Zlustrowałam wzrokiem siedzącego obok mnie siatkarza. A może powinnam uciec? Rozpamiętując minione wydarzenia ta opcja wydawała mi się najbardziej rezolutna. Ale co tam, przecież Zbigniew Bartman nawet muchy by nie skrzywdził, co nie ?
- chyba jeszcze za wcześnie to oceniać - westchnęłam - jesteśmy ze sobą niecały dzień..
- kochasz go ? -wypalił ni stąd ni zowąd.
Popatrzyłam na niego zmieszana. Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Czy go kocham?
- na to chyba też jest jeszcze za wcześnie - ucięłam krótko - a teraz chyba musisz już iść na rozgrzewkę.
Wskazałam na schodzących się siatkarzy. Bartman długo nie reagowała, więc wstałam ze swojego miejsca i podeszłam bliżej zawodników uwieczniając ich persony w kadrze.
Zdjęcie po zdjęciu zbliżaliśmy się do końca treningu. Kilka minut przed zakończeniem poszłam do kwatery rzeszowskich informatyków. Przekazałam im plik z wszystkimi zdjęciami, zamieniłam przysłowiowe dwa słowa i wróciłam na sale. Niestety tam nie zastałam nikogo oprócz pani sprzątaczki wrzucającej żółto-niebieskie Mikasy do kosza na kółkach. No tak, bo przecież naszym "Resoviankom" korona z głowy by spadła, gdyby po sobie posprzątali. Zabrałam z krzesełka swoją kurtkę i ubierając ją zmierzałam ku wyjścia z Podpromia. Z parkingu dobiegły mnie "odgłosy" wydawane przez chłopaków. Jak zwykle śmiali się z głupich tekstów Ignaczaka, bo co oni mogą robić innego ?
- hahahahahahaha - zaśmiał się po chwili przerwy Buszek.
- nie nie mów, że dopiero teraz zajarzyłeś ? - źrenice Dobrowolskiego momentalnie się powiększyły i przypominały.. o takie coś : O.O.
- Rafał ma długie nerwy.. zanim dojdzie z ucha do mózgu to trochę trwa - błysnął swoją inteligencją Kosok.
- kurwa, zamek mi zamarzł - jęknął Lotman.
Stojąc kilka kroków od nich z uśmiechem na ustach przypatrywałam się ich poczynaniom, w których to Bartman chciał pokazać wszystkim, że swoją siłą uda mu się otworzyć drzwi lotmanowego samochodu.
- co robicie ? - zapytałam niczym Izabela z "Fineasza i Ferba".
- otwieramy drzwi - machnął ręką Tichacek - ale to zadanie dla prawdziwych facetów, a nie dla dziewczyn.
- więc prawdziwy facecie poczekaj chwilkę, a zaraz otworzę te przeklęte drzwi. Piotrek rzuć klucze od swojego samochodu.
Nowakowski lekko zdziwiony rzucił mi jedną z najcenniejszych rzeczy w jego życiu. Otworzyłam drzwi do strony pasażera i ze schowka wyjęłam spray odmrażający. Wróciłam do grupki "prawdziwych facetów" i przepychając się między nimi dotarłam do tych nieszczęsnych drzwiczek. Kilka razy spryskałam zamarzniętą klamkę i po chwili Paul mógł wrócić do domu.
- proszę bardzo - wyszczerzyłam się o gestem ręki zaprosiłam Amerykanina do środka.
- gdybym nie miał żony, a ty nie byłabyś z Pitem.. to brałbym Cię oj brałbym - zaśmiał się przyjmujący
- ale masz żonę, a ona jest ze mną - Piotrek objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. Czy ktoś tu właśnie jest zazdrosny ?
- dzięki Miśka ! - Lotman uścisnął mi dłoń i odpalił silnik auta.
Wszyscy porozchodzili się do swoich samochodów i rozjechali do domów. Usiadłam z pitowym samochodzie i czekałam aż środkowy pożegna się jeszcze z Kovacevićem. Zaczęłam majstrować przy przyciskach, szukając tego, który włączy ogrzewanie. Na dworze było nie za ciekawie i strasznie przemarzłam.
- chcesz mi wszystko poprzestawiać ?
Nawet nie zauważyłam kiedy do auta wsiadł Nowakowski. Spojrzał na mnie tym swoim karcącym wzrokiem, ale po chwili szeroko się uśmiechnął.
- ogrzewanie ? - spytał rozbawiony.
Kiwnęłam głową, a on przycisnął jakiś bliżej nieokreślony mi guzik i już po chwili poczułam jak przyjemne ciepło wypełnia wnętrze samochodu.
Kilka minut później byliśmy już na naszym osiedlu. Jako "wzorowa dziewczyna" zaprosiłam swojego chłopaka na tradycyjną kawę. Choć czarny napój zmienił się oczywiście w kolacje. Akurat trafiliśmy na Karola i Adę. Razem z nimi zjedliśmy posiłek, po czym zaszyliśmy się w mim pokoju. Położyliśmy się na łóżku i przez chwilę wpatrywaliśmy w sufit.
- wszystko zaczyna się układać - szepnął Piotrek splatając nasze palce ze sobą.
Przez moje serce przeszedł pojedynczy impuls. Było mi cholernie dobrze. Z nim.
- to wcześniej się nie układało ? - zaśmiałam się
- układało, ale nie tak jak powinno - sprostował - teraz już będzie.. zajebiście. Tak będzie zajebiście. Bo my jesteśmy zajebiści.
- skromność to podstawa - wyszczerzyłam się układając głowę na jego torsie
Rytmicznie unosiłam się wraz z jego klatką piersiową w górę i w dół. Nawet nie wiem kiedy gdy jego oddech ukołysał mnie do snu.
Prawdziwi mężczyźni, pff.Nie ma to jak kobiecy geniusz.; ]]
OdpowiedzUsuńOby Bartman czegoś nie kombinował. A koniec romantyczny. ♥
OdpowiedzUsuńBo prawdziwy mężczyzna powinien... potrafić przyznać się do błędu :D
OdpowiedzUsuńRozdział genialny!
Hah, ''prawdziwi mężczyźni'' taaa jasne :D Podoba mi się twój blog baardzo :D i poproszę wiadomość o kolejnym rozdziale + zapraszam do siebie http://fuck-off-i-love-volleyball.blogspot.com/2013/03/chapitre-deux_23.html
OdpowiedzUsuńuuuuuwielbiam twojego bloga. :D zapraszam na http://siatkarska-milosc.blog.pl/
OdpowiedzUsuńJejku!!! Świetny :) Czekam na więcej :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :))
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
http://4volleyball44.blogspot.com/
Mam nadzieję że zostawisz po sobie jakiś znak :3
Pozdrawiam ;3