piątek, 24 maja 2013

58.

Pora na poważne przemyślenie sprawy zażywania nielegalnych środków przez rzeszowską drużynę. Nie wiem co oni biorą, ale czas polecić im zmianę dilera.
Z przerażeniem patrzyłam jak Lotman wyjmuje ze swojej torby nieużywane jeszcze opakowanie sześciu świeczek oraz specjalne stojaki pod nie. Po chwili do pokoju wpadł Wojtek Grzyb z jakąś dziwną okrągłą planszą.
- a trunki gdzie? - zapytałam podejrzliwie. Zaskoczyło mnie przede wszystkim to, że wchodzący Bartman nie był zaopatrzony w plecak w którym przeważnie przemycał alkohol.
W odpowiedzi uzyskałam tylko pogardliwe spojrzenia siatkarzy dające jasno do zrozumienia  że jestem jedną z tych stereotypowych blond piękności z niskim ilorazem wiedzy.
- mówiliście : seans spirytusowy - naburmuszyłam się jak małe dziecko wydymając dolną wargę.
Po całym pokoju rozniósł się dźwięk odbijanej od skóry dłoni. Ale spokojnie nikt jeszcze nikomu nie przyłożył, to tylko facepalm'y na cześć inteligencji Dominiki.
Szczerze, to ja już ich kompletnie nie rozumiem, ale coś tak czuje, że chyba nie powinno mnie tu być. 
Paul policzył (muszę uwzględnić, że o dziwo nauczyli go w szkole liczyć nie tylko do dziesięciu ale i powyżej tej liczby) wszystkich obecnych, po czym zamknął drzwi na klucz. Wszyscy za jego zaproszeniem zajęli miejsce przy okrągłym stole, po czym gospodarz zaczął odpalać kolejne świece.
- wiecie co, ja chyba zrezygnuje i wrócę do swojego pokoju - oznajmiłam i wstałam ze swojego krzesełka, by po chwili z powrotem na nie opaść pod wpływem Pita, który pociągnął mnie za nadgarstek.
- siedź, tylko proszę Cię zachowaj powagę - polecił mi Paul, po czym otworzył niedużych rozmiarów książkę, coś na wzór katolickiego modlitewnika.
Dopiero teraz zaczęłam kojarzyć fakty. Wkręcili mnie nie w seans spirytusowy, a spirytystyczny. Co oznacza tylko jedno - oni mają zamiar wywołać duchy. 
Lotman odczytał kilka zdań w języki łacińskim, a raczej jego angielskiej odmianie, jeżeli wiecie o co mi chodzi. Chwilę później zaczął coś mruczeć w dość niezrozumiałym języku. Siedziałam obok niego i głowiłam się po jakiemu mówi. wyłapałam kilka słówek angielskich, hiszpańskich, francuskich, a nawet.. chińskich. Jeżeli wywoływanie duchów polega na wymawianiu co tylko ślina na język przyniesie, to ja powinnam być w tym mistrzem, to jest mistrzynią.
Przestraszyłam się. Wręcz podskoczyłam na krzesełku, gdy przez pokój przeszedł powiew wiatru. Dyskretnie spojrzałam na okno, które było zamknięte. Po chwili znów poczułam zimny powiew wiatru, który przy okazji zgasił jedną ze świec.
Po chwili o strachu nie było już mowy. Zmienił się na stan przedzawałowy. Zanim zaprosili mnie na ten seans powinni upewnić się czy przypadkiem nie boję się wszelkich istot z innych wymiarów. Miałam ochotę krzyknąć i uciec stąd jak najdalej, gdy drewniana strzałka zaczęła obracać się w okół własnej osi co chwilę zatrzymując się na poszczególnych literach.
- notuj - Paul trącił mnie ręką i wskazał na leżący przede mną zeszyt.
Trzęsącą się ręką koślawymi literami zapisywałam to, co duch chciał nam przekazać.
Czego chcecie - brzmiało pierwsze zdanie. Coś mi się wydaje, że trafiliśmy na bardzo niemiłego pana zza światów.
- jest osoba, która bardzo nam się naprzykrza - oznajmił przewodnik spotkania, czyli nikt inny jak wspaniały amerykański przyjmujący zasilający barwy pasiaków.
I znów coś jakby powiew jesiennego wiatru spowodował na moim ciele pojawienie się gęsiej skórki. Przymknęłam powieki, aby choć na moment uciec myślami od tego w co właśnie się wpakowałam. Moja "chwila wytchnienia" nie trwała długo, bo znów mój sąsiad zaczął mnie szturchać.
Kto? - zanotowałam.
- Daniel Kajetanowicz - odparł Paul dokładnie akcentując oba wyrazy.
Nastąpiła chwila ciszy i spokoju. Wzrokiem przeleciałam po twarzach skupionych siatkarzy. Każdy z nich pochłonięty był własnymi myślami i na prawdę wierzył w to co właśnie ma miejsce. Duchy istnieją. Muszę mieć się na baczności.
Kilka minut później było już po seansie. Duch zgodził się nam pomóc, o czym świadczył przesunięty przez niego kamień na pole z napisem "TAK". Paul znów odmówił łacińską modlitwę dziękując zmarłemu za przybycie, okazaną łaskę i pomoc w uporaniu się z problem.
Byłam oszołomiona. Nie pytając o nic wyszłam z kwatery którą Amerykanin dzielił z Kovacevicem i zaszyłam się w swoim pokoju.
Obym tylko nie miała koszmarów. Nie lubię koszmarów.




mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz mecz 
wreszcie! 

4 komentarze:

  1. Oby ta klątwa zadziałała na tego Nowego, bo zasłużył. :D W razie czego o egzorcystę zadba sobie sam. xD
    Ale Nikola wrobił Dominikę w ten "seans spirytusowy". I zaskakujące, że Paul się zna na wzywaniu duchów. xD
    Rozdział fajny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahhahahahhaha ;DDDD JESZCZE TAKIEGO ROZDZIALU TO JA NIGDZIE NIE CZYTAŁAM.
    HAHAHHAHAHAH ZARAZ JEBNEE ...
    PO PROSTU JEST NAJZAJEBIASZCZY!
    HAAHAHAHA, NIE MG POWSTRZYMAĆ SIE OD ŚMIECHU, TAK JAK WTEDY,GDY ZOBACZYŁAM SŁIT DZIOBEK IGŁY ;DDDD
    POZDRAWIAM:
    Malinaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko z córką co oni zaś wymyślili?! No ja patrze, czytam i nie mogę uwierzyć. Takiego czegoś to ja jeszcze nie czytałam, serio. Uśmiałam się niemożliwie czytając ten rozdział. Jestem ciekawa co stanie się Nowemu. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. hahahahahahaha genialne!!!!
    strasznie mi się podoba !

    OdpowiedzUsuń