poniedziałek, 7 stycznia 2013

25.

Jak strzała wybiegłam z autobusu i pognałam na Podpromie. Niby z przystanku do hali nie było aż ta daleko, ale na miejsce dotarłam z wypiekami na twarzy i językiem na wierzchu. Zaczęłam szukać siatkarzy. Nie było ich ani na sali ani na siłowni. Odnalazłam ich dopiero w szatni. Postanowiłam nie przerywać ostrej wymiany zdań która odbywała się za drzwiami pomieszczenia.
- dobra, jasne. Nie będę się wtrącał. Ale jeżeli ją skrzywdzisz.. jeżeli będzie przez Ciebie płakała... nie daruje ci tego i obije tą twoja buźkę - właściciel tego podniesionego głosu opuścił po chwili szatnie.
- nie będziesz musiał ! - krzyknął drugi głos wychylając się zza metalo podobnych, niebieskich drzwi.
- hej Zibi - mruknęłam i odprowadziłam wzrokiem właściciela pierwsze głosu, Piotrka.
- hej Miśka - uśmiechnął się nie pewnie - długo już tutaj siedzisz?
- dopiero przyszłam - tak wiem, jestem mistrzynią kłamstwa. Doskonale oszukuje samą siebie - idziemy na salę?
Przytaknął i puścił mnie pierwszą w korytarzu. Niby przez grzeczność, ale zawsze jest też druga opcja, a mianowicie chce sobie popatrzeć na moje tyły. Zawsze z niesmakiem patrzyłam na młodych łebków jak i starszych mężczyzn, którzy przepuszczają mnie w drzwiach komunikacji miejskiej tylko po to aby ślinić się do mojej dupy. A z której grupy jest Zbigniew Bartman? No właśnie sama do końca nie wiem.
Perfekcyjnie okłamywałam swój umysł. Wmawiałam sobie że rozmowa chłopaków w szatni nie dotyczyła mnie. Wiedziałam doskonale, że tą która rzekomo miałaby płakać jestem ja. Chciałam jak najszybciej pozbyć się z głowy tej rozmowy. Wyrzucić ją jak najdalej i nie pamiętać. Nie pamiętać o tym że niejaki Bartman coś do mnie czuje i niejaki Nowakowski również.
Na sale weszliśmy jako ostatni. Reszta siatkarzy już dogrzewała się na płycie boiska. Już na wstępie Pit zmierzył Zbyszka wzrokiem, co nie wróżyło nic dobrego.
Między dwójka siatkarzy iskrzyła złość. Nie szło im przyjęcie, ciągle podbierali sobie piłki. Zachowywali się niczym nastoletni gówniarze którym podoba się ta sama dziewczyna i chcą na każdym kroku zabiegać o jej uwagę. W końcu trener przeniósł Piotrka do przeciwnej drużyny. Tym razem już nie mogli zabierać sobie piłek. Ale co tam dla nich jak mogą rywalizować ze sobą w ataku. Na koniec treningu Kowal dał krótkie instrukcje zawodnikom w związku z jutrzejszym meczem.
- poczekasz? Odwioze cię - siatkarz szepnął mi do ucha kładąc swoje dłonie na moich biodrach.
Próbowałam rozpoznać napastnika po głosie. Perfekcyjna polszczyzna odrzucała już zagranicznych podopiecznych Resovii. Zapach perfum przysłonił odór potu. Ale czym się tu dziwić przecież jest po treningu.
Ale w Asseco jest tylko jeden mężczyzna, który może być aż tak w pewien sposób odważny w stosunku do nowo poznanych kobiet. Tak moi drodzy znów szanowny pan Zbigniew zaczął swój podryw.
Niby prosty wybór pomiędzy 'tak' lub 'nie'. Ale ta odpowiedź może tyle zmienić w moim życiu. Rozważyłam wszystkie opcje, wszystkie za i przeciw, plusy i minusy i zdecydowałam.
Usiadłam na trybunach i czekałam na siatkarza. Słyszałam tylko jak zbywa Nowakowskiego, że chyba pojechałam autobusem. Prawdopodobnie środkowy w to uwierzył bo już po chwili Zibi na plastikowym krzesełku usiadł obok mnie.
- mogę porwać Cię na jakieś ciastko ? - zapytał przerywając niezręczną ciszę między nami - masz do wyboru dwa warianty. Wariant A: tak, i wariant B: patrz odpowiedź A - uśmiechnął się tym swoim uśmiechem na podryw.
Przecież, to tylko przyjacielska kawa.. a  ty nie możesz teraz wrócić do domu, zamknąć się w czterech ścianach i rozpamiętywać tego jak nam było dobrze. Siedzieć w mieszkaniu sama, bo twój braciszek pewnie zalega kanapę twojej nowo poznanej przyjaciółki. Chyba taki 'wypad na ciastko' jest lepszy od butelki wina lub innego o wiele mocniejszego trunku, papierosa w ustach i łez cieknących po policzkach. Bo za pewne tak by było, gdybyś nie podjęła decyzji, że pójdziesz do kawiarni z Bartmanem.
Atakujący znów przepuścił mnie w drzwiach hali i zręcznym ruchem otworzył te od auta. Zrobił kilka kroków dookoła samochód i zasiadł za kierownicą. Polecił mi jeszcze abym zapięła pas, bo tutaj cytuje 'lubi szybką jazdę'.
Zbyszek był w swoim żywiole, na liczniku dawno wskazówka minęła setkę. Nie zważał na przepisy ruchu drogowego, na znaki ustawione na poboczu. Szczerze mówiąc, trochę żałowałam, że wsiadłam do jego audi, bo jednak jeszcze trochę chcę pożyć.
