszcze Dobrowolski zamykając za Nowym drzwi.
Siatkarze specjalnie zwolnili tempo przebierania się aby jeszcze bardziej zdenerwować "Zło tego świata".
W końcu po upływie około trzydziestu minut, kiedy to nie robiliśmy nic poza oglądaniem zdjęć, zlitowaliśmy się i zajęliśmy nasze miejsca w autobusie. Niestety Kajetanowicz musiał się jeszcze pomęczyć, bo reszta sztabu szkoleniowego robiła rozpoznanie w okolicy. Aż mi się go szkoda zrobiło... Albo nie.
- no Danielku to może pobiegniesz jak gazela do Kowala i poprosisz o zakończenie wycieczki, jeżeli nadal Ci się tak spieszy - naśmiewał się Bartman, który chyba najbardziej nie znosił Stażysty.
Kajetanowicz nic się nie odezwał tylko cierpliwie czekał na odjazd autobusu. Za to my mieliśmy z niego niezły ubaw.
Wreszcie, po wspólnym obejściu parku wokół hali (oczywiście aby jeszcze bardziej zdenerwować Daniela), dotarliśmy do hotelu. Przesunęłam kartę w czytniku i popchnęłam drzwi. Coś mnie tknęło i zajrzałam do łazienki. Jednakże nic nowego się tam nie pojawiło, oprócz zniknięcia wiadomości na lustrze. Wysyłam z pomieszczenia i spojrzałam na łóżko. Zamarłam. Miałam ochotę wybiec z krzykiem ale w porę u mego boku zjawił się Lotman.
- przyszedłem Ci powiedz... What the fuck? - stanął jak wryty przyglądając się porozrzucanej po moim łóżku bieliźnie i płatkom czerwonych róż. To na pewno nie jest robota Nowakowskiego.
- ja mam już dość - jęknęłam zsuwając się po ścianie na podłogę.
- ja Cię bardzo przepraszam - Paul usiadł obok mnie z miną skruszonego psa - przecież wiesz, że to nie miało tak wyglądać.
- wywołałeś nie tego ducha co trzeba.
- jak na pierwszy raz to dobrze, że chociaż się udało.
- pierwszy raz? - zszokowana zmarszczyłam czoło.
- jestem po kursie - przyjmujący dumnie wyparł pierś do przodu - mogę Ci nawet licencję pokazać.
- nie trzeba - uśmiechnęłam się pierwszy raz odkąd weszłam ponownie do tego pokoju - a tak w ogóle to po co przyszedłeś?
- aaach.. czekaj, czekaj. Niech sobie przypomnę.. - zrobił minę typowego myśliciela. Wygiął usta w dziobek przy okazji unosząc do góry brwi. Wyglądał przekomicznie - mam! Przybyłem Ci oznajmić, że wiem jak pozbyć się Mietka.
Rozpromieniłam się. Rozradowałam. W oczach wręcz pojawiły mi się świeczki. Czyżby mój mini problem bez rozwiązania znalazł swoje rozwiązanie? Czyżby moje męczarnie wreszcie miały się skończyć? Możliwe, ba! Bardzo możliwe. Tylko najpierw muszę znaleźć odwagę aby w środku nocy jechać na stary włoski cmentarz by znaleźć nagrobek Mietka, polskiego żołnierza walczącego w legionach włoskich, i zapalić na nim znicz. Proste? Zapewne tak. No chyba, że na się paniczny lęk przed takimi zjawami i upiorami. A nocne wypady na cmentarz tym bardziej nie wchodząc w grę.
Muszę odnaleźć nadzieję na ratunek z tej chorej, para-nienormalnej sytuacji. I nie ważne, że ludzie nazwą mnie głupią dziewuchną, nie uwierzą w to co się dzieje. Ważne, że jest szansa aby pozbyć się Mietka. Tylko trzeba znaleźć odwagę.
Pamiętajcie, wywoływanie duchów nie jest bezpieczne i odradzam robienie tego w domu, a gdyby proponował wam to Lotman od razu odmówcie. Dobrze Wam radzę, Słoneczka moje.
z poślizgiem czasowym, bo wczoraj nie miałam czasu..
całe popołudnie na Pikniku Rodzinnym organizowanym przez moją szkołę.
Polska przegrała dwa razy, ale gdybyśmy zagrali jeszcze jeden mecz z Brazylią idę o życie, że udałoby się wygrać.
Jutro wybieram się ze szkolną drużyną siatkówki na turniej.
Trzymajcie kciuki :D
Świetny rozdział :3
OdpowiedzUsuńKiedy następny ? :D
będzie dzisiaj nowy?
OdpowiedzUsuńCześć, od razu przepraszam za spam. Chciałam zaprosić na moje nowe i krótkie opowiadanie
OdpowiedzUsuńhttp://smakgorzkiejzemsty.blogspot.com/ . Na razie tylko prolog i 1 wpis. Jeżeli nie zechciałabyś wpaść, bo kto wie ? Może wkręcisz się w tą historię, a jeżeli nie to zignoruj.
Jeszcze raz przepraszam
Pozdrawiam, bezduszna (:
świetny, czekam na kolejny :) zapraszam do mnie: http://marzenia-rzeczywistoscia.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz ;D
OdpowiedzUsuń