- Krzysiek ty do tej szlachty niestety nie należysz - Bartman rozsiadł się na "tyłach" i pokazał libero język.
- trzeba było dłużej rozmawiać z żonką - zaśmiał się Grzesiek
- Kosa, ty się ciesz, bo jeszcze tych problemów nie masz.
- ale co jest strasznego w posiadaniu żony ? - spytałam odrywając wzrok od tłumu kibiców pod hotelem.
- na przykład to że Krzysiu nie może sobie poflirtować z tymi tam za oknem, tak jak to robi teraz Lotman .
- co ja ?
- przecież widzimy jak nękasz wzrokiem tą brunetkę za oknem.. ale powiem Ci, że musisz jeszcze popracować. I pamiętaj mnie Zibiemu mistrzowi podrywu nigdy nie dorównasz - i salwa śmiechu przeszła przez cały autokar aż dotarła do siedzącego na samym przodzie trenera, który szybkim krokiem zmierzał w naszym kierunku.
- przecież widzimy jak nękasz wzrokiem tą brunetkę za oknem.. ale powiem Ci, że musisz jeszcze popracować. I pamiętaj mnie Zibiemu mistrzowi podrywu nigdy nie dorównasz - i salwa śmiechu przeszła przez cały autokar aż dotarła do siedzącego na samym przodzie trenera, który szybkim krokiem zmierzał w naszym kierunku.
- który tu jest mistrzem podrywu ? - zapytał siadając obok Bartmana. Zapadła grobowa cisza. Każdy zerkał na Zbyszka, który zrobił się czerwony jak burak.
- no ja trenerze - burknął i wodził wzrokiem po całym autokarze, aby tylko nie spotkać spojrzenia Kowala.
- no więc mistrzu podrywu, jaką obierasz taktykę ? -
- zazwyczaj mój uśmiech wystarczy. pokazał bym panu więcej, ale wie pan ja już mam dziewczynę.. już wyszedłem z wprawy
- mistrz podrywu nigdy nie wychodzi z wprawy ! 5 kółeczek dodatkowych !
- trenerze, ale za coo ? - jęknął, na co Igła wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
- Ignaczak, o twoich 20 nie zapomniałem - trener wrócił na swoje miejsce, a Krzyśkowi mina zrzedła. Z jego wspaniałego uśmiechu nic nie zostało.. Ale co tam, teraz możemy podziwiać smutnego Ignaczaka biegającego 20 kółek.
Gdy tylko dojechaliśmy pod halę chłopaki pobiegli do szatni. Ja razem ze sztabem udałam się prosto na salę. Włączyłam i ustawiłam swój sprzęt i z niecierpliwością oczekiwałam na przybycie rzeszowskich olbrzymów. 5 min, 10 min, 15... a ich nie ma.
- Dominiko, mogłabyś sprawdzić co te paniusie tak długo siedzą w tej szatni ? Czyżby zapomniały pudru z hotelu ?
Pomysł trenera nie spodobał mi się za bardzo, ale cóż przełożonym nie można odmawiać. Stanęłam przed drzwiami szatni i wzięłam głęboki oddech. Położyłam dłoń na klamce i nacisnęłam ją, ale o dziwo drzwi się nie otwarły. Zaczęłam nerwowo szarpać.. i nic. Po chwili usłyszałam krzyki siatkarzy. Ich głosy zlewały się w jeden, ale można było wyłapać, że proszą o pomoc, bo ktoś ich zamknął. Nie no super. Takie rzeczy tylko w Polsce. Pobiegłam do trenera i opowiedziałam mu o całym zajściu. Razem z nim i jakimiś bliżej nieznanymi mi osobami, pracującymi w sztabie próbowaliśmy wyciągnąć chłopaków z ich szatni. Trener Kowal nerwowo zadzwonił do organizatora meczu, którym jest prezes gdańskiego klubu. Ten skierował go do woźnego. Po długich poszukiwaniach odnaleźliśmy kantorek woźnego, a raczej woźnej. Po dokładnym opowiedzenia jej całej historii zgodziła się wydostać chłopaków.
- wybawicielko nasza ! - Ignaczak upadł jej do stóp. Kobieta spojrzała na niego wzrokiem typu o.O, ale później poprosiła o autograf. Okazało się, że pani Stenia jest zapaloną fanką Resovii, a w swoim kantorku ma plakat rzeszowskiej drużyny. Wszyscy siatkarze złożyli na nim swoje podpisy i po kilku minutach zjawili się na sali treningowej, gdzie czekał już na nich rozzłoszczony Kowal.
- trenerze to był zamach ! - wrzeszczał na cały ośrodek Igła - oni zrobili to specjalnie, abyśmy nie mogli przygotować się do meczu. To było zaplanowane ! to był zamach!
- Ignaczak, cholero jasna, czy ty masz ADHD ? - wrzasnął na niego pan Andrzej. No nareszcie ktoś zauważył to co ja !
- nie ? - Krzysiek spojrzał na niego, a jego wyraz twarzy mówił sam za siebie : "are you fucking kidding me?"
- to siadaj tu na dupsku i zacznij się rozgrzewać !
Siatkarze przerażeni zaczęli swoje ćwiczenia rozciągające, a wściekły trener biegał po całej sali z telefonem w ręku co chwilę wykrzykując jakieś przekleństwa. Niepewnie poruszałam się między siatkarzami robiąc im zdjęcia. Nieoczekiwanie wybiła godzina 13:00 i zawodnicy mieli się udać na obiad. Bo przecież z pustymi brzuchami nie można grać, prawda ? Weszliśmy do pomieszczenia w samym końcu korytarza. Siatkarze rzucili się na stolik z jedzeniem. Jednak każdy wziął sobie malutką porcję, aby mógł to wszystko strawić przed meczem. Korzystając z tego iż nie jestem zawodnikiem nałożyłam sobie trochę większą porcję. Resoviacy patrzyli na mnie z oczami jak pięciozłotówki, co chwilę dodając 'ta to ma dobrze'.
Trener dał chłopakom 15 minut na zregenerowanie się, więc wszyscy ruszyli do szatni. Tym razem wzięli mnie jako bodyguarda i miałam pilnować aby nikt ich znowu nie zamknął. A moje pilnowanie wyglądało mniej więcej tak : otworzyłam drzwi i oparłam się o futrynę. Obserwowałam sobie siatkarzy uzupełniających płyny. Zrobiłam im parę zdjęć, które można było zatytułować "stado u wodopoju". Nagle wszyscy usłyszeli dźwięk otwierającej się puszki. Kilkanaście par oczu spojrzało na Bartmana, który trzymając puszkę między nogami zakładał koszulkę.
- no co ? Red Bulla sobie nie można wypić ? - wywrócił oczami i wziął łyka napoju energetyzującego.
- to jest nie zdrowe - mruknęłam. podeszłam do niego i zabrałam mu puszkę - weź lepiej tą o to tutaj butelkę z jakimiś witaminami - rzuciłam mu napój z numerem 9 na zakrętce.
- dzięki mamo, nie musiałaś - mruknął i zaczął pochłaniać wodę.
Do szatni zawitał trener Kowal z widocznym uśmiechem na twarzy. Szybko podałam Red Bulla stojącego obok mnie Piotrkowi, który szybko upchnął go do szafki. Widząc to Bartman odetchnął z ulgą i posłał mi dziękczynne spojrzenie.
- no panienki. sprawa się wyjaśniła - wszystkie oczy powędrowały w kierunku rzeszowskiego coach`a - zostawiliście klucz z zewnętrznej strony, a jakiś popaprany kibic lub lepiej to ująć psycho-fan Lotosu Trefl Gdańsk wbiegł niepostrzeżenie do obiektu i widząc tabliczkę na drzwiach "Asseco Resovia" przekręcił kluczyk.
- ale jakim cudem on tutaj się znalazł? Przecież przed wejściem jest ochroniarz, a kibiców nie wpuszczają w te strony - Nowakowski usiadł i zaczął dokładnie sznurować swoje obuwie.
- pan Piotrek to jest ochroniarz usnął na zmianie. Prezes obiecał że wyciągnie konsekwencje. A teraz panowie zbierać się za 2 minuty na sali ! - oznajmił i opuścił pomieszczenie.
- no to już wiemy czemu usnął - mruknął Grzyb
- niby czemu ? - spytałam obserwując Pita który już po raz piętnasty wiązał swoje adidasy.
- bo tylko koleś o imieniu Piotrek może zasnąć na służbie - za te słowa Wojtek oberwał ręcznikiem od Nowakowskiego.
Punktualnie wszyscy zjawili się na sali. Trener zarządził krótkie odbijanie w parach aby rozciągnąć dodatkowo wszystkie mięśnie. Potem chłopaki chwilę poatakowali.
Później wszyscy zebrali się w szatni, a trener zaczął omawiać ostateczną taktykę. W końcu drużyny wyszły na boisko. Zajęłam swoje miejsce za bandami reklamowymi. I dokładnie przyjrzałam się moim współpracownikom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz