Czuliście kiedyś takie przerażenie, które paraliżuje Was od stóp do głowy? Nie możecie poruszyć nawet paliczkiem. Kompletny brak ruchu.
Właśnie tak miałam w tej chwili. Zamarłam. Zastygłam w bezruchu.
Smuga światła zbliżała się do nas nieuchronnie, aż w końcu w drzwiach stanął dość wysokiej postury mężczyzna.
- Trener? - środkowy otworzył szeroko oczy.
- Piotrek? Dominika? - Kowal był równie zdziwiony naszą obecnością co my jego.
Bo przecież kto normalny przychodzi do kuchni o dwunastej w nocy? Ach tak, takie inteligentne dzieci jak pan Nowakowski i panna Toborek.
- Co pan tu robi? - dopytywał Piter intensywnie wpatrując się w zdziwioną twarz rzeszowskiego szkoleniowca.
- Mógłbym spytać o to samo was - Andrzej wymierzył w naszą stronę swoją latarką.
- My? My tu tylko jemy - podniosłam do góry prawie już opróżnione pudełko lodów cytrynowych.
- Tak myślałem, że pomysł Kajetanicza aby puścić was bez kolacji nie będzie zbytnio dobrym - westchnął Kowal zaglądając do hotelowej spiżarni.
- To my już pójdziemy do siebie. Smacznego trenerze - zasalutował Nowakowski i łapiąc mnie za rękę pociągnął w stronę wyjścia.
Gdy tylko wyszliśmy z restauracji zaczęliśmy się śmiać. Po chwili jednak przypomnieliśmy sobie, że mamy środek nocy i za pewne wszyscy już śpią. Uciszyliśmy się wzajemnie, po czym zaczęliśmy wtaczać się powoli po schodach.
- Poszło mi w tyłek - mruknęłam pokonując ledwo co ostatni stopień.
- Ja tam lubie Twój tyłek - zaśmiał się Nowakowski błyskawicznie przyciskając mnie do ściany koło drzwi do naszego pokoju.
Zaczęliśmy się całować. I to nie byle jak całować! W tych pocałunkach przekazywaliśmy wszystkie nasze emocje i uczucia. Pokazywaliśmy nimi jak bardzo nam na sobie na wzajem zależy. Otoczone były niezwykłą magią i... intymnością.
- Piter przestań. Chłopaki są w pokoju - uderzyłam go lekko w ramię, gdy ten ze mną okalającą dookoła jego biodra nogami chciał wejść do środka.
- Już ich pewnie nie ma - odparł szybko zostawiając mokre plamy na mojej szyi.
Kiedy weszliśmy do pokoju, środkowy momentalnie oparł mnie plecami o drewnianą strukturę drzwi i nie przestawał całować, po woli zsuwał z mojego ramienia luźny T-shirt.
- Ekheem - usłyszeliśmy głośne chrząknięcie i błyskawicznie zaprzestaliśmy wykonywania poprzedniej sytuacji.
Wychwyliłam się zza głowy Pita, a widząc zapatrzonych w nas jak w ekran telewizora w czasie wielkiego El Classico siatkarzy wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- My chyba dzisiaj nocujemy u Miśki i Piotrka, co nie chłopaki? - ta mała łajza jak zwykle wypaliła ze swoim superhipermegawspaniałym pomysłem. A jak on coś wymyśli to klękajcie narody.
- No dywan tu mają nadzwyczajnie wygodny - Bartman pogłaskał puchowy dywan próbując zrobić przy tym jak najbardziej naturalną minę. Trochę mu się nie udało, niestety.
- To po co prezes wynajmował aż tyle pokoi? - załamana ich błyskotliwym pomysłem usiadłam na miękkim materacu łóżka - na to samo by wyszło gdyby wynajęli jeden i tak całą noc siedzicie u nas.
- Bo was lubimy? - Perłowski próbował ratować sytuację.
- Nie martwcie się dzieci nie będzie - Nowakowski uśmiechnął się delikatnie i otworzył drzwi łagodnie dając do zrozumienia swoim kolegom, że powinni już wyjść.
Resoviacy kolejno zaczęli przekraczać próg żegnając się z nami życzliwym 'dobranoc'. Na końcu wyszedł Ignaczak zniesmaczony faktem opuszczenia naszego pokoju.
- Tylko proszę was nie zróbcie nic głupiego, bo Karol mnie zabije - szepnął mi na ucho na odchodnym.
Pokiwałam z pełnym politowaniem głową i poczekałam aż Piter zamknie za nimi drzwi i zgasi światło.
- Romantyczna atmosfera prysła - westchnął gdy delikatnie położyłam głowę na jego tors.
- Kiedyś to nadrobimy - mruknęłam i zmęczona zamknęłam oczy.
Powieki robiły mi się coraz częstsze aż w końcu całkowicie usnęłam.
- Noo co tam gołąbeczki? - Igła wparował do naszego pokoju w zaskakująco wybornym humorze - są ubrani, jestem uratowany - dodał omiatając naszą dwójkę swoim bystrym spojrzeniem.
- Która godzina? - jęknęłam przecierając jeszcze zaspane oczy.
- Już po dziesiątej. Przegapiliście śniadanie.. a i jeszcze zaraz wyjeżdżamy.
- I tak już bym nic nie zjadła. Jestem pełna po tych wczorajszych lodach - westchnęłam wstając powoli z łóżka.
- Jakie lody? Co wyście zrobili? - Igła aż zawrócił się ze swojej drogi ku wyjściu z naszego pokoju. Miał jakieś brudne myśli? Czy może to tylko ja mam skojarzenia?
- Cytrynowe, Krzysiu, cytrynowe - zaśmiałam się znikając w łazience.
- A już myślałem, że... a zresztą nie ważne. Za dwadzieścia minut zbiórka - oznajmił, po czym słychać było tylko trzasnięcie drzwi.
Dwadzieścia minut? Trzeba maksymalnie podkręcią obroty, bo Piter zacznie się niecierpliwić.
- Miśka wchodzę do łazienki - krzyknął, po czym już stał obok mnie i szczotkował zęby.
W czasie gdy on dalej przebywał w łazience ja wyszłam z niej i zaczęłam się ubierać. Po niecałych dwudziestu minutach znaleźliśmy się w recepcji, gdzie Daniel już odstawiał swoje tradycyjne szopki.
hahahahaha uśmiałam się z Igły ;)
OdpowiedzUsuńsuper rozdział <33
Dziś kolejny? Prawda? :-)
OdpowiedzUsuń