Wszyscy odwrócili się w kierunku z którego dochodził głos. Jakie było nasze zaskoczenie gdy zobaczyliśmy uśmiechniętego od ucha do ucha Igłę.
- Krzysiu, może ty lepiej nie..
- Zibi, Zibi, nie przesadzaj - libero poklepał atakującego po plecach.
I tak po długich dyskusjach nasze jury Ignaczak dograł piłkę do Tichacka. Ten perfekcyjnie ją rozegrał, a Krzysiek z mniejszymi lub większymi problemami wyskoczył i zaatakował piłkę. Nieoczekiwanie do bloku wyskoczył Nowakowski i Bartman. Punktowy blok chłopaków rozzłościł rzeszowskiego libero.
- to jest nie fair ! - krzyknął oburzony - pozostałym nie skakał blok.
- nie martw się Krzychu, ty po prostu nie potrafisz atakować - pocieszał go Buszek
- Krzychu, Zdzichu - burknął Igła - wznoszę o jeszcze jedną próbę.
- twoje podanie rozpatrzone zostanie w ciągu pięciu dniu roboczych - wyrecytował Kosa
- wszelkie kwestie sporne wyjaśnia organizator - nasz libero jak zwykle błysnął podręcznikową wiedzą
- Ignaczak - zawołał trener Kowal - właśnie dostałem informacje że dzwoniła twoja żona. Masz odebrać dzieci ze szkoły.
Twarz mu pobladła i zaczął przeklinać na wszystkie strony świata, bo przecież jakim cudem on mógł zapomnieć o własnych dzieciach. Jak oparzony wybiegł z sali i pobiegł do szatni. Przebrany krzyknął tylko 'jeszcze się policzymy' i słuch po nim zaginął. Znaczy niekoniecznie zaginął bo słyszeliśmy jeszcze jak wpada na panią sprzątaczkę i prawdopodobnie wylał jej wodę z wiaderka.
Przewodniczący jury - pan Kowal - ogłosił wyniki. Ku zaskoczeniu wszystkich zwycięzcą został nasz amerykański przyjmujący. Zdziwienie malowało się na twarzach wszystkich zawodników. Nawet Paul był zaskoczony wynikiem.
- to wszystko było ustawione - syknął niezadowolony Zbyszek
- oj Zibi Zibi, musisz pogodzić się z przegraną - Lotman triumfalnie się uśmiechnął i podał mi swoje ramię.
Kowal zakończył trening i wszyscy udali się do szatni. Chłopaki szybko się odświeżyli i wspólnie opuściliśmy Podpromie.
- boże - Amerykanin puknął się w czoło - przecież ja mam samochód u mechanika
- no gratuluje - Perłowski zaśmiał się - więc co wracamy na sale ?
- nie na mowy ! Ja chce wreszcie trafić do domu - jęknęłam - wybiorę jakiś samochód i zobaczymy na kogo trafi - zaproponowałam
Przyjrzałam się dokładnie każdemu pojazdowi. I już byłam praktycznie w stu procentach pewna jakim samochodem dojadę do domu, ale na parkingu pojawił się znajomy czerwony peugeot Zadowolona wskazałam na samochód mojego kochanego braciszka. Pożegnałam się z zawiedzionymi siatkarzami i wsiadłam do "wybranego" auta.
- dłużej się nie dało ? Myślałem, że te Pasiaki Ci coś zrobiły.
- Ej braciszku, czy ty przypadkiem się o mnie martwiłeś ? - spytałam zaskoczona
- możliwe - zaśmiał się i odpalił samochód.
Jak się chwilę później okazało Karol nie miał zamiaru odwieźć mnie do naszego mieszkania. Wręcz przeciwnie, pojechał do centrum. Zaparkował w bocznej drodze i poszliśmy oglądać zakupiony przez niego lokal. Na pierwszy rzut oka jego nowe studio wyglądało całkiem nieźle, ale po bliższych oględzinach stwierdziłam, że czeka go jeszcze bardzo dużo pracy. Przed wszystkim musi pomalować ściany i zakupić wszystkie potrzebne meble.
- więc teraz po chińszczyznę, potem odwiozę Cię do domu i wybywam z Adą na zakupy - oznajmił
- ach ta miłość - zatrzepotałam rzęsami i strzeliłam wymuszony uśmiech. Choć zewnątrz przeżyłam jedną wielką erupcje wulkanu
- siostra, Ciebie też kiedyś dopadnie - uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
Karol poszedł jeszcze po nasz obiad i wróciliśmy do domu. W błyskawicznym tempie pochłonął swoją porcję i jak na skrzydłach poleciał do Adusi.
Rozsiadłam się wygodnie na kanapie w salonie i powoli zajadałam się kubełkiem chińszczyzny. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz LG-ika, gdzie ukazał się numer Zibiego. Po chwili zawahania nacisnęłam zieloną słuchawkę.
//
- hej piękna - przywitał się, a mnie zacięło. Piękna? Ta jasne, ciekawe z której strony - jesteś ?
- tak, jestem
- mam propozycje nie do odrzucenia.
- słucham..
- zabieram Cię do kina - oznajmił z triumfem w głosie, a ja musiałam zbierać szczękę z podłogi - co ty na to?
- niech pomyślę. Karol dał Ci cynk, że zostałam sama w domu i kazał Ci gdzieś mnie wyciągnąć ?
- skądże znowu.
- nie kłam. Nie lubię kłamców.
- będę za dwadzieścia minut - zmienił temat i rozłączył się
//
No okej - powiedziałam sama do siebie i rzuciłam telefon na kanapę.
Zaczęłam szykować się na przyjacielskie spotkanie z Bartmanem. Bo randką tego nie nazwę. Co to to nie!
Wzięłam bardzo szybki prysznic, po czym założyłam bieliznę, ciemne rurki, bokserkę i zielony sweterek.
Wysuszyłam i lekko podkręciłam moje blond włosy. Przejechałam czarnym tuszem po rzęsach i malinowym błyszczykiem po ustach. Nie pomyślcie sobie, że stroje się dla Bartmana czy coś. Ja po prostu lubię dobrze wyglądać. Ogarnęłam salon po moim bardzo zdrowym obiedzie. Długo nie musiałam czekać na przyjście atakującego. Dźwięk dzwonka do drzwi 'przeszedł' przez całe mieszkanie. Otworzyłam masywne, dębowe drzwi wejściowe i wpuściłam siatkarza do środka.
- piękny kwiatek dla pięknej dziewczyny - uśmiechnął się zalotnie i wręczył mi pojedynczą, czerwoną różę obsypując przy tym mój policzek delikatnym pocałunkiem.
Zbigniewie tanie teksty na podryw już dawno na mnie nie działają
Wydusiłam z siebie tylko dziękuje i odłożyłam kwiatek na kuchenny blat. Zabrałam torebkę z komody i wspólnie z Bartmanem opuściłam blok.
- Krzysiu, może ty lepiej nie..
- Zibi, Zibi, nie przesadzaj - libero poklepał atakującego po plecach.
I tak po długich dyskusjach nasze jury Ignaczak dograł piłkę do Tichacka. Ten perfekcyjnie ją rozegrał, a Krzysiek z mniejszymi lub większymi problemami wyskoczył i zaatakował piłkę. Nieoczekiwanie do bloku wyskoczył Nowakowski i Bartman. Punktowy blok chłopaków rozzłościł rzeszowskiego libero.
- to jest nie fair ! - krzyknął oburzony - pozostałym nie skakał blok.
- nie martw się Krzychu, ty po prostu nie potrafisz atakować - pocieszał go Buszek
- Krzychu, Zdzichu - burknął Igła - wznoszę o jeszcze jedną próbę.
- twoje podanie rozpatrzone zostanie w ciągu pięciu dniu roboczych - wyrecytował Kosa
- wszelkie kwestie sporne wyjaśnia organizator - nasz libero jak zwykle błysnął podręcznikową wiedzą
- Ignaczak - zawołał trener Kowal - właśnie dostałem informacje że dzwoniła twoja żona. Masz odebrać dzieci ze szkoły.
Twarz mu pobladła i zaczął przeklinać na wszystkie strony świata, bo przecież jakim cudem on mógł zapomnieć o własnych dzieciach. Jak oparzony wybiegł z sali i pobiegł do szatni. Przebrany krzyknął tylko 'jeszcze się policzymy' i słuch po nim zaginął. Znaczy niekoniecznie zaginął bo słyszeliśmy jeszcze jak wpada na panią sprzątaczkę i prawdopodobnie wylał jej wodę z wiaderka.
Przewodniczący jury - pan Kowal - ogłosił wyniki. Ku zaskoczeniu wszystkich zwycięzcą został nasz amerykański przyjmujący. Zdziwienie malowało się na twarzach wszystkich zawodników. Nawet Paul był zaskoczony wynikiem.
- to wszystko było ustawione - syknął niezadowolony Zbyszek
- oj Zibi Zibi, musisz pogodzić się z przegraną - Lotman triumfalnie się uśmiechnął i podał mi swoje ramię.
Kowal zakończył trening i wszyscy udali się do szatni. Chłopaki szybko się odświeżyli i wspólnie opuściliśmy Podpromie.
- boże - Amerykanin puknął się w czoło - przecież ja mam samochód u mechanika
- no gratuluje - Perłowski zaśmiał się - więc co wracamy na sale ?
