sobota, 16 marca 2013

47.

Jego skruszony głos powoli docierał do moich uszu. Łomacz miał w sobie to coś, co nie pozwalało mi dłużej na niego się gniewać. Był moim przyjacielem i znał mnie na wylot.
~Grzesiu już wszystko okej - przerwałam mu jego przeprosinowy monolog, który już trochę zaczynał mnie nudzić.
~na prawdę ? - wyczułam jak na jego twarzy pojawia się uśmiech.
~tak Łomacz, tylko następnym razem...
~tak wiem, mam nie wchodzić z butami w twoje życie  - dokończył za mnie - po prostu martwię się.
~dobrze Grzesiu, ale teraz daaaj spać - jęknęłam, a w odpowiedzi usłyszałam  tylko chichot rozgrywającego.
~dobranoc, ale pamiętaj, że w razie czego moja pięść może obić twarzyczkę tego Nowakowskiego - zaśmiał się.
Odburknęłam tylko jakimś cichym "okej" i zakończyłam rozmowę.
Padłam twarzą w poduszkę, po czym szybko usnęłam.

next day. 

Kolejny dzień  rozpoczął się dość nieoczekiwanie i  nie była to miła pobudka, ani nawet Karol nie przyniósł mi śniadanie do łóżka. Westchnęłam i podreptałam do głównych drzwi, aby otworzyć spragnionemu mego widoku.U progu powitał mnie szeroki uśmiech Piotrka.
- jak się spało ? - spytał obdarowując mój policzek buziakiem.
- wspaniale, a Tobie ? - gestem ręki zaprosiłam go do środka
- nie było Cie obok mnie, więc nie zbyt fajnie - spuścił kąciki ust w dół
- Nowakowski takie teksty to ty możesz gimnazjalistkom puszczać - trzepnęłam go w ramię - a tak w ogóle to co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze ?
- no na trening Cię zabieram  - pociągnął mnie za sobą na kanapę.
- ja dzisiaj na uczelnię idę - wystawiłam mu język - na popołudniowy dopiero wpadnę.
Spojrzałam na zegarek. Nieubłaganie szybko zbliżała się godzina ósma. Zostawiłam więc środkowego w salonie, a sama poszłam do swojego pokoju. Związałam włosy w koka, a z szafy wygrzebałam dżinsy i ciepły sweter. Zaopatrzona w ubrania weszła do łazienki, gdzie w mgnieniu oka włożyłam je na siebie. Pociągnęłam jeszcze rzęsy tuszem i byłam gotowa na podbój rzeszowskiej uczelni.
W kuchni czekało już na mnie śniadanie. Z uśmiechem na ustach usiadłam na krześle i konsumowałam moje kanapki.
- podwiezieeeesz mnie ? - zrobiłam maślane oczy kota ze Shreka. To przecież zawsze działa.
- no nie wiem, nie wiem - drażnił się - jeszcze mi śniadanie nie podziękowałaś.
Podeszłam do niego i stojąc na palcach starałam się dostać do jego policzka. Na próżno! Tak więc inteligentne komórki panny Toborkowej zaczęły pracować. Przysunęłam sobie krzesełko i stanęłam na nim. Tera to ja byłam wyższa niż Piotrek! Bez problemu pocałowałam go w policzek. Jednak na tym się nie skończyło. Siatkarz chwycił mnie w pasie i ściągnął z mojego podwyższenia. Trzymając mnie bardzo blisko siebie postawił na ziemi i wpił się moje usta. Napawałam się jego bliskością i obecnością.
- kocham Cię - wyszeptał tuląc mnie do siebie.
Wiedziałam, że czeka aż powiem mu te dwa słowa, ale ja ciągle nie byłam tego pewna. Podobał mi się, czułam się z nim dobrze, czułam, że odnalazłam szczęście, ale po prostu nie byłam przekonana do tego czy to to uczucie.
- jedźmy już, bo się jeszcze spóźnisz - oznajmił zmieszany.
W milczeniu doszliśmy do samochodu Nowakowskiego. W ciszy również dojechaliśmy pod uczelnię. Nie wiedziałam jak się zachować wychodząc z auta. Spojrzałam na niego. Był jakiś nieobecny. Czułam jak serce pęka mi na drobne kawałeczki. Wyszłam z samochodu i czym prędzej zniknęłam za drzwiami UR.

Na wykładach w ogóle nie mogłam się skupić. Ciągle myślałam o tej chorej sytuacji z dzisiejszego poranka. Powinien mnie zrozumieć.. ja muszę dojrzeć do tego uczucia. Zamieniłam w czasie przerwy dwa słowa z Adą , po czym znowu biłam się z własnymi myślami na wykładach z fotografii.
Punktualnie o 14 wyszłam z budynku. Jakie było moje zaskoczenie, gdy na parkingu dostrzegłam dobrze znany mi samochód. Po chwili wyszedł z niego Piotrek i opierając się o maskę obracał między palcami kluczyki. Powoli podeszłam w jego stronę. Serce łomotało mi jak flaga na wietrze.
- przepraszam - wyszeptał podchodząc do mnie. Zza pleców wyciągnął pojedynczą czerwoną różę.
- dziękuję - gdy tylko się nachylił pocałował go w policzek.
Prosto spod uczelni pojechaliśmy na hale. Gdy wchodziliśmy Piter złapał mnie za dłoń, co wywołało burze "uuuuuu" wśród idącego za nami Ignaczaka i Bartmana.
Rozstałam się z środkowym i każdy poszedł w swoją stronę. Usiadłam na krzesełku koło boiska i przeglądałam zdjęcia zapisane na karcie pamięci w aparacie.
- widzę, że dobrze wam się układa - siatkarz przysiadł się obok mnie i upił łyk wody z butelki.

4 komentarze:

  1. Widzę że jak zaczęłam zapisywać to nic się nie usuwa :D
    Rozdział jak zwykle fajny :0 Podoba mi się postawa Domi w sprawie miłości i tych dwóch magicznych słów ;) Uważam że trzeba byc pewnym swojego uczucia :**
    Pozdrawiam Ever :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze nie mogę się powstrzymać :D Uwaga : Yey Pierwsza :D I'm First Oł yeeah :D Dziękuję do widzenia papa :*

      Usuń
  2. Rozdział jest świetny :)
    Czekam na ciąg dalszy!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na kolejny :D
    http://volleyball-inspiration.blogspot.com/ zapraszam na 2 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń