Wyszedł na balkon i kontynuował zaciętą wymianę zdań z moim bratem. Znając życie już mu wszystko dokładnie wyśpiewał, więc zaraz po powrocie do Rzeszowa czeka na mnie kazanie, w którym co drugie zdanie będzie brzmiało "a nie mówiłem". Tylko na co mi jego pieprzone gadki, jak i tak nie cofnie czasu.
- idziecie na ten obiad ? - do pokoju wpadł jak tornado Ignaczak
- idziemy, idziemy. Tylko Piotrek skończy gadać przez telefon
- jak kocha to poczeka - krzyknął do kolegi
- sęk w tym że nie kocha - zaśmiał się wchodzący do pomieszczenia Piotrek
- ach tak dziewczyna z nim zerwała - szepnął mi do ucha Krzysiek
- słyszałem.. - mruknął pod nosem
- o to chodziło. Piter ty się już ustatkować powinieneś. Weź przykład ze mnie. Żona, dzieci, aż chce się żyć. A tutaj zobacz, jaka przepiękna dziewoja siedzi i tylko czeka na twój ruch.
- Igła ! - krzyknęłam.
Libero tylko się zaśmiał. W dobrych humorach ruszyliśmy na obiad. Po pysznym dwu daniowym obiedzie wpakowaliśmy nasze zacne cztery litery i gdańskimi ulicami pojechaliśmy na trening. Korki, korki i jeszcze raz korki. Zamiast piętnaście minut jechaliśmy blisko trzy razy dłużej.
- w końcu ! - krzyknął uradowany Lotman opuszczając autobus.
Panowie udali się do szatni, a ja prosto na salę. Ustawiłam ostrość, światło i inne te pierdoły i oczekiwałam na przybycie rzeszowskich gwiazd.
- zanim te panienki się wyszykują minie trochę czasu - powiedział z uśmiechem trener siadając obok mnie - ale spokojnie każda minuta to jedno kółeczko więcej. Więc ile my tutaj już mamy ?
- 15:05 - strzeliłam pięknego smajla.
- no więc pięć kółek więcej.
W tym momencie na boisko wkroczyli siatkarze. Trener zaczął jak zwykle od rozgrzewki. Zawodnicy biegali wokół boiska wzmachując w każdą stronę swoimi wielkimi kończynami. I to nie tylko górnymi, ale dolnymi również. Zgodnie z zadaniem jakie mi przypisano biegałam między nimi co chwilę błyskając fleszem. Żaden nie protestował. Wręcz przeciwnie, każdy z nich zrobił swoją ulubioną minę. Więc w moich zbiorach miałam cwaniacki i uwodzicielski uśmiech Bartmana, dzióbek Ignaczaka, język Simona i nieśmały ledwo zauważalny uśmiech Nowakowskiego. Wspominałam już że kocham moją pracę ?
Po dodatkowych pięciu kółkach siatkarze wzięli się za rozciąganie swoich mięśni. Następnie dopracowywali swoje ataki i zagrywki. Aż nareszcie przyszedł czas na moją ulubioną część treningu : MECZ! Trener podzielił ich na dwie drużyny i zaczął się pojedynek. Zwycięska drużyna miał 10 kółek mniej na jutrzejszym treningu. Więc było o co walczyć. I teraz muszę się pochwalić kolejnymi świetnymi zdjęciami: piękna obrona Krzyśka, która równie dobrze można zatytułować "leżę i kwiczę", cudowny, boski Zbigniew Bartman i jego ataki. Ciekawym momentem treningu były również ataki naszego cudownego libero. Tak moi drodzy. Krzysztof Igła Ignaczak chce zastąpić tak wychwalanego przeze mnie ZB9, ale jak się zapewne domyślacie nie wyszło mu to jak znakomicie jak Zibiemu i na jego nieszczęście piłką dostał nie kto inny a trener Kowal. Och, no to teraz Krzysiu ma przesrane. Skruszony podążył w stronę sztabu szkoleniowego, a reszta jego oddanych kolegów z drużyny zaczęła gwizdać i śmiać się. No tak boki zrywać. Nie ma to jak naśmiewać się z kolegi. Ignaczak dostał 20 dodatkowych kółek na jutrzejszym treningu. Trener zakończył mecz i udał się do rzeszowskiego masażysty. Może i atak Krzyśka nie był na tyle mocny, ale był nawet celny, biorąc pod uwagę to że próbował trafić w swojego 'kołcza'.
- stary teraz musisz uważać aby cię z drużyny nie wyrzucił - taki o to słowami wspierał naszego utalentowanego libero Schops. Krzysiek tylko coś odburknął i zniknął za drzwiami szatni. Usiadłam na krzesełku i czekając na chłopaków zaczęłam oglądać zrobione dzisiaj zdjęcia. Nagle usłyszałam że ktoś mnie woła. Odwróciłam się w stronę z której dobiega głos i szeroko się uśmiechnęłam. Po chwili tonęłam już w objęciach...
__________________________
Jak myślicie w kogo objęciach tonęła Dominika ? Podpowiem : pamiętajcie że jest w Gdańsku :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz