Ubrana w moją ulubioną piżamę z motywem jakze pięknych i uroczych krówek zatopiłam się w miękkim hotelowym materacu. Przykryłam się ciepłą kołdrą, która jeszcze pachniała lewandowym płynem do płukania. Zresztą moim ulubionym. Nieoczekiwanie drzwi do pokoju otworzyły się. Serce chyba mi stanęło i przestało rytmicznie uderzać. Duch miał nawiedzać Daniela, a nie mnie! Na szczęście po chwili zza futryny wychwyliła się głowa Nowakowskiego. Odetchnęłam z ulgą.
- co ty tutaj robisz ? - podniosłam się na łokciach i zmarszczyłam czoło.
- przecież wiem, że panicznie boisz się duchów i innych istot paranienormalnych - przesunął mnie delikatnie robiąc na łóżku miejsce dla siebie - dziwię się, że wytrzymałaś na tym seansie u Paula.
Chciałam go wypytać o to skąd Lotman zna się na takich rzeczach ale Piotr postanowił już zakończyć ten dzień pełen wrażeń. Jego ręka oplotła moje ciało i mocno przycisnęła. Wsłuchałam się w jego miarowy oddech, po czym sama oddałam się w posiadanie snu.
Krzyk. Pisk. Jazgod. Wycie. I towarzyszący temu dziwny powiew wiatru. Tak właśnie stało się kilka minut po północy.
Błyskawicznie przesyłam z pozycji leżącej do pozycji siedzącej. Zapaliłam stojącą na szafce nocnej lampkę i rozejrzałam się po pokoju. Nie zauważyłam nic groźnego.
- chyba nasz duch wziął się do roboty - aż podskoczyłam gdy usłyszałam jego głos.
Kompletnie zapomniałam, że śpi obok mnie. Choć jestem niemal w stu procentach pewna, że gdyby go przy mnie nie było piszczałabym głośniej niż Kajetanowicz.
Dopiero teraz zaczęło do mnie dochodzić to co stało się wczoraj. Wywołaliśmy ducha. Najprawdziwszego, żywego (a raczej zmarłego) ducha. Pójdziemy za to piekła...
- chodźmy spać - Piotrek przytulił się do moich pleców.
- nie mów mi, że potrafisz usnąć, jak ten pacan drze się wniebogłosy.
- co mnie obchodzi on i jego duch. Najwyżej po egzorcyste zadzwoni - Pit machnął ręką i położył się z powrotem na miękkim materacu.
Westchnęłam i wywierciłam sobie miejsce obok niego. Krzyki ustały, więc można było spokojnie zasnąć.
Siedzieliśmy już na stołówce i powoli przeżuwaliśmy swoje śniadania. Igła już po raz piętnasty mielił zębami ten sam kawałek jakiegoś tradycyjnego płacka ze smażonymi grzybami, a Kovacević próbował odgadnąć od której strony powinien zaczął jeść swoją dziwną kanapkę napakowaną po brzegi zieleniną. Za namową Bartmana i jego narzekaniem, że zielone to jest dla królika lub kozy zamówiłam sobie przepyszną jajecznicę i zrezygnowałam nawet z posypania jej zielonym szczypiorkiem.
Wszyscy odwrócili swoje głowy gdy do pomieszczenia wpadł zdyszany Stażysta. Był blady. Strasznie blady.
- Młody wyglądasz jakbyś ducha zobaczył - zaśmiał się Kosok, a zaraz za nim cała reszta.
- a co ty tak krzyczałeś w nocy? - drążył temat Buszek.
- myślałem, że to ta.. Dominika jęczy - zapierał się Daniel, choć wszyscy wiedzieli, że kłamał. Nos mu rósł w zawyrotnym tempie tak jako bajkowemu Pionkio.
- Miśka piszczy całkiem inaczej - odparł Piotrek, po czym przez dłuższą chwilę musiał masowąć swoje ramie które miało bliższe spotkanie z moją pięścią.
Między siatkarzami rozniosło się tradycyjne "uuuuuuuuuuuuu" przeplatane innymi dzikimi odgłosami.
Ale wróćmy do nocnych krzyków Kajtka.
- jestem pewien, a jak jestem pewien to jestem pewien, że to ty nie dałeś nam w nocy spać - Perełka jeszcze bardziet pogrążał Nowego.
- koszmar śnił się dzieciaczkowi ? - nabijał się Ignaczak sepleniąc przy tym jak małe dziecko.
Daniel zrobił się czerwony jak burak, a Lotman wyjął z torby ten sam czarny modlitewnik co wczorajszego wieczora i znów po łacinie zaczął odmawiać dziękczynną modlitwę do naszego zaprzyjaźnionego ducha.
Wyglądał przy tym dość komicznie. Kołysał się to w przód, to w tył mrucząc pod nosem co jakiś czas "Spiritus Sante". Przechodzący obok naszego stołu trener złapał się za głowę i pytającym spojrzeniem zbadał całą resztę.
- biedaczek boi się Zaytseva - wyjaśnił Bartman.
Miał szczęście, że Paul był za bardzo przejęty swoimi modłami dziękczynnymi, ażeby przetworzyć dodatkowo słowa Zbyszka.
- a nie wiecie może kto tak wrzeszczał w nocy? - na pytanie Kowala wszyscy wybuchnęli śmiechem. Czyli nawet piętro niżej było słychać wycie naszego ulubionego Stażysty.
- z kim ja pracuje?! - mruknął trener i odszedł do swojego stolika.
Mieliśmy chwilę przerwy między śniadaniem, a wyjazdem na hale. Weszłam więc do swojego pokoju, a później do łazienki. Coś było nie tak. Moja kosmetyczka zamiast stać na półce, leżała na jasnych kafelkach. Podniosłam ją z podłogi i odłożyłam na przeznaczone dla niej miejsce. Korzystając z tego iż jestem w łazience umyłam ręce i przetarłam twarz. Uniosłam wzrok do góry aby spojrzeć w lustro i o mało co nie zeszłam na zawał.
- CHŁOPAKII !! - krzyknęłam ile sił w płucach, po czym przerażona osunęłam się po zimnej ścianie.