czwartek, 14 lutego 2013

40.

 Zaczęłam niemiłosiernie kichać, kaszleć i wydalać moje zarazki do otaczającego mnie środowiska.Nie wiem jakim cudem, ale Piotrek odnalazł w kieszeni swojej bluzy paczkę chusteczek, więc mogłam spokojnie wysmarkać wszystkie bakterie gnieżdżące się w moim nosie.
- no to się załatwiłaś - podsumował towarzysz mojej niedoli
- ja się załatwiłam ? Przecież to wam zachciało się jakiejś bitwy na śnieżki i nie wspomnę, że była ona bardzo nie fair, gdyż was było czternastu, a ja sama - zrobiłam smutną minkę
- prawo dżungli - westchnął
- to ja dziękuję za taką dżunglę, jak nawet własnego Tarzana nie mam - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i siedziałam z najbardziej oburzoną miną jaką byłam w stanie wymusić.
- jeżeli ty będziesz moją Jane, to ja będę twoim Tarzanem  - "Cichy" wbił mi palec w bok i nieśmiało cmoknął mój policzek
- zarazki szybko się rozchodzą - mruknęłam
- kij z zarazkami, ja być Tarzan. a ty być moja Jane - zaśmiał się i zaczął skakać po łóżku, niczym król dżungli po drzewach.
- Tarzanie mój, nie wariuj, bo masz przecież kontuzje - pociągnęłam go za nogawkę, doprowadzając przy tym jego skoczne ciało do pozycji siedzącej.
Nieoczekiwanie on pociągnął mnie za rękaw mojej rozciągniętej bluzy, tak, że wylądowałam zaraz koło niego. Serce zaczęło bić mi jak oszalałe, gdy z każdą sekundą jego twarz zbliżała się do mojej. Jeden ruch i Piotrek wisiał nade mną opierając się na swoich długich rękach. Odgarnął kosmyk włosów, który bezkarnie spoczywał na moim policzku. Czułam wewnętrzną potrzebę poczucia smaku jego warg, jego bliskości. Jednak z drugiej strony bałam się jakiegoś większego zaangażowania. Nie po tym co zrobił mi Krystian. W mojej głowie włączyła się blokada, czerwony napis STOP i za nic w świecie nie mogłam znaleźć wyłącznika. W myślach błądziłam już dłońmi po jego plecach i oddawałam się pocałunkom środkowego.
Najlepszym określeniem na to co czułam w momencie kiedy Piter wisiał kilka centymetrów nade mną było rozdwojenie jaźni, rozdwojenie potrzeb i rozdwojenie myśli. Te trzy nadprzyrodzone zjawiska doskonale uniemożliwiały mi skupienie się i zachowanie chłodnej głowy.
Opamiętałam się dopiero gdy usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Szybko wygrzebałam się spod Piotrka, bo do pokoju wpadł niczego nieświadomy Ignaczak. Usłyszałam tylko ciche wulgaryzmy wypowiadane przez Nowakowskiego, a potem już  wsłuchałam się w gadaninę libero
- tak więc tego, idziemy na bilardzik i mam nadzieję, że i wy się dołączycie - dokończył swój jakże obfity monolog.
- ja bardzo chętnie - wypaliłam
- przecież ty chora jesteś.. - marudził środkowy
- nie przesadzaj nic mi nie będzie - chwyciłam go za rękę i za Krzyśkiem zeszliśmy do piwnicy, gdzie w jednym z pomieszczeń znajdował się "Klub Bilardowy".
W momencie, w którym przekroczyliśmy próg, Resoviacy kłócili się o to w jakich składach gramy. Po długich konwersacjach postanowiliśmy podzielić się na dwu osobowe drużyny. Rozgrywkom służyła oczywiście większa liczba stołów tak więc nie musieliśmy siedzieć w tej piwnicy do północy. Jako iż ja w sprawach bilarda jestem mało kumata postanowiłam chodzić od stołu do stołu i przyglądać się zmaganiom chłopaków. W przerwie udaliśmy się wrzucić coś na ząb, by chwilę później znów rozstrzygać kto zostanie zdobywcą wielkiego pucharu, który nigdy nie istniał.
- będę miał puchara ! - Ignaczak wypiął dumnie pierś i ostatnia bila wpadła do łuzy.
- twoje niedoczekanie - przekomarzał się z nim nie kto inny jak Bartman
- Zbysiu, ty z Pitem , nie macie szans przeciwko mojej zacnej drużynie, którą tworzę wraz z Lotmanem - zapierał się libero
- jeszcze Ci udowodnimy co to znaczy zacna drużyna - Zibi pokazał zgromadzeniu swój język, po czym wszyscy w skupieniu obserwowali wyśmienity i pełen zwrotów akcji finał.
Oczywiście wszyscy z zapartym tchem gapili się jak poszczególni siatkarze wbijają kolorowe kulki do dziur. Jedynie ja, ogarnięta jak zawsze, z paczką chusteczek siedziałam na mięciutkim fotelu i tępo wpatrywałam się w pomalowane na bordowo ściany. Nie dotarł do mnie nawet wrzask Igły, który cieszył się ze zdobycia wyimaginowanej statuetki.
- Miśka nie śpij - Piter potrząsnął moim ramieniem
- nie śpię - mruknęłam i przeciągnęłam się we wszystkie strony.
Siatkarz złapał moją dłoń i pomógł mi wstać z fotela, po czym zaprowadził mnie do jednego ze stołów bilardowych
- co ty robisz ?  - spytałam unosząc brwi do góry, gdy Nowakowski podawał mi kij
- zamierzam nauczyć Cię grać w bilarda - odparł z uśmiechem i ustawiło kolorowe bile w trójkącie.
- ale jaaa nie chcę - jęczałam
- ale ja chcę - zaśmiał się - a teraz chwyć kij tutaj.
Ustawił się za mną i oparł swoją głowę na moim ramieniu. Przestawił moje dłonie w odpowiednie miejsce. Znów poczułam ciepło bijące od jego ciała. Znów czułam tą potrzebę zatopienia się w jego miękkich wargach, zatonięcia w jego błękitnych oczach. Nie chciałam jednak stracić najlepszego przyjaciela, nie teraz, gdy jest mi tak potrzebny. Bo przecież na związek, o ile do czegoś takiego dojdzie, w każdej chwili może się rozpaść i zostanę wtedy sama, bez przyjaciela, bez chłopaka, bez Piotrka.
Tą jakże poważną decyzję podjął za mnie sam zainteresowany. Jednym ruchem ręki odwrócił mnie przodem do siebie i wsadził na stół, po czym bez pamięci wpił się w moje usta. Na początku delikatnie musnął je swoimi wargami, ale widząc brak sprzeciwu z mojej strony zagłębiliśmy się w naszym pocałunku jeszcze bardziej. Nasze języki toczyły walkę o dominacje. Wplotłam ręce w jego blond włosy, a on dłońmi błądził po moich plecach. Oderwaliśmy się od siebie na ułamek sekundy, aby zaczerpnąć powietrza, po czym znowu oddaliśmy się chwili.
- ja dłużej już nie mogłem się powstrzymywać - wyznał przytulając moje ciało do swojego
Pocałowałam go w policzek i zeskoczyłam ze stołu. Wyminęłam go i pobiegłam do swojego pokoju. Dokładnie zamknęłam główne drzwi i zabierając swoją piżamę poszłam wziąć prysznic. Nie przeszkadzało mi dobijanie się do drzwi, chciałam po prostu odreagować, przemyśleć to co miało miejsce kilka chwil temu.  Położyłam się na łóżku i chciałam tak po prostu pójść spać, ale oczywiście mądry i natarczywy siatkarz ciągle walił pięściami w moje drzwi. Zrzuciłam nogi z łóżka i podreptałam w stronę wejścia do mojego królestwa. Uchyliłam drzwi, a Piotrek bez żadnego słowa wszedł do środka i znów mnie pocałował.
- dlaczego uciekłaś ? - zapytał prowadząc mnie w stronę wielkiego łoża
- ja to muszę wszystko przemyśleć - westchnęłam
- masz rację... ale ja już dłużej nie wytrzymam.. spędzając z Tobą czas myślę tylko o tym by trzymać cię w ramionach.. - szepnął
- dasz mi czas ?
- jasne Misia -  pocałował mnie w czoło i przykrył kołdrą pod sam czubek nosa. - dobranoc
- dobranoc - odpowiedziałam, po czym Nowakowski opuścił moją kwaterę.
Całą noc walczyłam z myślami, w których za każdym razem pojawiał się Pit. I może to zabrzmi trochę głupio, ale po podliczeniu wszystkich plusów i minusów mam remis. Jeden wielki remis. Więc jestem w jednej wielkiej kropce.


_______________________________________________
aaa macie takie suprajsa na walentynki :D

A więc moją WALENTYNKĄ na dziś są oczywiście nasi kochani siatkarze, bez których moje życie za pewne legło by w gruzach :)
tak więc, KOCHAM WAS PANOWIE <33333 I WAS DROGIE CZYTELNICZKI RÓWNIEŻ ! <3 ;*

jak spędziliście ten jedyny przepełniony miłością dzień w roku ?

pozdrawiam,
M.

9 komentarzy:

  1. Spędziłam go o to tak uroczo, że miałam ostatnią szczepionkę, którą zapewnia mi przychodnia. Najlepsze Walentynki ever ;D
    Rozdział jest świetny, z resztą jak całe opowiadanie.(Jak każde Twoje :D)
    I niech ona jednak będzie z Pitem, proszę, proszę, prooszę! :D
    VE.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyżby szczepionka na miłość ? :)

      Usuń
    2. Niestety nie :d choc mozna i tak na to patrzec :) pozdrawiam, VE.

      Usuń
  2. No! W końcu ją pocałował! Nie mogłam już patrzeć na to jak on się tak o nią troszczy i w ogóle.. Przecież ewidentnie było widać, że ciągnie go do niej i vice versa! ;D
    Walentynki? Nie obchodzę tego święta, nie jest dla mnie. ;D. Wolę świętować Dzień Silngla jutro. ;d. Więc wiesz.. ;>. A spędziłam go w szkole, suuuuuuuper! ;d
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! ;)
    Pozdrawiam serdecznie! ;-****

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny rozdział mam nadzieję że Miśka będzie z naszym Pitem *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja, jak zwykle, czytam z opóźnieniem :(
    Ale rozdział po prostu genialny(jak wszystkie, które wyszły spod Twojej ręki)! I mam nadzieję, że Miśka sobie wszystko poukłada... nie ukrywam, że przez pewien czas myślałam, że będzie z Russelem, ale teraz liczę na to, że życzenie VE się spełni.

    Co do Walentynek, dla mnie to święto komercyjne, więc świętowałam urodziny Nikoli Kovačević'a :D

    Czekam na ciąg dalszy :)

    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. niech oni będą razem... taka fajna para:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej zostałaś/zostałeś nominowana/y przezemnie do zabawy Liebster Award więc zapraszam do mnie. http://siatkarzesanajlepsi.blogspot.com/2013/02/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział ;)
    Zapraszam w wolnej chwili do siebie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/02/16/rozdzial-25-kazdy-jest-kowalem-wlasnego-losu/

    OdpowiedzUsuń