- zwolniłbyś.. - jęknęłam z przerażenia, a on w ostatniej chwili zahamował na czerwonym świetle. Odetchnęłam z ulgą. Jeszcze dane jest mi pożyć. 
- przepraszam, ale ja po prostu zabijam prędkością stres, który zżera mnie przed każdym meczem.
- ty się stresujesz ? Na boisku w ogóle tego po tobie nie widać...
- jesteśmy - zmienił temat, próbując uniknąć udzielania odpowiedzi.
Oj panie Bartman,  i tak  będę pana gnębiła. 
Weszliśmy do kawiarenki na obrzeżach Rzeszowa. Nie była przeludniona, więc chyba siatkarz otrzymał zadowalający go rezultat. Usiedliśmy na przeciwko siebie na skórzanych kanapach i zaczęliśmy przeglądać spis ciastek, ciasteczek, wypieków i napoi. Co chwilę zerkałam zza dość dużych rozmiarów karty, w tym przypadku wypieków. I teraz przypomniał mi się tekst Krystiana : "patrzę czy patrzysz, jak patrzę czy patrzysz". Tak, to sformułowanie idealnie pasowało do zaistniałej sytuacji. Czułam jak do oczu napływają mi łzy, co działo się na każde wspomnienie o Krisie, a Zibi tak bardzo mi go przypomina, te jego rozmarzone, pełne nadziei i pewności zielone oczy, lekki zarost i rozbudowana klatka piersiowa. Nie będziesz płakać! Nie będziesz się rozczulać! Nie teraz! Nie przy nim! Napotykając jego spojrzenie wymusiłam delikatny uśmiech i znów zatopiłam wzrok w karcie. Przed oczami miałam tuziny smacznych wypieków, ale jakość na żaden nie miałam ochoty.  W końcu zdecydowałam się na gorącą czekoladę, która zawsze 'ratowała' mnie i poprawiała mi na strój. Do tego zmusiłam swój mózg na zdecydowanie się na kawałek ciasta o wdzięcznej nazwie Cappuccino. Niestety kelnerka, która zbierała zamówienie rozpoznała Zbyszka, co nie było w ogóle trudnym wyzwaniem. Nawiązała z nim konwersację, która trwałaby w nieskończoność, gdyby siatkarz nie zorientował się, że dla mnie stało się to dość nudne. Grzecznie przeprosił rudowłosą kelnerkę i z miną błagającą o wybaczenie spojrzał na mnie.
Zamówienie znów przyniosła nam ta sama kelnerka. Tym razem Bartman szybko ją zbył. Z wyrzutem spojrzała w moją stronę, tak jakbym to ja była winna temu, ze atakujący dał jej kosza. A niech go bierze, dla mnie on jest tylko i wyłącznie przyjacielem. Jasne, ze wiem, że często gęsto takie damsko-męskie znajomości kończą się związkiem lub tak zwanym przyjacielskim seksem. Ale co mi tam.. trzeba zaryzykować. Może nasza znajomość nie powędruję aż tak daleko.
Mój towarzysz w błyskawicznym tempie pochłonął dwa kawałki swoje ciasta, a ja męczyłam się nad moim jednym. Gdy w końcu przetrawiłam moje Cappuccino i popiłam je moim ulubionym gorącym napojem, Zibi zapłacił za smakołyki i opuściliśmy kawiarenkę. Wychodząc z ciepłego pomieszczenia uderzyła w nas fala zimna. Czym prędzej pobiegłam do czarnego audi i czekałam, aż jego właściciel łaskawie otworzy drzwi. Usłyszałam tylko piknięcie i wskoczyłam do środka.
Droga powrotna minęła znacznie szybciej, mimo iż Zbyszek ściągał nogę z gazu. Zatrzymał samochód przed moim blokiem. Chciałam uniknąć jego spojrzenia, tych jego zielonych oczu, przeszywających moją duszę na wylot. W głowie miałam już plan ucieczki, ale... nie wcieliłam go w życie. atakujący zbliżał swoją głowę w moją stronę. Czułam jego zimny oddech na moim policzku. Nie myśląc racjonalnie odwróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam w te jego oczy, które tak bardzo przypominały oczy Krystiana. Krystiana, który jeszcze nie wyszedł z mojego serca i z mojej głowy. Otrząsnęłam się z uroku, który rzucił na mnie Bartman. przelotnie musnęłam jego policzek i wyszłam z auta. Chłód mi już nie przeszkadzał. Nie czułam go. Wbiegłam czym prędzej do mieszkania i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zdjęłam kurtkę i poszłam na balkon, obserwując jak czarne audi powoli odjeżdża spod bloku.

4 komentarze:

  1. Nie, nie, nie! Tak być nie może. Dlaczego Zbyszek to psuje?! Ona ma być z Piterem. ;<

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha niezły ten rozdział , nie przeszkadza mi ,że Zbyszek tak się do niej rwie ,ale przyznam że tym Piterem to od początku zaczęłaś mącić wiedz nie dziw się jak będzie tyle komentarzy ale ja chcę żeby ona była Pitem ;))Ale mi się podoba taka zmiana akcji ;pp

    OdpowiedzUsuń
  3. zarąbisty blog, od razu przeczytałam całośc :)
    kiedy można sie spodziewać nastepnego rozdziału ?
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń