Wpatrzona w wyświetlacz przeskakiwałam ze zdjęcie na zdjęcie. Nagle poczułam mokre dłonie na swoich policzkach. Uniósł mój podbródek i delikatnie musnął moje usta swoimi. Zdezorientowana spojrzałam na rozbawionego siatkarza.
- i co panowie. Stawiacie - zaśmiał się, a reszta zawodników z niedowierzaniem popatrzyła na atakującego.
- posrało was już ?! - warknęłam i opuściłam szatnie trzaskając drzwiami.
Wychodząc z hali zderzyłam się z siatkarzami Jastrzębskiego. Chciałam przejść nie zauważalnie. Schyliłam głowę i z impetem otworzyłam drzwi.
- Miśka, to ty ? - ktoś złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. No tak mister Kubiak. - co się stało? Jakoś wcześniej byłaś bardziej radosna.
- wszystko okej - mruknęłam i chciałam iść dalej ale Michał perfekcyjnie mi to uniemożliwił.
- hej chłopaki - krzyknął do swoich kolegów z drużyny - to jest Dominika, dziewczyna Bartmana.
- nie jestem jego dziewczyną ! - syknęłam. Zrobiłam może dwa kroki a on znów mnie zatrzymał.
- jak to nie ? Zerwaliście? - dopytywał
- i tu Cię zaskoczę. Ja nigdy z nim nie byłam.
- no chyba, że tak.. chcesz się napić? - zaproponował.
- a czemu nie - westchnęłam i poszłam z jastrzębianami do ich autobusu.
Chłopaki przemycili mnie przed trenerem. Holmes wyjął z torby swoją bluzę i pomógł mi ją założyć. Łasko odnalazł gdzieś czapkę typu full-cap i tak zamaskowana dotarłam do ich hotelu. Niepostrzeżenie wyszłam drugim wyjściem, po czym z Kubiakiem zniknęłam za drzwiami pokoju, który dzielił z Tisherem. Zaległam na jednym z łóżek i czekałam aż chłopaki się wyszykują. Mój telefon ciągle dawał o sobie znać. Spojrzałam na wyświetlacz czarnego LGika. 3 nieodebrane połączenia od Pita, 2 od Zbyszka, i po jednym od Lotmana Karola. Nawet Ignaczak się do mnie dobijał. Wyłączyłam telefon i wrzuciłam go do torebki. Dziś chce odreagować i zapomnieć. Choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości i rzeszowskich siatkarzy, którym przegrana chyba nie służy, tracą przez to rozum i zdrowy rozsądek.
Niecałe dwadzieścia minut później staliśmy już przed hotelem. Nadal miałam za dużą rusellową bluzę i michałową czapkę. Ubiorem praktycznie niczym nie różniłam się z chłopakami. Byłam tylko kilkanaście centymetrów niższa od nich.
Jednogłośnie wybraliśmy jeden z rzeszowskich pubów.
Zajęliśmy miejsca w loży na pietrze i zaczęliśmy pić. Kelner postawił na stole pierwszą kolejkę. Przechyliłam kieliszek i do dna. Z lekko skwaszoną miną sięgnęłam po szklankę soku. Kolejka za kolejką byliśmy coraz bardziej wstawieni i wiedzieliśmy o sobie coraz więcej. Chłopaki poznali moją całą historię począwszy o Krystiana skończywszy na dzisiejszej sytuacji w szatni.
- nie wiem jak jest u was, ale u nas w Portugalii nie zakładamy się o kobiety - skwitował Violas.
- u nas niby też tak jest - wychrypiał Kubiak - ale Miśka nie przejmuj się, Zibi ma teraz okres godowy i takie zachowania u niego są na porządku dziennym.
- okres godowy ? - zdziwił się Matteo
- testosteron i inne hormony mu buzują i chłopak nie daje sobie rady - zaśmiał się Michał - wiem co mówię. Jak jeszcze graliśmy w plażówkę to przez jego odchyły zawsze musiało nam się oberwać.
Kelner donosił co chwilę kolejne kieliszki wypełnione przezroczystą wysoko naprocentowaną cieczą.
Grubo po północy opuściliśmy knajpkę. Jastrzębianie przekonali mnie abym została u nich w hotelu na noc. Miałam dzielić pokój z Holmesem, który jako jedyny miał wolne łóżko. Weszliśmy do jego 'sypialni'. Russell pożyczył mi jedną ze swoich koszulek, po czym wzięłam prysznic i rzuciłam się na "swoje" łóżko. Coś mnie podkusiło aby włączyć telefon, ale w ostatniej chwili się opamiętałam i z powrotem wrzuciłam LGika do kieszeni spodni. Po chwili amerykański środkowy opuścił łazienkę i przez chwilę mogłam napawać swoje oczy jego idealnie wyrzeźbioną klatką piersiową. Holmes szybko założył koszulkę, po czym wzajemnie życzyliśmy sobie dobrej nocy i usnęliśmy.
