czwartek, 6 grudnia 2012

11.

- Grzesiek ! Zwariowałeś !- krzyknęłam, gdy spostrzegłam się kto jest moim napastnikiem. Zakrył mi usta dłonią i przykazał abym się nie wydzierała na cały hotel.
- chciałbym Ci zaproponować spacer gdańskim parkiem. Pamiętasz, jak w każdej wolnej chwili spacerowaliśmy alejkami ?
- pamiętam - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym wspomnieniu.
W dobrych humorach opuściliśmy budynek. Obróciłam głowę i spojrzałam na świecące się w moim pokoju światła. Mój wzrok przykuła postać stojąca na balkonie. To na 100 % był Piotrek. Gdy tylko nas zobaczył na jego twarzy nie widniał ani milimetr uśmiechu. Zacisnął tylko pięści i zniknął w pokoju. Wzruszyłam ramionami i podążyłam za Łomaczem. Doszliśmy do najpiękniejszego, a zarazem naszego ulubionego parku w mieście. Każdej zimy lepiliśmy tutaj bałwana i rzucaliśmy się śnieżkami, a latem robiliśmy sobie śmieszne zdjęcia.
- więc ty i Kris to definitywnie koniec ? - zapytał nieoczekiwanie i pociągnął mnie na pobliską ławeczkę, na o samą gdzie jeszcze nie dawno całowałam się z moim byłym
- definitywnie - sztucznie się uśmiechnęłam i oparłam się plecami o ławkę
- więc mam jakąś szansę - mruknął pod nosem.
- słyszałam - strzeliłam go w ramię, a on zaczął mnie łaskotać. Wszyscy przechodni patrzyli na nas jak na małe dzieciaki lub jeszcze gorzej jak na parę zakochanych nastolatków... - przestań, noo
- no okeeej - uśmiechnął się i zajął wygodną pozycję obok mnie
- nie zaczyna się zdania od no ! - skarciłam go jak profesjonalna polonistka
- a no masz rację.
Nie opanowaliśmy naszego śmiechu i zaczęliśmy "hahać" jak wariaci. Po chwili ktoś stanął przed nami. Podniosłam wzrok ku górze, myśląc, że to których z Resoviaków mnie szuka. Myliłam się, oj, bardzo się myliłam.
- mnie posądzasz o zdradę, a sama puszczasz się z pierwszym lepszym ! - krzyknął zdenerwowany Krystian
- nie odnoś się tak do niej ! - wrzasnął na niego Łomacz
- ty się nie odzywaj. Wykorzysta Cię, tak samo jak mnie !
- skąd ty w ogóle masz czelność mówić coś takiego !? - Grzesiek wstał i podszedł do Krisa z zamiarem "obicia mu facjaty"
- Grzesiek uspokój się ! - chwyciłam go za rękę i odciągnęłam od mojego byłego - a my nie mamy już sobie nic do wyjaśnienia - rzuciłam w stronę Krystiana i odeszłam z rozwścieczonym Mc Gregorem w stronę hotelu
- jeszcze tego pożałujesz - krzyknął na 'do widzenia'  Kris.
A ja znowu rozkleiłam się jak małolata, która właśnie straciła swoją pierwszą, wielką miłość. Szybko pobiegłam w stronę hotelu zostawiając zdezorientowanego siatkarza daleko w tyle. Niczym Struś Pędziwiatr wbiegłam do windy i nerwowo zaczęłam naciskać przyciski. W końcu dotarłam do drzwi mojego pokoju. Jak na złość nie miałam kluczy. Zaczęłam dobijać się do drzwi. Po 5 minutach Piotrek łaskawie je otworzył. Cała zapłakana weszłam do środka. Zaraz za mną wbiegł Łomacz.
- stary co ty jej zrobiłeś ? - Nowakowski zaczął zadawać mu pytania jak prawdziwy policjant. Można powiedzieć, że był zarazem 'dobrym' jak i 'złym gliną'.
- młody nie bulwersuj się. Ja jej nic nie zrobiłem. Nie skrzywdził bym najlepszej przyjaciółki, jest dla mnie jak młodsza siostra. Byliśmy w parku i tam dowalił się do niej Krystian, resztę sobie wyobraź - Grzesiek podszedł do mnie i mocno mnie przytulił - muszę już iść, ale nie martw się jutro się widzimy. Piotrek zaopiekuj się nią. I pamiętaj, jeżeli ją skrzywdzisz nie wybaczę Ci tego - rzucił wychodząc.
Zapłakana zamknęłam za siatkarzem drzwi i usiadłam na podłodze w sypialni. Oparłam się o łóżko i podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Kolana objęłam rękami i 'wtuliłam' w nie moją głowę. Łzy wielkości ziarenek grochu spływały mi po policzku. Z jednej strony nie potrafiłam wybaczyć Krisowi tego co zrobił i powiedział, z drugiej strony tak bardzo brakowało mi jego ciepła, czułych słów, pocałunków, jego osoby.  Czułam się jak między młotem, a kowadłem. Każda opcja, była zła. Uczucie do niego nie chciało opuścić mojego serca, a jego uśmiechnięta twarz mojej głowy.
- nieszczęsną miłość może uleczyć tylko inna miłość - wyszeptał siadając obok mnie Piotrek.
- nie rozumiem
- kiedyś się przekonasz - uśmiechnął się - chodź tu - wyciągnął rękę i szybkim, zwinnym ruchem przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając mnie do swojego ciała.
Czasem taki mały gest jakim jest przytulenie znaczy dla człowieka więcej niż wszystko inne. A taki niewinny gest strasznie pomaga, przynajmniej mi. Wtedy czuję, że komuś na mnie zależy i że ze swoimi problemami nie jestem sama. Ale jak już za pewne zdążyliście się przekonać, takie miłe chwilę nie trwają wiecznie. Szybko spostrzegliśmy, że jest już bardzo późno. Dżentelmen Piotrek puścił mnie pierwszą do łazienki. Pół godziny później oboje leżeliśmy przykryci pod 'sam czubek nosa' kołdrą.
- Miśkaaa - szepnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz