Wspominałam Wam już o jednej najbardziej istotnej w tejże chwili rzeczy? Nie? No to teraz z ręką na sercu mówię Wam (proszę mi się tu nie śmiać, bo to wcale śmieszne nie jest) iż boję się ciemności.
Bo przecież strach jest rzeczą nieuniknioną, istotną częścią życia każdego człowieka. A jeżeli każdego no to również i mnie.
Strach równa się niepewności. Więc i ciemność niesie ze sobą niepewność.
- masz jakąś latarkę w telefonie? - zaczarowałam spojrzeniem choć on tego i tak nie dostrzegł.
- no nie mów mi, że taka duuuża dziewczynka boi się ciemności - nawet w tym mroku widziałam jak się uśmiecha.
Tutaj nawet mój bazyliszkowy wzrok nie pomoże, bo przecież panujące tu egipskie ciemności skutecznie to uniemożliwiają.
- chodź Ciamajdo idziemy do reszty . Zaraz powinni włączyć zasilanie awaryjne.
Złapał mnie za dłoń i przy wąskiej smudze światła wychodzącej z jego dotykowego telefonu powoli zaczęliśmy schodzić po schodach. Pomijając fakt, że potknęłam się jakieś pięć razy byłam zadowolona z tej przechadzki. Do czasu. Jak już wiecie mam zawsze rację. Dlatego też bez zbędnych cerebeli chciałam pokonać ostatni już schodek, tylko kuźwa jego już tam nie było. Runęłam jak długa na płaskiej, błyszczącej powierzchni parteru, nieumyślnie ciągnąc za sobą Piotrka. Oboje wylądowaliśmy na podłodze, tylko Pit miał trochę lepszą pozycję, bo nie obił swoich czterech liter, gdyż upadł prosto na mnie, przygniatając mnie swoim niemałym ciężarem.
Jednakże to się teraz nie liczyło. Czułam jak jego twarz powoli zbliża się do mojej aby w końcu jego usta dotknęły moich. Zapomnieliśmy się w namiętnym pocałunku, który przerwali nam dopiero dwaj przyjmujący rzeszowskiej drużyny. Lotman i Achrem świecili nam prosto w oczy latarkami z logiem LOT-u.
W trakcie drogi powrotnej do naszego "obozu" zostało włączone awaryjne zasilanie i wreszcie nie musiałam obawiać się każdego postawionego kroku.
- wreszcie! Ile można na was czekać ! - Kajetanowicz tupał prawą nogą sprawdzając na zegarku upływający czas.
- nigdy nie byłeś zakochany? - Bartman znacząco spojrzał na naszą dwójkę.
- nie - uciął krótko Daniel.
- aaa faktycznie. Kto by tam chciał takiego... Ciebie - Zibi dokończył swoją ciętą ripostę.
- koniec tych docinek. Zbieramy się do hotelu. Tylko poubierać się ciepło! - poinformował trener zapinając przy tym kurtke pod samą szyję.
Musieliśmy przejść kilkaset metrów dzielących lotnisko od hotelu. Pogoda na dworze odstraszała. Śnieg padał i padał i tu Was zaskoczę... padał. Po piętnastu minutach morderczej drogi zameldowaliśmy się w przytulnym holu hotelu.
- Ja z Miśką ! - zaklepał mnie Nowakowski.
Trener tylko pokiwał z politowaniem głową i przydzielił nam pokój.
- Andrzej wiedział co robi - zaśmiał się Piter, gdy po przekroczeniu progu naszego "apartamentu" zobaczyliśmy jedno dwuosobowe łóżko.
Jako pierwsza zajęłam łazienkę i trochę się odświeżyłam. Wychodząc z niej doznałam szoku. Piotrek bezradnie siedział na łóżku, a po pokoju biegali na wpół roznegliżowani siatkarze.
- co tu się dzieje? - zapytałam tonem surowej nauczycielki, która wchodzi do zdemolowanej sali lekcyjnej.
- robimy impreeeeze - zawył Igła po czym uderzył swoim biodrem w moje.
- ale dlaczego u nas, a nie w Twoim pokoju? - uniosłam brwi do góry, marszcząc przy tym czoło.
- bo tak - Kosok wyruszył ramionami, po czym rzucił w moją stronę butelką wody niegazowanej, która jak mniemam zastępowało wódkę.
- z takim argumentem nie wygrasz - westchnął Nowakowski oplatając mnie swoimi długimi rękami - Karol ich przysłał żeby przypadkiem dziecka z tego nie było.
- ręce opadują.. - mruknęłam patrząc na rozbrykane towarzystwo.
- opadają, kochanie, opadają - poprawił mnie z widoczną satysfakcją.
- tańczycie? - Perłowski wręcz skoczył w naszą stronę składając tą propozycję.
- a chcecie mieć przesrane u trenera? Daniel z przyjemnością was udupi - zaśmiałam się drwiąco.
- dlatego będziemy tańczyć na sucho - Buszek klasnął w dłonie i zaczął wywijać ciałem do tylko sobie znanej melodii.
- musimy stąd zwiać - szepnął Piotrek zanim Bartman zdążył porwać mnie do tańca.
Choć nie wiem czy te nasze dziwne pląsy można w jakikolwiek sposób porównać do tańczenia. Trudno było mi się wbić w rytm Zbyszka nie słysząc w ogóle muzyki. W końcu po żmudnych próbach odtańczyliśmy jeden kawałek, który zapuścił ze swojego niewidzialnego odtwarzacza DJ Igła.
- gorzej niż w przedszkolu - podsumowałam zachowanie tych dorosłych w sposób fizyczny mężczyzn gdy tylko udało mi się razem z Pitem opuścić nasz pokój.
Pędziliśmy na złamanie karku gdzie tylko nogi nasze chciały. A byliśmy potwornie głodni, więc nogi zaciągnęły nas do hotelowej kuchni, która ku naszemu szczęściu nie roiła się od pracowników.
Usiadłam na metalowym blacie tworzącym na środku pomieszczenia obszerną wyspę. Po chwili dołączył do mnie Piotrek, który z chłodni przyniósł pudełko lodów cytrynowych i dozownik z bitą śmietaną.
Siedzieliśmy prawie po ciemku, jedynie światło księżyca i pobliskiej ulicznej latarni wpadały przez okno i rozświetlały pomieszczenie.
Pudełko lodów zmierzało już ku końcowi swojego istnienia, a bita śmietana "ozdabiała" nasze ubrania. Właśnie wyciskałam kolejną jej porcję do pudełka znikających w ekspresowym tempie lodów, gdy w pomieszczeniu obok zapaliło się znikome światło.
|!|
Przepraszam, ale cyborgiem nie jestem.
genialne!
OdpowiedzUsuńszkoda troszkę Pita i Miśki, ze to akurat w ich pokoju była "impreza" ;)
i nie ma to jak impreza na sucho , hahah :D
zapraszam do mnie : http://pitmylove.blogspot.com/
czekam na wiecej *.*
OdpowiedzUsuń