Rano obudziłam się parę minut po siódmej. Chciałam zniknąć z hotelu zanim siatkarze pójdą na śniadanie. Oczywiście nie obyło się bez okropnego bólu głowy i innych oznak wczorajszego przesadzenia z alkoholem.
Po cichutku wstałam i udałam się do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą i związałam na szybko włosy. Ubrałam się we wczorajsze ubrania, po czym dokładnie poskładałam bluzę Russella. Wyszłam z pomieszczenia i zauważyłam kręcącego się po pokoju Amerykanina. Oddałam mu bluzę i podziękowałam za wczorajszy wieczór.
- weź ją, na dworze jest zimno - środkowy uśmiechnął się i z powrotem oddał mi swoją czarną bluzę.
Mocno przytuliłam się do niego i już miałam wychodzić, gdy do pokoju weszli niemal wszyscy siatkarze JSW.
- nie myśl, że puścimy Cię bez pożegnania - zaśmiał się Malinowski.
- właśnie miałam do was iść - tak, wiem, że skłamałam.
- no jasne, a ja to święty Walenty - Czarnowski wywrócił oczami.
- mniejsze o to kim ty Patryku jesteś, a kim nie. A tak by the way to bliżej Ci do św. Mikołaja, nieprawdaż ? - Kubiak tajemniczo się uśmiechnął, a środkowy wyjął zza swoich pleców jastrzębską koszulkę z numerem 13 i podpisami wszystkich zawodników.
- dziękuję - moje oczy zaszkliły się od łez. Przytuliłam każdego po kolei - dziękuję za wczoraj, za to, że mnie wysłuchaliście i w ogóle za to, że jesteście.
- nie ma sprawy. Wymieńmy się numerami, będziemy w kontakcie - zaproponował Michał i już po chwili wystukiwałam rząd 9 cyferek do jego dotykowego Samsunga.
- a tak swoją drogą to wy nie odczuwacie wczorajszej libacji ? - zapytałam stawiając lewą nogę już na hotelowym korytarzu..
- my się bardzo szybko regenerujemy - zaśmiał się Tischer.
- do następnego - rzuciłam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę widny.
Zjechałam ją na sam dół. Zatrzymała mnie recepcjonistka, więc wytłumaczyłam jej jakim sposobem się tutaj znalazłam.
Odszukałam najbliższy przystanek autobusowy i usiadłam na ławeczce w oczekiwaniu na odpowiedni bus. po jakiś piętnastu minutach wsiadłam już do środka 801. która dojechałam pod samo osiedle. Tera czeka mnie nie mała przeprawa z moim kochanym braciszkiem.
Otworzyłam drzwi i powoli weszłam do mieszkania. Zauważyłam Karola pichcącego coś w kuchni.
- Jestem !! - krzyknęłam machając mu na powitanie.
- Miśka ! Cholera jasna ! Gdzie ty się podziewałaś !? Mogłaś chociaż zadzwonić ! - zaczął się na mnie wydzierać.
- Carlos, powinieneś się cieszyć, że żyję... - mruknęłam - Resoviacy mnie wkurzyli...
- tak słyszałem coś o tym - przerwał mi
- jak wychodziłam z hali wpadłam na siatkarzy Jastrzębskiego no i tak się złożyło, że poszliśmy do knajpki..
- a ta męska bluza skąd ? - jego bystry wzrok czasem doprowadza mnie do szału.
- to jest bluza Russella, ale nie zamierzam Ci się tłumaczyć...
- a tak w ogóle to dzwonił Kozłowski. Dzisiaj masz zrobić chłopakom jakieś zdjęcia, czy coś...
- ta jasne.. już ostatnio tak miało być - burknęłam
- masz być na 9 - rzucił.
Spojrzałam na zegarek. Była już ósma z haczykiem. Sprawdziłam tylko stan baterii i wyszłam z mieszkania kierując się w stronę Podpromia. Postanowiłam przejść się spacerkiem. Po drodze kupiłam słodką bułkę i ciepłą kawę w cukierni. Na halę dotarłam praktycznie równo z rzeszowskimi zawodnikami.
Nie powiem, nie kryli zdziwienia moim wyglądem bo przecież ciągle miałam na sobie czapkę Łasko i bluzę Holmesa.
- możemy pogadać ? - poczułam jak ktoś szarpie mnie za nadgarstek.
Nie no w takim momencie przerwać??? Ale i tak świetny jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńNie no, Resoviacy zachowali się jak chamy, o ! Ale za to Jastrzębianie pokazali swoją klasę, o tak ! ;>. Ale przerwać w takim momencie ?! Eh..
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny. ;)
Pozdrawiam serdecznie ! ;-*
świetny . :)
OdpowiedzUsuńjuż czekam na następny !
Pozdrawiam ; ))
Ej no w takim momencie .?! Szybko musisz napisać kolejny rozdział ;p
OdpowiedzUsuńNo w taaaaaaaaaaaakim momencie?! :c
OdpowiedzUsuń