- nie na mowy ! Ja chce wreszcie trafić do domu - jęknęłam - wybiorę jakiś samochód i zobaczymy na kogo trafi - zaproponowałam
Przyjrzałam się dokładnie każdemu pojazdowi. I już byłam praktycznie w stu procentach pewna jakim samochodem dojadę do domu, ale na parkingu pojawił się znajomy czerwony peugeot Zadowolona wskazałam na samochód mojego kochanego braciszka. Pożegnałam się z zawiedzionymi siatkarzami i wsiadłam do "wybranego" auta.
- dłużej się nie dało ? Myślałem, że te Pasiaki Ci coś zrobiły.
- Ej braciszku, czy ty przypadkiem się o mnie martwiłeś ? - spytałam zaskoczona
- możliwe - zaśmiał się i odpalił samochód.
Jak się chwilę później okazało Karol nie miał zamiaru odwieźć mnie do naszego mieszkania. Wręcz przeciwnie, pojechał do centrum. Zaparkował w bocznej drodze i poszliśmy oglądać zakupiony przez niego lokal. Na pierwszy rzut oka jego nowe studio wyglądało całkiem nieźle, ale po bliższych oględzinach stwierdziłam, że czeka go jeszcze bardzo dużo pracy. Przed wszystkim musi pomalować ściany i zakupić wszystkie potrzebne meble.
- więc teraz po chińszczyznę, potem odwiozę Cię do domu i wybywam z Adą na zakupy - oznajmił
- ach ta miłość - zatrzepotałam rzęsami i strzeliłam wymuszony uśmiech. Choć zewnątrz przeżyłam jedną wielką erupcje wulkanu
- siostra, Ciebie też kiedyś dopadnie - uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
Karol poszedł jeszcze po nasz obiad i wróciliśmy do domu. W błyskawicznym tempie pochłonął swoją porcję i jak na skrzydłach poleciał do Adusi.
Rozsiadłam się wygodnie na kanapie w salonie i powoli zajadałam się kubełkiem chińszczyzny. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz LG-ika, gdzie ukazał się numer Zibiego. Po chwili zawahania nacisnęłam zieloną słuchawkę.
//
- hej piękna - przywitał się, a mnie zacięło. Piękna? Ta jasne, ciekawe z której strony - jesteś ?
- tak, jestem
- mam propozycje nie do odrzucenia.
- słucham..
- zabieram Cię do kina - oznajmił z triumfem w głosie, a ja musiałam zbierać szczękę z podłogi - co ty na to?
- niech pomyślę. Karol dał Ci cynk, że zostałam sama w domu i kazał Ci gdzieś mnie wyciągnąć ?
- skądże znowu.
- nie kłam. Nie lubię kłamców.
- będę za dwadzieścia minut - zmienił temat i rozłączył się
//
No okej - powiedziałam sama do siebie i rzuciłam telefon na kanapę.
Zaczęłam szykować się na przyjacielskie spotkanie z Bartmanem. Bo randką tego nie nazwę. Co to to nie!
Wzięłam bardzo szybki prysznic, po czym założyłam bieliznę, ciemne rurki, bokserkę i zielony sweterek.
Wysuszyłam i lekko podkręciłam moje blond włosy. Przejechałam czarnym tuszem po rzęsach i malinowym błyszczykiem po ustach. Nie pomyślcie sobie, że stroje się dla Bartmana czy coś. Ja po prostu lubię dobrze wyglądać. Ogarnęłam salon po moim bardzo zdrowym obiedzie. Długo nie musiałam czekać na przyjście atakującego. Dźwięk dzwonka do drzwi 'przeszedł' przez całe mieszkanie. Otworzyłam masywne, dębowe drzwi wejściowe i wpuściłam siatkarza do środka.
- piękny kwiatek dla pięknej dziewczyny - uśmiechnął się zalotnie i wręczył mi pojedynczą, czerwoną różę obsypując przy tym mój policzek delikatnym pocałunkiem.
Zbigniewie tanie teksty na podryw już dawno na mnie nie działają
Wydusiłam z siebie tylko dziękuje i odłożyłam kwiatek na kuchenny blat. Zabrałam torebkę z komody i wspólnie z Bartmanem opuściłam blok.
Super ,musisz jak najszybciej napisać kolejny rozdział najlepiej jutro ;)) Proszę .? ; ]]
OdpowiedzUsuńzobaczymy co da się zrobić :)
UsuńDawaj dawaj xd na muzyce :d
Usuńrozdział świetny.
OdpowiedzUsuńmoje przypuszczenia się sprawdziły, wiedziałam ,że to będzie Igła:)
z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, mam ogromną nadzieję, że dodasz go jak najszybciej ; ))
Pozdrawiam ;*
Czyżby nasz Zibi coś do siostrzyczki Karola ? ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny ! ;)
Nie zgadłam. ;( Ale nasz kochany Igiełka też spoko!
OdpowiedzUsuńZibi coś tegesuje do Miśki? :D
Rozdział genialny. ;D